"Jestem miły, więc zasługuję na seks". Oto mroczny świat mężczyzn z syndromem "miłego faceta"
Syndrom "miłego gościa" to nie jest nowe zjawisko, ale w ostatnich latach urosło do rozmiarów zauważalnego problemu i w realu, i w sieci. Na czym polega ten fenomen?
Aby zamaskować swoje niedoskonałości (fizyczne czy społeczne), "mili goście" starają się być jak maksymalnie zaangażowani w życie swojej potencjalnej partnerki. Innymi słowy, byciem "miłym" starają się nadrabiać to, że mają rozmaite wady.
W opinii tego typu osób spełnianie (często niewypowiedzianych) potrzeb kobiet powinno być przez nie nagradzane. Najlepiej poprzez zaoferowanie związku albo seksu z “miłym gościem”.
Wielu kobiet często nie zdaje sobie sprawy, że osoba, z którą rozpoczęły znajomość, może cierpieć na ten syndrom. Często nieczyste motywacje wychodzą na jaw, dopiero gdy “miły” uświadamia sobie, że kobieta nie jest zainteresowana "spłatą długu", który jego zdaniem zaciągnęła.
– Tacy mężczyźni czasami mają "bardzo krótki lont" – dodaje. Zdarzyło jej się odpisać na kilka wiadomości na Tinderze, aby ostatecznie stracić zainteresowanie daną osobą i w ogóle całą znajomością. W odpowiedzi w jej stronę leciały wyzwiska. "Ty dziwko, ty szmato, ty k...".
– Nie da się rozpoznać, który facet jest normalny, a który traktuje kobiety jak prostytutki. Tylko, zamiast płacić pieniędzmi, woli płacić tym, że stara się być miły.
W przypadku wielu "miłych gości" ich "dobroć" nie opiera się na niewinnych motywach. Za takimi działaniami kryje się zawsze coś więcej. O swoje niepowodzenia w świecie randek obwiniają oni głównie kobiety. Żyją w przekonaniu, że wolą one "złych chłopców" którzy, ich zdaniem, nie szanują kobiet.
– Byłem klasycznym przykładem "miłego gościa" – wyjawia mi poznany w sieci Michał. – Połapałem się w najgłupszy sposób. Obejrzałem “Dzwonnika z Notre Dame” i poczułem się wkurwiony, gdy Esmeralda nie chciała zostać z Quasimodo. Uważałem, że on zasługuje na jej miłość. W końcu tak się dla niej poświęcił.
Z jakiegoś powodu ta złość spowodowała wewnętrzną przemianę Michała. – Esmeralda była przecież szczęśliwa z tym drugim gościem, więc moje przekonanie, że ktoś na kogoś "zasługuje" nie różniło się od tego, co w filmie prezentował Sędzia Frollo. On też był przekonany, że jest idealnym przykładem dobrego człowieka, więc zasługuje na Esmeraldę.Nie da się rozpoznać, który facet jest normalny, a który traktuje kobiety jak prostytutki. Tyle że, zamiast płacić pieniędzmi, woli płacić tym, że stara się być miły.
– Czasami narzekam na to, że jestem singlem. Zastanawiam się wtedy, czy przypadkiem nie brzmię chwilami jak ten stary ja.
– Staram się skupić na sobie i po prostu robię wszystko, aby być najlepszą wersją siebie – mówi Michał. Według niego to właśnie najlepsza droga do tego, aby przestać być "miłym gościem".
– Z natury tacy ludzie jak ja myślą o sobie w sposób negatywny. Nie widzą innego sposobu na to, by zdobyć jakąś dziewczynę niż poprzez ciągłe podlizywanie się jej. Usługują im wręcz, są na każde skinienie – wyjaśnia Michał.Nieczyste motywacje wychodzą na jaw dopiero gdy “miły gość” uświadamia sobie, że kobieta nie jest zainteresowana "spłatą długu", jaki jego zdaniem zaciągnęła.
Dodaje też, że w tego typu relacjach kobiety nigdy nie proszą o pomoc. "Mili goście" robią to sami z siebie. – Uważają, że jeśli będą postępować w ten sposób, dziewczyna się w nich zakocha. Nie myślą o samorozwoju. No bo skoro ich zachowanie ma zapewnić im uczucie osoby, na której im zależy, nie muszą robić nic innego.
Gdy Michał uświadomił sobie swój problem, zaczął bardziej o siebie dbać. – Zapisałem się na siłownię, zwracam większą uwagę na to, jak się ubieram, dbam o higienę. Po prostu zacząłem myśleć o sobie. Czuję się ze sobą lepiej niż kiedykolwiek w życiu – mówi.
Michał wyjaśnia, że udało mu się zbudować w ostatnich latach bliską grupę przyjaciół i jest przekonany, że nie byłoby to możliwe, gdy nie obejrzany pod koniec liceum film Disneya.
– Bycie "miłym facetem" zawsze opiera się nie na tym, czego chcą kobiety, ale na tym, jak kobiece wyobrażenia wyobraża sobie jakiś półgłówek – dodaje. – Ostatecznie chodzi o to, aby ktoś chciał z tobą być dlatego, że jesteś, jaki jesteś. Nie warto zmieniać się dla kobiety, trzeba zmieniać siebie dlatego, że chcesz być lepszym człowiekiem. Związki z kobietami przyjdą później.