Dość dobry ojciec. Nic na to nie poradzę, że czasami jestem złym rodzicem dla swoich dzieci

Kacper Peresada
Staram się, jak mogę. Próbuję być obecny, zaangażowany, kochający i wyrozumiały. Chcę pamiętać o wszystkich obietnicach, które złożyłem dzieciom. Staram się nie podnosić głosu i rozwiązywać wszystkie konflikty w sposób spokojny. Próbuję być dobrym rodzicem, ale czasami po prostu nie daję rady.
Fot: Allen Taylor/Unsplash
Są takie dni, gdy wracam do domu z dziećmi i wiem, że powinienem szybko przygotować im dobry obiad – zupa, drugie, warzywa, owoce. Jestem jednak kompletnie "zdupcony" więc, zamiast brać się za gary, stwierdzam, że dam dzieciom jakieś przekąski. Niech się napchają i będzie z głowy.

Czasami wiem, że powinniśmy usiąść i poczytać coś fajnego, albo porysować. Albo najlepiej przygotować wspólnie jakąś złożoną zabawę na wiele godzin, w której, za pomocą kleju, farb i tekturowego pudła, zrobimy sobie czołg albo konia. Tylko że po prostu mi się nie chce, więc stwierdzam, że możemy obejrzeć bajkę i "poczillować" na kanapie.


Kiedyś czułem się z tego powodu bardzo źle. Z czasem doszedłem jednak do wniosku, że nie muszę być idealnym rodzicem. Zresztą, jeśli ktoś mnie zna, to wie, że i tak były marne szanse, aby określić mnie tym mianem.

Pamiętam, jak pojechaliśmy z moimi synami na urodziny ich przedszkolnej koleżanki. Event odbywał się w jednej z warszawskich stadnin, ale mój mały mózg nie zanotował informacji na temat daty wydarzenia, więc na urodziny dotarliśmy 24 godziny za późno.

Moi synowie oczywiście dosyć jednoznacznie dali mi do zrozumienia, że jestem głąbem i nie miałem do nich pretensji. Czułem się jak najgorszy ojciec na świecie, taki który odbiera własnym dzieciom okazję do zabawy. Z drugiej strony – tak czasem bywa w życiu.

Czytaj też: "Adopcja była złym pomysłem". Chcieli adoptowanym dzieciom dać miłość i dom. Na to nie byli gotowi

Dążenie do ideału to największy problem, z którymi musimy się zmierzyć jako rodzice. Nie chodzi tylko o często wspominany temat "projektowania" dzieci perfekcyjnych, ale również fakt, że jako rodzice, boimy się popełniać błędy przy naszych pociechach.

Prawda jest taka, że naszym celem nie jest stworzenie idealnego robota, ale wychowywanie małych ludzi. A ludzie mają to do siebie, że częściej coś im nie wychodzi niż się udaje. Dzieci muszą rozumieć, że popełnianie błędów jest naturalną częścią życia, a porażka czy odrzucenie to rzeczy, z którymi stykamy się na co dzień.

Dzieci muszą wiedzieć, że bez względu na to, jak się staramy, na naszej drodze mogą zdarzyć się sytuacje, w które nawet najlepiej przygotowane plany okażą się porażką. Nic w tym złego. Wręcz przeciwnie, dzięki temu jesteśmy w stanie pokazać dzieciom, że choć czasami coś nam nie wyjdzie, umiemy sobie radzić w życiu.

Rodzice popełniają błędy. I te niezauważalne dla dzieci, i te oczywiste. Nie powinniśmy starać się ich ukrywać. Jest tysiąc powodów, dla których może do nich dochodzić – jesteś zmęczony pracą, niewyspany albo pokłóciłeś się z kimś ci bliskim i czujesz się niepewnie. Dzieci to wszystko wyczuwają, bo przecież znają cię najlepiej.

Musimy nauczyć się żyć z tym, że czasami coś spieprzymy. Jeśli nasze nieodpowiednie zachowanie nie doprowadzi do stałych zmian w ciele czy psychice dziecka, to prawdopodobnie nie musimy się przejmować tym, co się wydarzyło.

Jeśli wasz syn albo córka zauważą, że rodzic się non stop zamartwia, w końcu samo zacznie odczuwać niepewność i martwić się rzeczami, które na dobrą sprawę są głupotami.

Błędy nie mają żadnego znaczenia, więc warto, abyś sam sobie wybaczył. Bycie kiepskim rodzicem jest okej. Czasami.