"Czasem biorą mnie za dziadka". Gdy zostajesz ojcem po czterdziestce, radości jest tyle, co obaw
Ojcostwo po czterdziestce to wyzwanie. Jednym z najważniejszych pytań, które zadają sobie mężczyźni w tym wieku, brzmi: "Czy nie jestem na to za stary?". Mają wygodne życie i przyzwyczajenia, z którymi trudno się rozstać. Dlaczego chcą z tego rezygnować?
Według statystyk GUS średni wiek mężczyzn, którzy zostają ojcami po raz pierwszy to 33 lata. W ciągu dekady podniósł się on o 3 lata. Według danych z 2015 roku co jedenasty ojciec (8,5%) był po 40. w momencie przyjścia na świat pierwszego lub kolejnego dziecka.
Gdy pójdzie na studia, będę już stary
Marek miał 56 lat gdy pierwszy raz został ojcem. Jego partnerka miała wtedy 43 i dorosłe już dzieci z pierwszego małżeństwa.
Ciąża była dla nich niespodzianką i zarazem powodem do obaw. – Przede wszystkim baliśmy się, czy dziecko będzie zdrowe. W tym wieku jakość komórki jajowej i plemników nie jest już najlepsza – mówi.
– Strasznie się cieszyłem, że zostanę ojcem. Z drugiej strony myślałem, że jak syn pójdzie na studia, ja będę stary. I pojawiła się myśl, że moi rodzice, czyli jego dziadkowie mają tylko kilka lat na poznanie mojego dziecka, bo pewnie niebawem umrą – mówi Piotr.
Nikt nie nazywa mnie dziadkiem
Tomek wiódł wygodne życie muzyka, do momentu, gdy poznał 25-letnią Martę. Tego samego roku miało pojawić się ich pierwsze dziecko. Miał wtedy 46 lat i zaczął panikować. – Takiej rewolucji po czterdziestce się nie spodziewałem – opowiada.
– Oczywiście nie dawała mi spokoju myśl, czy nie jestem za stary na bycie ojcem – wspomina. – Ale w ferworze przygotowań na narodziny dziecka zaczęliśmy remontować mieszkanie, zacząłem szukać w pracy dodatkowych zleceń. W głowie znów miałem dwadzieścia parę lat i urządzałem się w Warszawie.
– To odmładza. Czuję się dekadę lżejszy. Ćwiczę też umysł, bo młody zadaje miliony pytań – żartuje Piotr. – Spotykam całym czas rodziców młodszych ode mnie, na placach zabaw czy w przedszkolu.
– Dzieli nas wiek, ale łączą dzieci w tym samym wieku. To wyrównuje różnice pokoleniowe – tłumaczy Piotr. – Poza tym to jest tak, że dziecko na ciebie nie poczeka. Musisz zdążyć z reakcją, zanim spadnie z huśtawki. Dzięki niemu nabrałem sprawności.
– Odkrywam świat na nowo. Wydawało mi się, że jestem zblazowany życiem singla, a większość ludzi to debile, z którymi nie mam ochoty rozmawiać. Jako ojciec jestem skazany na interakcje z innymi, bo zawsze ktoś do nas zagada – mówi Tomek – O dziwo, niektórzy są całkiem fajni – śmieje się.
Tata jest zajęty
Jednym z największych wyzwań późnego ojcostwa jest porzucenie nawyków, do których przyzwyczaili się przez lata. Dziecko to rewolucja.
– Przed narodzinami córki mocno się wyciszyłem, przestałem koncertować, stałem się domatorem – mówi Tomek – Po pojawieniu się młodej chciałem jej pokazać życie, które kiedyś wiodłem i jednocześnie udowodnić, że nie jestem taki stary. Zapakowaliśmy ją w nosidło i zaliczyliśmy kilka festiwali. Energia, którą dały mi te wycieczki, bardzo mnie odmłodziła mentalnie.
– Najtrudniejsze jest to wstawanie w nocy – przyznaje Piotr. – Wystarczy jedna przerwa w spaniu i rano jestem nie do życia. Gdybym był młodszy, pewnie szybciej bym się regenerował.
Nie zapomniałem, ile mam lat
Dla Marka ojcostwo po pięćdziesiątce okazało się bardzo trudne. – Ciężko mi wykrzesać z siebie energię do zabaw. Niestety, czuję się dziadkiem i, co gorsza, inni mnie tak postrzegają – mówi.
W przedszkolu Mirona, syna Marka, panie przedszkolanki brały go najpierw za dziadka chłopca. – Nie poprawiałem ich, bo było mi trochę wstyd – przyznaje Marek. – Któregoś dnia moja partnerka po prostu powiedziała im, że tata Marek odbierze syna i w ten sposób się zorientowały.
– To nie jest tak, że zapomniałem, ile mam lat. Od czasu do czasu dopada mnie kryzys. Chciałbym, żeby moja córka dorastała szybciej, bo martwię się, czy zdążę wszystko jej pokazać.
Razem z żoną wzięliśmy kredyt na mieszkanie. Oboje mamy świadomość, że w pewnym momencie może zostać w całości na jej głowie, bo mnie zabraknie albo nie będę mógł już pracować – przyznaje Tomek.