Dzieci nie pokochają "Gwiezdnych wojen" tak jak my. Mają swój świat i wcale nie chcą naszego

Aneta Zabłocka
Czytamy mądre książki o rodzicielstwie, niemal w każdej pojawia się sugestia: dzieciom trzeba dać wolność i pozwolić, by samodzielnie odkrywały swoje pasje i zainteresowania. Chcielibyśmy dać swoim dzieciom to, co najlepsze. Tyle że z naszej perspektywy to kiczowate filmy z lat 90. i archaiczna muzyka sprzed lat.
Fot. Daniel Chueng Mvo/Unsplash
Rozsądni rodzice wiedzą, że na dziecko nie można przelewać swoich niezrealizowanych planów i próbować tworzyć z nich młodsze wersje samych siebie.

A jednak wiele osób nie umie się powstrzymać. Od czasu do czasu łapiemy się na tym, że chcemy, aby dzieci pokochały to, co dla nas było ważne, gdy byliśmy w "ich wieku". Tyle że czasy naszego dzieciństwa nijak mają się do doświadczeń naszych dzieci.

Czytaj też: Głupi Tata Świnka i reszta. To, jak przedstawiani są ojcowie w bajkach dla dzieci, to jest dramat

To nie może się udać, choćby ze względu na to, że większość z nas obiecywała sobie, że "nie będziemy jak nasi rodzice".


Dzieci wychowują się dzisiaj w zupełnie innej rzeczywistości. Chociażby z tego powodu ich potrzeby czy pragnienia różnią się od marzeń 10-latka z lat 80. czy 90.

Kino

– 17 razy oglądałem "Zemstę Sithów" – mówi Paweł. – Jeszcze przed polską premierą dotarłem do pirackiej wersji. Potem pojawiły się wyrzuty sumienia, więc poszedłem do kina – opowiada.

Dzieci Pawła od małego dorastają w cieniu "Gwiazdy Śmierci" oraz walk ciemnej i jasnej strony Mocy. – Mam trójkę, więc gdy jednemu mija zajawka, kolejne łapie bakcyla – mówi.

U nas w domu jest podobnie. Starsza córka już odpuściła sobie miłość do Skywalkerów, choć na premierę "Przebudzenia Mocy" szła z nami do kina w stroju Kylo Rena. Teraz "średni" syn od rana do wieczora udaje, że jest AT-AT powalonym przez Luke'a Skywalkera na planecie Hoth. Bądźmy szczerzy, akcja i fabuła części "Gwiezdnych wojen" jest powolna, a prequele to porażka. Dlatego nasz sentyment do pierwotnej trylogii zostanie tylko w nas. Nasze dzieci nie zakochają się w Ewokach.

Ale to nie tylko przypadek "Gwiezdnych Wojen". Nasze dzieci nudzą się przeraźliwie, oglądając "Powrót do przyszłości", "Indianę Jonesa" czy "Kosmiczny mecz".

Bajki

– Moja partnerka w dzieciństwie uwielbiała bajki o Pokemonach. Teraz moja córka przeżywa fascynację tymi stworami, ale patrzy na nie zupełnie inaczej – mówi Paweł.

– Mojej żonie Pokemony do dzisiaj kojarzą się z bajką pokazywaną w Polsacie oraz naklejkami w torebkach chipsów. Powrót popularności Pokemonów wielu rodziców potraktowało jak łącznik międzypokoleniowy. Jednak czasy się zmieniły a to, co kiedyś było prostą rozrywką, teraz funkcjonuje jako prężny biznes.

– Pasja mojej córki pochłania dużo więcej pieniędzy. Oprócz serialu są też maskotki czy karty do gry – wylicza Paweł.

Muzyka

Gdy byliśmy nastolatkami, muzyka była dla nas wszystkim. Wyznaczała to, kim jesteśmy i kim chcemy być w przyszłości.

Jeśli ktoś ze znajomych nie lubił Kurta Cobaina czy Chrisa Cornella, nie zasługiwała to, by z nim rozmawiać. Trzeba było nosić długie włosy i flanelowe koszule.

– Z uśmiechem przyglądam się rodzicom przebierającym kilkuletnie dzieci w koszulki z logiem Nirvany czy Metalliki i podpisujących zdjęcia słowami "mój mały buntownik" – śmieje się Paweł.

– Jeśli dziecko rzeczywiście będzie buntownikiem, to rzuci w kąt muzykę grunge, którą podsuwają mu rodzice, a zacznie słuchać Zenka Martyniuka.
Pewne rzeczy starzeją się razem z nami i trzeba to zaakceptować. Na pewno należy do tego muzyka. Duma mnie rozpiera, gdy mój syn prosi o włączenie "kolorowej piosenki", ma na myśli "Time" grupy Pink Floyd, a kolory, o których mówi, to pryzmat widoczny na okładce płyty.

Dla mnie i dla mojego męża Pink Floyd to wspomnienia ciemnego pokoju, papierosów i odczuwania muzyki całym ciałem. Naszemu synowi podoba się bicie dzwonów na początku utworu.

– Z moją prawie nastoletnią córką robimy tak, że na Spotify puszczamy na zmianę piosenki – tłumaczy Paweł – Najpierw ja swoją, potem ona wybraną przez siebie. Z początku widziałem w tym szansę na wymianę doświadczeń. Tyle że ona niecierpliwi się, gdy słyszy moje utwory i chce jak najszybciej przeskoczyć do swojego. Ja z kolei jej propozycji słucham jednym uchem – przyznaje.

– To prawie nastolatka, ale już straciłem szansę na to, że będzie lubić muzykę, za którą ja przepadam – rozkłada ręce Paweł.

Czasem klucza do dotarcia do dziecka po prostu nie ma. Trudno znaleźć połączenie między naszym dzieciństwem, a ich dzieciństwem. Ale to dobrze. Trzeba wiedzieć, kiedy odpuścić.

Za kilkanaście lat karma wróci do naszych dzieci, a wtedy ich dzieci nie będą chciały słuchać BTS i Marshmello.