"Nie wstydzę się, że ćwiczyłem z Chodakowską". Ci faceci robią "beach body" przed telewizorem

Aneta Zabłocka
Jak wygląda męski trening? Wiadomo – siłownia, sztanga, hantle. Czy w tym świecie jest w ogóle miejsce na ćwiczenia z Ewą Chodakowską? Wydawałoby się, że tak, ale gdy jesteś facetem, takie z pozoru proste sprawy potrafią się skomplikować.
Fot. Li Sun/Pexels
– Tak, byłem na diecie Chodakowskiej i ćwiczyłem z Chodakowską – przyznaje Marcin – W sumie to jest to bardzo dobry trening. Ale zastrzegam, że ja nie ćwiczę dużo. Od czasu do czasu poskaczę cardio, ale zdecydowanie wolę bieganie. Problem w tym, że na razie jestem za ciężki na bieganie, więc zacząłem dietę. Gdy waga spadnie, odstawię Chodakowską – zastrzega.

– Na razie wykupiłem dietę na dwa miesiące. Na początku powaliła mnie ilość czosnku w potrawach i ciągle brakowało mi mięsa, ale z czasem się przyzwyczaiłem. Już po tygodniu poczułem się lżejszy – opowiada.


Co jakiś czas wraca do ćwiczeń z Chodakowską. Trzy lata temu całkiem się wkręcił i zaliczył dwa programy Ewy (Bikini, Skalpel), a także filmy Tomka Choińskiego, który z nią współpracuje.

Łukasza do ćwiczeń z trenerkami z internetu namówiła żona. Przerobił już wszystkie największe nazwiska: Chodakowską, Lewandowską, Szostak i Dziurską. – To wystarczyło bym poszedł na siłownię. Teraz ćwiczę już z obciążeniem i w cyklach treningowych, ale nie da się ukryć, że swego czasu leżałem na macie przed telewizorem.

Piotr umówił się z kolegą, że w styczniu rozpoczną treningi. – On kupił ergometr, ja sięgnąłem po płyty z ćwiczeniami mojej dziewczyny. Początkowo strasznie ze mnie lał, że trenuję jak baba, ale efekt był taki, że jemu ergometr znudził się po kilku dniach, a ja ćwiczę z Chodakowską do tej pory – mówi z uśmiechem. – Nie jestem jej psychofanem, ale jej treningom zawdzięczam zrzucenie "piwnego brzucha" – chwali się.

Wstydzę się do tego przyznać
Trening bo bardzo męska rzecz. Dźwigasz sztangi, machasz hantlami, robisz groźne miny do lustra na siłowni, a po każdej serii sprawdzasz w lustrze swój triceps i biceps. Kolegom z pracy opowiadasz potem, ile podniosłeś w martwym ciągu, albo ile "wziąłeś na klatkę". Co ma powiedzieć facet, który robi przysiady i skłony przed telewizorem?

– To okropnie stresujące. Za każdym razem, gdy ktoś pyta, czy chodzę na siłownię albo kłamię, albo przyznaję, że trenuję z Chodakowską, ale mówię to półgłosem – przyznaje Dominik. – Koleżanki z pracy reagują pozytywnie, ale koledzy niestety mają bekę.

Co w tym dziwnego, że jakiś mężczyzna robi trening według przepisu Ewy Chodakowskiej? Nic. A mimo to niektórzy wciąż potrafią uznawać, że to powód do wstydu. Wystarczy zajrzeć na fora dla osób, które pracują nad swoją sylwetką. Zajrzałam.

"Zabrałem się za treningi Chodakowskiej, jakojako że nie mam większego doświadczenia, jeżeli chodzi o treningi. Poza tym wydało mi się to wygodne, gotowy program 45-minutowy angażujący wszystkie partie mięśni za sprawą dwóch kliknięć.

"Wciągnąłem się, a ta atrakcyjna Pani wzbudza moją sympatię, zaraża pozytywną energią, motywuje i generalizując przyjemnie się nam razem ćwiczy" – napisał jeden z użytkowników na forum dla kulturystów.

W odpowiedzi usłyszał:

"Z takim podejściem to zostaniesz z treningiem dla babeczek i tak będziesz wyglądał”.

"Tylko nie ćwicz na różowych hantlach".

"Trening dla facetów zrobi z ciebie chłopa! A nie jakiś program baby z końskim wyrazem twarzy"

Zastanówmy się – nawet gdyby on rzeczywiście ćwiczył różowymi hantlami, czy naprawdę ktoś wierzy, że ten kolor sprawiłby, iż ważyłyby mniej niż srebrne, a ćwiczenia nimi byłyby mniej skuteczne?

Najważniejsze wydarzyło się w głowie

Wśród fanów Ewy Chodakowskiej i jej programów treningowych są też mężczyźni, którzy otwarcie się do tego przyznają i nie mają w tym żadnego problemu.

Dominik prowadzi konto @d.boczelli na Instagramie i afiszuje się ze swoim uwielbieniem dla Ewy. Kiedyś miał sporą nadwagę. Dołączył do jednego z wyzwań Chodakowskiej i zaczął treningi. Podobnie jak tysiące innych osób chciał wygrać wyjazd z Ewą na Malediwy, obóz treningowy w tropikach był nagrodą dla najwytrwalszych uczestników "challenge'u".

Dominik codziennie wrzucał do sieci zdjęcia tego, co zjadł danego dnia i jak trenował. Nie obawiał się, że ktoś go wyśmieje. Po 50 dniach opisał swoje starania:

– Koniec tego, w co sam do końca nie wierzyłem na początku, podsumowania nadszedł czas. Efekty nie są takie spektakularne, jakbym chciał – ale najważniejsze podziało się w mojej głowie. Kiedyś w życiu nie ruszyłbym na wyścigi po schodach czy na basenie a teraz to element dnia.

Ostatecznie wyjazdu na Malediwy nie wygrał, ale jest zadowolony, bo mógł przytulić Ewę Chodakowską i jej męża podczas warsztatów, które zorganizowali dla fanów.