Pierwszy raz leciałem samolotem jako 17-latek. Moja córka miała… 8 miesięcy. Wiadomo, świat się zmienia. Różnica wieku może szokować, ale przecież moi rodzice pierwszy raz lecieli samolotem w okolicach czterdziestki. To normalne. Ale skoro współczesny świat stawia przed nami takie "wyzwania", to… kiedy i jak najlepiej zacząć podniebne podróże z dzieckiem?
Reklama.
Reklama.
Z jakiegoś powodu ta kwestia samolotowa rodziców mocno elektryzuje. Z medycznego punktu widzenia problematyczne jest chyba tylko, jakbyś zamarzył sobie odebrać z porodówki partnerkę z dzieckiem swoim… prywatnym samolotem. To raczej kiepski pomysł, choć oczywiście każdemu z was życzę takich kłopotów.
Realnie dziecko po tygodniu-dwóch jest gotowe do zmian ciśnienia, jakie panują w samolocie. W liniach lotniczych o tym wiedzą i dlatego większość z nich wpuszcza rodziców z takimi maluchami na pokład dosłownie chwilę po porodzie. Dla przykładu – nasz polski LOT dopuszcza lot tydzień po urodzeniu i w zasadzie to rynkowy standard. Maks to dwa tygodnie.
Niemniej jednak – temat elektryzuje. Nikogo przesadnie nie dziwi, że noworodki jeżdżą samochodami. Ba, z tego szpitala trzeba jakoś wrócić. Ale z samolotami jest inaczej i budzi to wiele kontrowersji. Głównie natury – mam wrażenie – psychologicznej. Bo jak to tak, zamknąć się z dzieckiem w samolocie… i co jak będzie płakać? A co, jak uszy będą bolały przy starcie? Ludzie się przecież będą dziwnie patrzeć… i tak dalej.
Także odpowiedzmy sobie na pytanie, kiedy najlepiej zacząć podniebne przygody z dzieckiem. Generalnie… to zależy.
Dziękuję, można się rozejść.
…
Okej, już poważnie. Chociaż to "zależy" było w sumie całkiem serio, bo dużo – znowu to słowo – zależy od dziecka. Oczywiście możesz być ojcem, który ma w poważaniu to, że twoje dziecko wyje wsamolocie od startu do lądowania. Są ojcowie, którzy tak postępują i… to ich święte prawo. Chociaż ja bym się zapadł ze wstydu pod ziemię, przyznaję. Ale to ja.
Jednak na koniec dnia ani to wina tego ojca, że dziecko wyje, ani też tego dziecka. Po prostu – jest w nowym miejscu, może ciśnienie, może klaustrofobicznie, może za dużo obcych ludzi, może huk silników samolotu. No życie.
Każdy ma prawo do urlopu, niektórych do lotu z ewidentnie niegotowym na taką podróż dzieciakiem zmusza życie. I już.
Dlatego też nie będę udawał, że moje poglądy w tej sprawie są jakieś ostateczne i wyjątkowe. Po prostu – ja tak zrobiłem i mi się to sprawdziło. Możesz próbować tak samo, a niektóre z tych myśli są po prostu uniwersalne. W każdym razie – moja córka w samolocie czuje się jak ryba w wodzie. Pierwszy raz leciała, kiedy miała osiem miesięcy. Dziś jest dwulatką i ma już za sobą kilka lotów po Europie.
Do rzeczy.
Po prostu spróbuj
To może brzmi idiotycznie, ale jeśli chcesz latać samolotem z naprawdę małym dzieckiem, to… przecież go nie zapytasz, co o tym właściwie uważa. Za pierwszym razem to loteria. Wtedy się dowiesz, czy samolot będzie waszym przyjacielem, czy waszym wrogiem. Przynajmniej na tym etapie. Ale da ci to już jakiś ogląd na sytuację.
Twoja pierwsza podróż samolotem z dzieckiem może być banalna zwłaszcza jeśli… lecisz z partnerką. I ona jeszcze karmi piersią. Na naszym przykładzie – córka totalnie przespała cztery pierwsze loty. Mleczko robi swoje.
W tym kontekście moment na start wypada… naprawdę szybko. W zasadzie im wcześniej zaczniesz dziecko przyzwyczajać, tym lepiej.
Ale kontynuując temat pierwszego lotu...
Nie musisz od razu lecieć na drugi kontynent, prawda?
Ten punkt nie jest specjalnie zasadny, jeśli lecisz gdzieś biznesem. W takim wypadku powiem tak: a rób pan, co chcesz.
