Nie ma bardziej żałosnego widoku w domu niż przeziębiony mężczyzna. Zamiast jęczeć, ogarnijcie się

Aneta Zabłocka
Gdy nadchodzi sezon przeziębień, wiadomo, że w gronie pierwszych ofiar (zaraz po dzieciach) będą mężczyźni. A nie ma nic gorszego niż przeziębiony facet.
Fot. Pixabay
W takich sytuacjach z twardzieli gotowych rozszarpać niedźwiedzia gołymi rękami zmieniają się w słabe, cierpiące istoty. Uwierzcie, stajemy na rzęsach, by pomóc wam wrócić do życia, ale są granice.

– Ja dzisiaj nic nie robię, bo chcę jutro poczuć się lepiej – powiedział do mnie mój mąż, gdy zaczęło go łapać przeziębienie. Na moją głowę spadła opieka nad dziećmi, gotowanie, sprzątanie, a do tego spełnianie jego zachcianek w postaci herbaty, ciasteczek oraz przepędzenie dzieci do drugiego pokoju, bo były zbyt głośne. W przeciwieństwie do stand-uperów z YouTuba, których oglądał - to mu nie przeszkadzało.


Mimo moich starań, kolejnego dnia mój mąż wcale nie czuł się lepiej. Za to ja czułam się coraz gorzej. Z radością wyszłam w poniedziałek do pracy. W drzwiach mój mąż drżącym głosem zapytał, czy wrócę wcześniej, by za chwilę dodać, że to nie ma sensu, bo pewnie on umrze do popołudnia.

F********ck!

– Odkąd mamy dzieci, byłam chora łącznie może 2 godziny – mówi Edyta – Tymczasem mój mąż choruje co najmniej trzy dni, kilka razy do roku – dodaje. Aż dziw, że do tej pory WHO nie wpisała "syndromu męskiego przeziębienia" na listę chorób śmiertelnych. Bo według mężczyzn pierwsze objawy infekcji pchają ich w stronę światła, a z każdą godziną stan się pogarsza, do tego stopnia, że nie wiadomo, czy wzywać lekarza, czy może już pora na księdza.

Nie mam nic przeciwko byciu opiekunką i pielęgniarką, tyle że w filmach stan pacjentów zazwyczaj poprawia się po podaniu im leków.

Tymczasem żonaty mężczyzna, gdy jego partnerka okaże zainteresowanie jego cierpieniem, zmienia się w nieznośnego bachora. – Kamil jęczy już drugą godzinę w sypialni. Tak się zdarza, od kiedy wzięliśmy ślub. Wcześniej byłam nawet z niego dumna, bo dzielnie znosił przeziębienia i nie wymagał ciągłej opieki – mówi Marta.

Nauka potwierdza: mężczyźni cierpią bardziej

Nauka rzeczywiście potwierdza, że mężczyźni ciężej przechodzą infekcje. Kyle Sue z Uniwersytetu Nowofunlandzkiego w Kanadzie udowodnił, że kobiecy układ immunologiczny lepiej niż męski radzi sobie na przykład z wirusem grypy.

Z innych badań wynika, że wysoki poziom testosteronu u mężczyzn utrudnia organizmowi walkę z wirusami. Ten hormon osłabia bowiem reakcje obronne organizmu.

Jak widać, biologia zawodzi mężczyzn w zetknięciu z chorobą, ale mam prośbę: panowie, przynajmniej próbujcie nie okazywać ostentacyjnie tego, jak ciężko przechodzicie przeziębienie.

Zimą kobiety też dopada katar, kaszel czy ból gardła, ale mimo to zbieramy się i idziemy do pracy. Jeśli nas rozłoży, wciąż jesteśmy w stanie przypomnieć sobie, gdzie są pieluchy, do której szafki włożyłyśmy cukier, a także gdzie może leżeć ta superważna kartka, którą dzień wcześniej trzymaliście w ręku, a potem gdzieś odłożyliście. Jeśli jesteś singlem, możesz chorować do woli. Jeśli jednak masz w domu dzieci, postaraj się nie być jednym z nich, twoja kobieta ci za to podziękuje.

Naprawdę słyszymy wasze prośby o herbatę, lekarstwa czy kanapkę. Zakładamy jednak, że to nie żółta febra i jesteście w stanie przynajmniej od czasu do czasu zająć się sobą – a także samodzielnie unieść szklankę wody, by popić paracetamol.

Bez względu na wszystko, warto, żebyście zapamiętali kilka podstawowych zasad:
1. O gorączce mówimy wtedy, gdy termometr wskazuje ponad 37,5 stopnia Celsjusza, a nie pół stopnia nad 36,6.
2. Herbata potrzebuje co najmniej 3 minut, żeby się zaparzyć.
3. Zawsze znajdziemy dodatkową poduszkę, by wygodniej wam się oglądało seriale na Netflixie.
4. Jedzenie z Uber Eats jest już w drodze.
5. Okład z piersi to nie jest prawdziwe lekarstwo, co najwyżej placebo.
6. Kochamy was.