"Na początku powiedziałem, żeby jeszcze to przemyślała". Ojciec lesbijki o swojej relacji z córką

Aneta Olender
– Okres wyparcia trochę trwał. Sugerowaliśmy jej, że powinna to przemyśleć, radziliśmy, by poszła do psychologa albo na terapię. Bo może wszystko się jej jedynie wydaje? – przyznaje w rozmowie z nami ojciec lesbijki. Jest gotów rozmawiać całkowicie otwarcie, ale prosi o zachowanie anonimowości.
Wiele młodych ludzi, boi się przyznać najbliższym, że są homoseksualistami. Nie chcą być odrzuceni. Fot. Pexels
Kiedy się pan dowiedział?

Nasza córka ma dziś 27 lat, więc było to jakieś trzy lata temu. Wszystko wydarzyło się niejako na raty. Przez dłuższy czas nas sondowała, na różne sposoby badając to, jak zareagujemy z żoną. Chciała wiedzieć czy jesteśmy homofobiczni czy nie. Obserwowaliśmy też jej niepowodzenia w kolejnych związkach z chłopakami.

Później zaczęła przebąkiwać, że nie wie czy jest hetero, że być może jest biseksualna. Któregoś dnia wprost oświadczyła, że jest lesbijką, ale i tak w ogóle nie byliśmy na to przygotowani.

To był szok?

W pewnym sensie tak. Zwłaszcza dla mojej żony. Ja przeżyłem to mniej emocjonalnie. W głowie oczywiście błyskawicznie zaczęły pojawiać się myśli, że to nasza jedyna córka, że trzeba pożegnać się z perspektywą wnuków. Musiałem rozstać się ze wszystkim co, jako ojciec, planowałem świadomie lub nieświadomie, Wszystko to w jednej chwili stało się nieosiągalne.


Człowiek nawet mimowolnie zaczyna obserwować innych rodziców, których dzieci zakładają rodziny – podczas gdy moje dziecko ciągle się boryka się z problemami. W jej przypadku dojrzewanie zajęło więcej czasu. Najpierw musiała uporać się ze sobą i nauczyć się żyć w nowej rzeczywistości. Dopiero później przychodzi myśl o tym, by się z kimś związać.

Zaskoczył mnie pan, myślałam, że ojcowie mają większy problem z akceptacją dzieci homoseksualnych?

To trwało to trochę zanim się oswoiłem ze zmianą, ale trzeba akceptować świat jakim jest, więc jakoś sobie to zracjonalizowałem. Córka podesłała mi i żonie link do strony Akademii Zaangażowanego Rodzica prowadzonej przez Kampanię Przeciw Homofobii i to bardzo nam pomogło.

Zaczęliśmy chodzić na spotkania z rodzicami takimi jak my. Rzeczywiście niewielu było tam ojców, a jeśli się pojawiali, to zawsze z żonami. Były albo same matki, albo pary. Nie było takiej sytuacji, żeby ojciec przychodził na spotkania sam.

Statystyki mówią, że najłatwiej jest zaakceptować córkę lesbijkę. Gorzej jest ze społeczną akceptacją gejów. Ojcom mają też problemy z akceptacją syna geja, choć najtrudniej przychodzi zaakceptowania dziecka trans- lub inter-płciowego.

Domyślał się pan wcześniej tego, że pana córka jest lesbijką?

Nie. Próbowała wchodzić w związki heteroseksualne, ale okazywały się nietrwałe. Była wycofana, chcieliśmy dowiedzieć się, o co chodzi, dlatego zaczęliśmy delikatnie. Gołym okiem było widać, że coś jest nie tak, nie funkcjonowała normalnie.

Później dowiedzieliśmy się też, że miała myśli samobójcze. Chcieliśmy jej pomóc. Mieliśmy jakieś pomysły, ale okazywały się nietrafione. Nie mogło być inaczej, bo wszystkie zakładały, że nasza córka jest heteroseksualna.

Jaka była pana pierwsza reakcja, kiedy córka powiedziała wam wprost, że jest lesbijką?

Wyparcie. Sugerowaliśmy jej, że powinna to przemyśleć, radziliśmy, by z kimś o tym porozmawiała, by poszła do psychologa czy na terapię. Bo może wszystko jej się jedynie wydaje?

