Po prostu samo życie. Tak wygląda codzienność na homeoffice, gdy jesteś pracującym ojcem
Praca zdalna dla wielu okazała się udręką. Jeszcze większym wyzwaniem jest, gdy masz dzieci i musisz pogodzić obowiązki domowe z zawodowymi. Kochasz i jedno, i drugie, ale w tym zestawieniu, i w takim natężeniu, to po prostu za dużo dla ciebie. Czwórka pracujących ojców opowiedziała mi, jak wygląda ich typowy dzień pracy. Widzicie w tym siebie?
Paweł, 43 lata. Prowadzi firmę PR-ową, ma trójkę dzieci
6.20 Słyszę, że obudził się mój młodszy syn. Po chwili siada na łóżku i ciągnie mnie za włosy, próbując podnieść moją głowę. Wybudzam się na tyle, żeby powiedzieć do niego powitalne "Ba! ba!".Za chwilę do łóżka wskakuje starszy, trzylatek. Udaje mi się ich obu przytulić na mniej niż minutę. Dostaję polecenie szukania lalki Elsy (ostatnio to ulubiona zabawka starszego). Nie ma rady, wstaję.
8.00 Za 20 minut przyjdzie opiekunka i zajmie się dzieciakami. Zdejmie mi z rąk Witka i odczepi Teodora od moich nóg. Ciągnę obu do pokoju i próbujemy śpiewem i krzykami obudzić 11-latkę, która spędziła noc, przeglądając zdjęcia członków koreańskiej kapeli BTS na komórce.
Robie kawę, rozpakowuję drożdżówkę i jem śniadanie przed komputerem. Potem drukuję kartki z zadaniami z Librusa. Córka dostaje polecenia nauki na dziś. Żona wychodzi pracować do sypialni. Dzieciom zostaje "mały pokój".
12.00 Nie wiem kiedy to minęło. Lista zadań wcale nie robi się krótsza, pół dnia spędziłem na telefonie, ustalając szczegóły dotyczące projektu dla klienta. Niania zaczyna usypianie dzieci, więc zrobi się cicho. Wychodzę z żoną na fajka na balkon. Mamy chwilę, żeby pogadać.
Czytaj też: "Cały semestr do wyrzucenia". Pierwszy dzień nauki zdalnej, zaczęło się od wielkiej awarii Librusa
14.00 Sprawdzam postępy młodej w nauce. Czuję, że gul mi skacze, bo widzę, że niewiele zrobiła, za to zajęła się rysowaniem Animatroników.
Mój młodszy syn się budzi i pyta, czy już wróciłem z pracy i czy dam mu słodycze.
Ogarniam kuchnię. Nie lubię, jak moja żona wkłada naczynia do zmywarki. Przełykam złość i porządkuję po swojemu. W międzyczasie wsadzam najmłodszego do wanny. Starsze dzieci oglądają bajki.
20.00 Z najstarszą córką robię rehabilitację. Drugim okiem zerkam jeszcze na maile. Widzę, że ktoś coś wrzucił na "pracową" grupę.
22.00 Nalewam sobie piwo i odpalam "Breaking Bad". Koniec.
Darek, 36 lat, programista, rozwiedziony, córka w 6. klasie
8.00 Robię kawę. Siadam do komputera jeszcze w piżamie. Patrzę, co mam do zrobienia.10.00 Dostaję wiadomość od byłej żony, że podrzuci córkę koło obiadu. Biorę prysznic, a potem wychodzę na szybkie zakupy. Dawno nie byłem na zewnątrz, gdy nie mam córki u siebie, żywię się byle czym albo zamawiam coś przez Uber Eats. Przed sklepem cholernie długa kolejka.
14.00 Żona przywozi córkę, zaczynamy gadać o swoich sprawach. Szykujemy razem obiad. Potem ona ma czas dla siebie, a ja wracam do pracy. Co jakiś czas zaglądam do niej, sprawdzając, czy nie gapi się w telefon.
16.00 Skończyłem pracę, resztę nadrobię, gdy córka pójdzie spać. Teraz siadamy do jej lekcji. Potem gramy w planszówkę, oglądamy nasz ulubiony serial.
Karol, 28 lat, specjalista ds. PR, tata 3-miesięcznego syna
5.45 Mój syn wstaje jak w zegarku. Na szczęście nie płacze, gdy się obudzi. Śmieje się i zaczepia nas, sprawdzając, kto pierwszy do niego wstanie. Plus jest taki, że nie muszę już nastawiać budzika, zawsze obudzi mnie dziecko.10.00 Pierwsza drzemka. Teraz mamy jakieś 30 minut (może trochę więcej) na ogarnięcie spraw domowych. Dzięki żonie mogę normalnie pracować, ale i ona musi czasem odpocząć. Całe szczęście, że nasz syn to nie maruda i czasem nawet umie zająć się sobą.
