"Jest nawet lepiej niż było". Homeoffice to dla freelancerów codzienność, od zawsze pracują z domu

Aneta Zabłocka
Od 10 dni siedzimy wszyscy na #homeoffice2020. Z poziomu kanapy staramy się pracować, przyzwyczajamy się do nietypowych warunków i nowej rzeczywistości. A freelancerzy? Oni nie muszą się do niczego przystosowywać, bo pracują tak od lat. Dla nich nie zmieniło się nic. Niewiadoma to dla nich chleb powszedni.
Fot. Tomasz Domański
Graficy. Programiści. Copywriterzy. Między innymi w tych zawodach praca zdalna to codzienność. Dlatego, gdy pytam freelancerów, jak pracuje im się na kwarantannie, większość wzrusza ramionami.

Nie myślę o tym, co będzie jutro

– Mam taką ogólną refleksję, że praca freelancera polega na aktywności i byciu elastycznym, dlatego teraz freelancerzy mogą mieć łatwiej – mówi mi Agnieszka ze studia graficznego RebelZOO

W odróżnieniu od osób pracujących na stałe u jednego pracodawcy, freelancerzy nie są przyzwyczajeni do przewidywalności i stabilizacji.

– Praca freelancera to w dużym stopniu niepewność, więc to, co dzieje się teraz nie jest dla mnie niczym szczególnym – dodaje Agnieszka. – To moja normalność. Freelancer wie, że da sobie radę. Mój spokój bierze się z wiary we własną sprawczość i bycie panem swojej pracy – tłumaczy.


W jej studiu graficznym każdy z trójki pracowników ogarnia swoją część pracy, każdy pracuje z domu.

– Moje biuro to mój komputer – mówi Agnieszka. – Najbardziej dokucza mi teraz brak możliwości wychodzenia na spacer, ale ten problem mają wszyscy.
Fot. Agnieszka
Nie martwi się o przyszłość. Ma dużo pracy, potrafi zdobywać nowych klientów nawet w tak trudnych czasach, jak okres pandemii.

– Zajmuję się rozmaitymi projektami. Na co dzień skakanie po tematach i różnych estetykach może być męczące, ale w obecnych czasach pozwala mi to nie przejmować się jutrem – mówi.

Tancerz na freelansie

– Projekty dla moich klientów prowadziłem pracując z coworku – mówi Tomasz Domański, który zajmuje się wsparciem komunikacji i planowaniem eventów dla firm.

– Klienci w cotygodniowych telekonferencjach przedstawiali mi zapotrzebowanie, a ja przekazywałem im raporty z działań – tłumaczy.

Nie jest zwolennikiem home office, ale nie ma wyjścia. – Po otwarciu firmy szukałem miejsca pracy w kawiarniach. Odwiedziłem chyba wszystkie dostępne w okolicy, ale nadal nie mogłem skupić się na działaniach w stu procentach.

– Dopiero w "coworku" zacząłem efektywnie zarządzać swoim czasem. Teraz pracuję w domu – wyjaśnia Tomasz.

Zobacz: Epidemia koronawirusa zmienia to, jak pracujemy. Dzięki niej homeoffice wreszcie stanie się normą

Najważniejsza zmiana po wybuchu pandemii? Większość jego klientów przenosi działania do internetu.

– Ci, którzy prowadzą szkolenia online, wracają do mnie z nowymi projektami. Pojawiają się też nowi klienci, którzy planują otwarcie swoich biznesów właśnie w internecie – mówi Tomasz.

Z drugiej strony odwołano wiele imprez, których komunikacją się zajmował. – Podejrzewam, że większość firm będzie chciała ograniczyć wydatki na marketing i ciąć koszty. Na pierwszym miejscu utną usługi freelancerów, bo to dla nich dodatkowe obciążenie budżetu – martwi się Tomasz.

Jest nawet lepiej niż było

Artur Zgódka zajmuje się grafiką użytkową 2D oraz wizualizacją 3D kosmetyków. Projektuje katalogi czy broszury, a także urządzenia czy opakowania. W portfolio jego firmy Render-Up są nawet animacje komputerowe.

Kontakty z klientami w jego przypadku odbywają się wyłącznie drogą e-mailową oraz telefoniczną, nie spotyka się z nikim osobiście, więc kwarantanna nie jest dla niego zaskoczeniem.

Artur nie wyobraża sobie, że mógłby pracować w inny sposób. – To wybór – mówi. Owszem praca w domu może być monotonna i można narzekać na brak kontaktu z ludźmi.

– Z drugiej strony mam czas na to, by w środku tygodnia wyskoczyć na cały dzień do "łono przyrody" – dodaje. – Projekty mogę ogarnąć w weekend, kiedy w parkach robi się tłoczno – wyjaśnia Artur.

– Zrobiłem większe zakupy, by dodatkowo ograniczyć wychodzenie z domu. Nie biegam i nie chodzę na siłownię – dodaje Artur.

Poza tym jego praca się nie zmieniła. – Mam teraz więcej pracy, ale wygląda ona tak samo, jak jeszcze dwa tygodnie temu. Jedyne, czego mi brakuje w czasie tej pandemii to wypady na ryby – śmieje się.

Nie dotknęło go jeszcze gospodarcze tąpnięcie. Jest nawet lepiej niż kiedyś. Artur obserwuje jednak to, w jaki sposób pandemia wpływa na sytuację na rynku.

– Zobaczymy, jak długo to potrwa i czy nie będzie to cykliczna epidemia jak w przypadku grypy – mówi Artur.

– Mam nadzieję, że wszystko wróci do normy. Być może po tym wszystkim wielu przedsiębiorców zacznie się zastanawiać nad sprowadzeniem produkcji z powrotem do kraju – zastanawia się.