Widzieliśmy przecież, że od czasu do czasu wyrażała zainteresowanie chłopakami, a oni nią, bo jest atrakcyjną, ciekawą dziewczyną.

Ten okres wyparcia trochę u mnie trwał. Człowiek zaczyna szukać wytłumaczenia, więc pojawiają się myśli, czy nie chodzi o schemat "dominująca matka i wycofany ojciec" albo czy nie pojawiły się jakieś zaniedbania społeczne. Dlatego na początku szuka się winy w sobie. Pojawiają się myśli, że może jeszcze wszystko się zmieni. Moja córka oczywiście była dużo lepiej przygotowana do tego niż my, bo zgłębiała temat przez wiele lat zanim zdecydowała się nam powiedzieć, że jest lesbijką.

Kiedy przychodzi akceptacja?

Zajęło nam to rok. Córka pojechała na wymianę studencką do Kanady i studiowała tam jeden semestr. Tam też związała się z dziewczyną. Tuż przed wyjazdem oświadczyła nam, że na 100 procent jest lesbijką.

Często jest tak, że jeśli dziecko decyduje się na wyjazd, mówi o wszystkim, co leży mu na sercu, bo czuje że za chwilę będzie daleko. Kanada jest krajem zdecydowanie mniej homofobicznym niż Polska. Inna jest tam świadomość społeczna czy rozwiązania prawne. Oczywiście homofobia też jest, ale żyje się normalniej. Odżyła w Kanadzie niemal natychmiast. To był inny człowiek.

Chciałbym wrócić jeszcze do Kampanii Przeciwko Homofobii i Akademii Zaangażowanego Rodzica. Dla mnie to jest mistrzostwo świata. Bez wsparcia ludzi stamtąd, nasz proces akceptacji córki zająłby pewnie wiele lat.

Co takiego otrzymuje tam rodzic?

Przede wszystkim porcję rzetelnej wiedzy na temat homoseksualizmu. Odbywają się spotkania z "tęczowymi" rodzinami, z parami gejów czy dziewczynami, które wychowują dzieci. Atmosfera spotkań sprawia, że można zadać nawet najbardziej intymne pytania i zrozumieć czym jest homofobia.

To doświadczenie pomogło nam zrozumieć, że homoseksualiści to ludzie niezwykle wrażliwi, że można utrzymywać z nimi przyjaźnie i że w gruncie rzeczy wszystko funkcjonuje tak samo, jak w świecie hetero, z tą różnicą, że oni inaczej budują swe związki.

Przy okazji zawarliśmy dużo nowych znajomości. Poznaliśmy rodziców, którzy są w takiej samej sytuacji jak my. To daje niesamowite wsparcie.

To pomogło nam w pełni zaakceptować własne dziecko. Córka wróciła z Kanady, a następnie wystąpiła o wizę na kolejny wyjazd. Dostała ją na rok i znowu poleciała do Kanady. Cały czas była tam z dziewczyną, wszystko jakoś funkcjonowało, ale nie chciała tam zostać.

Ważny jest dla niej bliski kontakt z rodziną i przyjaciółmi. W Polsce ma ich spore grono, a różnica czasowa powoduje, że te kontakty szybko się gubi. Wróciła do Polski i teraz mieszka w Warszawie. Próbuje ułożyć sobie życie na nowo.

Zawsze miał pan dobrą relację z córką?

Tak. Chyba mam nawet lepszą niż z moimi synami. Chociaż nie mogę narzekać, bo ze wszystkimi dziećmi mam dobrą relację. Zresztą nasi synowie też wspierają siostrę. Zawsze może na nich liczyć.

Wiadomość o tym, że jest lesbijką wpłynęła na tę relację?

Nastąpiło jeszcze większe zbliżenie. Może dlatego, że dzieci zaczęły szczerze rozmawiać? Dla niej niezwykle istotne było nasze zaangażowanie i wsparcie. Zaczęliśmy wspólnie chodzić na parady, dołączyliśmy do stowarzyszenia "My rodzice".

Gdyby dziś spotkał pan ojca, który jest na początku drogi, którą pan pokonał, co by pan mu doradził?

