Twój syn nie jest zakochany w koleżance z przedszkola. Proszę, nie niszcz jego postrzegania kobiet

Kacper Peresada
O tym, że jego kilkuletni syn zakochał się w koleżance z przedszkola, słyszał zapewne każdy ojciec. Najbardziej lubią o tym gadać matki, babcie czy ciotki i to gadanie doprowadza mnie do szewskiej pasji.
Fot: Ben Wicks/Unsplash
Mój syn ma 7 lat. Miał już wielu bliskich przyjaciół. Były w tym gronie i dziewczyny, i chłopcy. Oczywiście, gdy bardzo bliska relacja wywiązuje się między dwoma chłopcami, nikt nie pyta ich, czy są zakochani.

Wszyscy przechodzą nad tym do porządku dziennego. Widzą w tej relacji tylko to, co w niej jest i nic więcej. Dwóch chłopców lubi się bawić ze sobą, są kumplami, więc zakładają paczkę i wspólnie szaleją.

Jednak gdy zdarzyło się, że mój syn wyraził chęć zabawy z dziewczynkami, od razu został zarzucony pytaniami, które być może brzmią normalnie, ale mają jednoznaczny podtekst.


Którą dziewczynkę lubisz najbardziej?
Gdy dorosły stawia takie pytanie, nie chodzi mu o zwykłą sympatię i wynikającą z niej chęć wspólnej zabawy. Dla dorosłych to, że kilkulatek lubi swoją koleżankę, oznacza tylko jedno: zakochał się. Takie myślenie dotyczy jedynie relacji między dwiema płciami. Nikt nie odważyłby się sugerować, że dwaj chłopcy się zakochali.

Nic dziwnego, że przeciętny mężczyzna zagadnięty na ulicy odpowiada, że przyjaźń z kobietą jest niemożliwa.

Niewiele rzeczy irytuje mnie tak, jak rozmowy tego typu. Mój syn ma 7 lat. Bardzo możliwe, że do niektórych swoich kolegów i koleżanek czuje większe przywiązanie niż do innych. Dlaczego jednak musimy od razu wmawiać kilkulatkom, co powinny czuć do przedstawiciela czy przedstawicielki określonej płci?

Trzeba rozmawiać z dziećmi i tłumaczyć im, że związki osób tej samej płci są czymś naturalnym. Nie powinniśmy przy tym jednak wpadać w pułapki hetero-normatywnego myślenia o relacjach damsko-męskich.

Chłopcy od lubienia, dziewczyny od kochania
Kilka lat temu mój syn w jednego ze swoich kolegów był wpatrzony jak w obrazek. Gdyby tylko mógł, spędziłby z nim spędzić resztę życia. Obaj byli wtedy razem w grupie przedszkolnej.

Wątpię, by od tego czasu jakakolwiek przyjaźń mojego syna była choć w połowie tak intensywna jak tamta relacja. Mówmy wprost: Włodzio uwielbiał swojego kolegę.

Wystarczyło jednak pięć minut zabawy z koleżanką z grupy, abym musiał wysłuchiwać o tym, że mój syn się zakochał. Co więcej, on sam zaczął to powtarzać.

Co to oznacza? Pięciolatków uczymy, że koledzy są od lubienia, a koleżanki od kochania. W ten sposób wykrzywiamy ich postrzeganie płci. Nic dziwnego, że przeciętny mężczyzna zagadnięty na ulicy odpowiada, że przyjaźń z kobietą jest niemożliwa.

W końcu od najmłodszych lat wbijamy chłopcom do głów, że jeśli lubią jakąś dziewczynę, oznacza to tylko i wyłącznie, że są w niej zakochani. A jeśli lubią chłopca, to są kumplami.

Może więc spróbujmy sobie darować szufladkowanie przyjaźni naszych dzieci i pozwólmy im zrozumieć, kim są dla nich ich najbliżsi. W przeciwnym wypadku wykreujemy kolejne pokolenie mężczyzn i kobiet, którzy traktują siebie jak dwa różne gatunki. Dzieci są dziećmi, dlatego przestańmy postrzegać je przez pryzmat naszych dorosłych mózgów, wypełnionych stereotypami, i po prostu pozwólmy im być sobą.