"Jak ty zaparkowałaś?", "Czemu to takie słone?", "Ty naprawdę tu sprzątałaś?". Być może twoja partnerka nie jest mistrzynią kierownicy. Być może ta jajecznica czy zupa jej nie wyszły. Ale tobie też nie wszystko wychodzi, prawda. I nie lubisz być krytykowany, gdy popełnisz błąd. Skoro wiesz, że krytyka jest wkurzająca, to nie krytykuj.
"Jeździsz jak typowa baba", "No wiadomo, blondynka". Etykiety są dobre jedynie na produktach. Przyklejanie "łatek" w rozmowach z innymi jest zawsze krzywdzące.
Ona ci się zwierza, opowiada o problemach z szefem czy koleżanką, a ty z pozycji mędrca stawiasz diagnozę: "Masz problemy z asertywnością!". Być może masz rację i ta diagnoza jest słuszna, ale ona nie przyszła po poradę do specjalisty, tylko chce, byś ją wysłuchał.
Najgorszy przykład to "Świetnie wyglądasz, schudłaś". Bo to nie oznacza, że ona świetnie wygląda, ale że ci się podoba i ma wyglądać tak, jak ty chcesz. Chwalenie jest potrzebne, ale wyrażane aprobaty w taki sposób jest zwykłym narzędziem manipulacji.
"Powinnaś zrobić to, powinnaś nauczyć się tego". Wbrew pozorom to nie jest dobra rada, a rozkaz. Takie wskazywanie, co ona ma zrobić, prowadzi do poczucia, że jest twoją podwładną, która musi się starać, by zasłużyć na uznanie.
"Jak jeszcze raz zrobisz coś takiego, to odchodzę". Takie zachowanie od razu pokazuje, że czujesz się kimś lepszym, a dla niej jest komunikatem, że tak naprawdę nią gardzisz. Takie teksty to najprostszy sposób na to, by poczucie własnej wartości u twojej partnerki spadło do zera.
"Powinnaś w końcu wybaczyć swojemu ojcu", "Nie należy tak pisać podania". Teoretycznie bardziej "miękkie" niż rozkazywanie, ale równie szkodliwe. Używając takich chwytów, nie krytykujesz wprost, ale wskazujesz, że twoja partnerka narusza jakieś ogólnie przyjęte normy społeczne. Tym samym pokazujesz, że czujesz się kimś lepszym, a partnerkę uważasz za niewychowane dziecko.
"Poprosiłaś już o podwyżkę?", "Jak to nie znalazłaś czasu?", "To kiedy pójdziesz pogadać z szefem?". Ty uważasz, że to zwykłe pytania, bo chcesz się czegoś dowiedzieć. Ale ona czuje się jak na przesłuchaniu. Brakuje tylko lampy świecącej prosto w oczy.
"Ja na twoim miejscu to zrobiłbym…". Tak, na pewno masz fantastyczny pomysł, ale... zatrzymaj go dla siebie. Nie jesteś na jej miejscu. I naprawdę nie ma dla niej znaczenia, co ty byś zrobił w takiej sytuacji. A jeśli będzie chciała twojej rady, to o nią zapyta.
Partnerka opowiada ci o problemach z szefem czy kłótni z przyjaciółką. A ty przerywasz, żeby poinformować, że twój szef zrobił coś znacznie gorszego albo twój kumpel wkurzył cię znacznie bardziej. W ten sposób dajesz jej sygnał, że jej problemy są mało istotne, bo twoje są poważniejsze. Efekt będzie taki, że straci do ciebie zaufanie i przestanie się zwierzać.
Ona przeżywa silne emocje, na przykład po waszej kłótni, a ty wyciągasz arsenał racjonalnych rozwiązań i logicznych argumentów. Nawet jeśli chcesz dobrze, to takie zachowanie to strzał kulą w płot. Twoje logiczne wywody sprawią jedynie, że partnerka poczuje się zlekceważona. Zauważ jej emocje i przytul. Na argumenty przyjdzie czas.
Kolejne z zachowań pozornie niegroźnych. "Nie przejmuj się", "Uspokój się", "Głowa do góry, wszystko będzie dobrze". To wcale nie pomaga, przeciwnie, dla partnerki jest sygnałem, że "nie dźwigasz" jej kłopotów, tylko chcesz je jak najszybciej od siebie odsunąć, czyli de facto je bagatelizujesz.
Źródło: Gordon Training International (GTI)
Czytaj także: https://dadhero.pl/289240,klotnie-z-partnerem-trwajace-cala-noc-uratuj-zwiazek-inaczej