Wspierać i nie odrzucać. Często dzieje się tak, że dzieci homoseksualne są odrzucane przez rodziców, albo wprost i brutalnie, albo w sposób ukryty. To najgorsze co może je spotkać. Najczęściej żyją potem w stresie i zamykają się w "bańkach" osób podobnych do siebie.

Czują, że są nieakceptowani przez wszystkich, i przez szkołę, i przez rówieśników. To jest dla nich dramat. Można wtedy stracić je na zawsze emocjonalnie i fizycznie. Homofobia niszczy rodziny. Z jednej strony zewsząd słyszymy deklaracje, że walczy się o rodzinę, z drugiej – rodzinę niszczy się, jeśli nie spełnia ona jakiejś absurdalnej normy.

Jak córka radzi sobie w Polsce?

W naszym kraju są środowiska, które robią z osób homoseksualnych potwory. Nie mają wiedzy, a co więcej nie chcą jej szukać. To wszystko jest potworne. Córka bardzo źle się tu czuje, dlatego chciałaby by wyjechać do Berlina. By być blisko.

Bardzo dużo osób LGBT wyjeżdża z Polski. Z reguły to ludzie wrażliwi, inteligentni i wykształceni. Zawodowo bardzo dobrze sobie radzą. Są cenni ekonomicznie, co dostrzegają eksperci. Stworzono nawet wskaźnik nazwany "Gay Index", widać jego korelację z rozwojem "klasy kreatywnej". Widać po nim jak homofobia niszczy społeczeństwa.

Nasza córka skończyła trzy kierunki studiów. Poszukuje teraz swojego miejsca, swojej drogi życiowej i zawodowej.

Boi się pan o nią?

Oboje się boimy. Jednym z czynników jest jej męska ekspresja, jeśli chodzi o ubiór czy wygląd. Mocno Ma subtelną urodę, ale w tramwaju czy metrze ludzie nie wiedzą, jak się do niej zwracać, bo wygląda na młodego chłopaka. Zdarzają się zaczepki czy agresja.

Ten lęk ciągle nam towarzyszy, bo dziś agresja pojawia się tak po prostu. Kiedyś odbierałem syna z dworca i poszliśmy na drobne zakupy. Miał na sobie kolorowe spodnie, bo taka moda była wtedy w Warszawie. Grupa pijaczków uznała, że jesteśmy gejami. Byli bardzo agresywni, musieliśmy prosić ochronę sklepu, żeby odprowadzili nas do samochodu.

To też uświadamia, że ludzie nieheteronormatywni cały czas muszą być czujni, żeby się nie wychylić, nie powiedzieć za dużo. To wieczne życie w konspiracji jest dla nich niezwykle obciążające psychicznie.

Miał pan myśli w rodzaju "a co ludzie powiedzą"?

Tak. Córka nie jest już dzieckiem, więc pojawiają się rozmaite pytania, o plany życiowe czy partnera. Dlatego staramy się utrzymywać kontakt z osobami, które bez problemu akceptują osoby homoseksualne.

Najpierw badamy, czy nasi znajomi są homofobami. Rozmawiamy, odwołujemy się do bieżącej sytuacji i szybko przekonujemy się, czy danej osobie można zaufać, czy nie. Budujemy grono sojuszników. Wieść oczywiście rozejdzie się prędzej czy później, ale nie ma przynajmniej momentu, kiedy dopada nas homofobia. Truciznę w małych dawkach łatwiej neutralizować.

Dziś jest pan bardziej na to przygotowany?

Tak. Teraz już nawet mogę rozmawiać z kimś, kto jest homofobem i stawić czoło jego argumentacji. Problem polega jednak na tym, że z takimi ludźmi nie da się rozmawiać. Mów co chcesz, a oni i tak wiedzą, że to zboczenie. Nic do nich nie dociera.

Jaka jest pana córka?

Uważam, że jest super. Jest bardzo inteligentna, wrażliwa społecznie, jest walczącą feministką. Zresztą my wszyscy jesteśmy feministami. Mam na myśli społeczne postulaty, a nie płeć społeczną, czyli "potwora gender". I myślę, że będzie wspaniałą mamą, a my jako dziadkowie będziemy pomocni.