13.00 Chwila prawdy – będzie długa drzemka czy nie będzie? Czasem nasz syn ma z tym problem. Nie może zasnąć, bo jest głodny, ale jednocześnie zasypia podczas jedzenia, bo jest śpiący. To w sumie jedyna chwila, kiedy można usłyszeć jego marudzenie. Jeśli zaśnie, mam całe 3-4 wolne godziny na pracę (z przerwami na podanie smoczka).
20.00 Kończymy mniej pilne sprawy w pracy i czas na kąpiel syna. Mamy różne podejścia do tego zadania. Według nas kąpiel polega na tym, by się umyć przed snem. Młody uważa, że chodzi o zalanie całej łazienki.
Później jest jeszcze jedzenie (syna, nie nasze, na to przyjdzie czas, jak zaśnie) i kilka maili, które czekają jeszcze na odpowiedź. Na szczęście trafiło nam się dziecko, które jest nad wyraz spokojne (oby mu tak zostało!) i praca przy jednoczesnym zajmowaniu się Młodym nie jest problemem. Czasem wręcz jego uśmiech dodaje sił.
Tomek, 43-lata, dziennikarz, ojciec 14-latka
5.10 Wstaję wcześnie, bo wiem, że o tej porze daje się popracować w spokoju. Poza tym zawsze proces budzenia się trwa u mnie około godziny, więc pracować mogę dopiero około 6:00. Poruszam się cicho jak kot, żeby nikogo nie pobudzić. Odkąd zacząłem pracować w domu, moje dwa koty są bardzo szczęśliwe, że mają obok siebie kogoś, kto będzie je nieustannie głaskał i karmił. Żona budzi się trzy godziny po mnie i obok mnie rozkłada na stole swój homeoffice.10.30 No dobra, wystarczy. Czas go budzić. Nasze dziecko wstaje coraz później i coraz później idzie spać. Gdyby zgodnie z obietnicą faktycznie wprowadzono nauczanie zdalne, musiałby wstawać tak, jak nakazuje rozkład lekcji. W rzeczywistości jest tak, że każdy nauczyciel wysyła jakieś zadania do wykonania na Librusie - jeden wysyła na profil rodziców, drugi na uczniowski, trzeci zapisuje je w zakładce zadania domowe, czwarty w mailu... Librus działa jak działa. Jeśli jakiś nauczyciel wysłał załącznik, to w zwykłych godzinach jest to nie do ściągnięcia. Dopiero da się to zrobić wieczorem, gdy na stronie ruch jest mniejszy.
Bez pomocy rodzica ogarnąć tego nie sposób. Do mnie należy pilnowanie, by syn odrobił matematykę, fizykę i historię. Żona pilnuje polskiego, biologii. Musimy sprawdzić, co należy zrobić, przypilnować, pomóc synowi. Trudno to połączyć z pracą.
12.00 Jestem umówiony na służbową rozmowę. Mieszkanie małe, nie da się pogadać spokojnie. Wymyśliłem, że pójdę do samochodu w garażu podziemnym. Kolejny dzień tak chodzę. I tak niemal nigdzie nie jeżdżę, więc przynajmniej taki mam pożytek z samochodu.
Zakładam nowe rękawiczki, wracam do domu. Po 40 minutach powtarzam procedurę. Rękawiczki, chusteczki, samochód, telefon. Moja rozmówczyni odbiera, ale przeprasza, bo teraz nie może rozmawiać. Za godzinę będzie już dostępna. Znów windą do domu, a potem z powrotem na podziemny parking. Udało nam się porozmawiać dopiero ok: 16.00.
20.00 Żona czyta w sieci, że rząd zaostrza przepisy i odtąd nie będzie można pójść do sklepu bez maseczki. Jak to? Przecież nie mamy maseczek! Dotąd powtarzano, że maseczki nie chronią przed zakażeniem, więc ich nie kupowaliśmy.
Sprawdzamy, które apteki są czynne, a potem dzwonimy z pytaniem o maseczki. Udaje się znaleźć jedną. Obowiązuje jednak limit - 10 sztuk na osobę. Jadę. Octenisept do kieszeni, gumowe rękawiczki na ręce, chusteczki. Zjeżdżam do garażu. Przekręcam kluczyk w stacyjce i... cisza!
Bardzo przeklinam. Z powodu rozmów w samochodzie rozładowałem akumulator. Dlaczego akurat teraz?