Ale jeśli planujesz się tłuc w klasie ekonomicznej, to nie leć od razu do Dubaju, chociaż to akurat całkiem blisko tak naprawdę. Zacznij od czegoś prostszego. My zaczęliśmy od niespełna dwugodzinnego lotu do Włoch i to był dobry wybór. Osiem miesięcy, przypominam.
W takich warunkach szybko poznasz swoje dziecko w samolocie, a jeśli uznasz, że to nie na twoje nerwy, to... przynajmniej lot będzie krótki. Jeszcze tylko powrót i można nie popełniać tego błędu znowu.
Zadbaj o komfort malucha
W najróżniejszy sposób. Po pierwsze: nadajbagaż, wtedy możesz lecieć z naprawdę małym dzieckiem. Bo nie zajmujesz się noszeniem walizek i upychaniem ich do luku na bagaż podręczny, tylko noszeniem malucha. Czy po prostu dbaniem o jego potrzeby.
Po drugie: przygotuj się do tej podróży. Nie zakładaj, że twoje półtoraroczne dziecko będzie z fascynacją wpatrywać się w szybę przez trzy godziny i ani piśnie. Po pierwsze, sam doskonale wiesz, jakie to nudne. Po drugie – dziecko jeszcze szybciej się nudzi, ale to też doskonale wiesz.
Long story short: weź zabawki. Dużo zabawek. Ale też przemyśl sytuację. To nie twój prywatny samochód, gdzie potem możesz przez dwa tygodnie zbierać kawałki puzzli czy cokolwiek. Raczej postaw na coś, czego nie będziesz musiał wyciągać spod nóg pasażera z rzędu za tobą.
Nie bój się spróbować jeszcze raz
Tak, wiem, łatwo powiedzieć, jeśli dziecko wyło ci na rękach przez trzy godziny. Ale jeśli lot na Kretę 2023 nie wyszedł, to nie jest powiedziane, że lot na Majorkę 2024 też będzie niewypałem.
Przecież sam doskonale wiesz, jak szybko zmienia się twoje dziecko.
No dobrze... to kiedy zacząć?
W moim odczuciu i w myśl tego, co napisałem wyżej – jeszcze przed pierwszymi narodzinami. Składa się na to wiele czynników.
1. Tak, kiedy masz kilkumiesięczne dziecko, twój świat kręci się dookoła tego małego stworzenia, ale nie może się do niego ograniczać. A prawda jest taka, że jakakolwiek okazja do wyrwania się z domu w tak newralgicznym momencie dobrze zrobi tobie i twojej partnerce czy w ogóle twojej rodzinie.
Prawda jest też taka, że dziecku w takim wieku jest... trochę obojętne, gdzie się znajduje. Przy założeniu, że nie dojadą go zmiany ciśnienia (fun fact: nasza córka nigdy nawet nie pisnęła, jako niemowlak zaczęła się tylko zaskoczona dotykać za uszy), ważne dla niego jest tylko to, by być w twoich objęciach czy mamy. A samolot? No spoko, jest, bo jest.
2. Tak, może i takie dziecko nie zapamięta nic z tej podróży, ale... dowiedzione jest, że nawyki kształtuje się od czasów, o których nikt z nas nie pamięta. Więc jeśli nauczysz latać niemowlaka, jest bardzo prawdopodobne, że jako cztero- czy pięciolatek nie będzie robił ci jazdy za to, że każesz mu wsiąść do samolotu.
3. W ogóle w moim odczuciu najgorszy jest właśnie taki wiek w pobliżu półtora roku, ale to mówię na czuja. Tak jak pisałem na wstępie, mówię o tym, co u mnie się sprawdziło.
W każdym razie twoje dziecko jest już wtedy na tyle świadome, że jeśli to jego pierwszy lot, to może się mocno przerazić. Ale jest też za małe na to, żeby mu wytłumaczyć, że to nic strasznego. Po prostu łatwiej zacząć, kiedy jest już rozumne albo... nieświadome. Na którą opcję postawiłem ja sam – to już wiecie.
4. Loty po pandemii i w dobieinflacji mocno podrożały. Tak samo jak miejsca noclegowe, hotele, apartamenty itp. Więc jeśli możesz przewieźć dziecko do dwóch lat prawie za darmo na swoich kolanach, a w hotelu za nie w ogóle nie zapłacić, to... po prostu zrób to.
Po tym etapie takie podróże mogą być już naprawdę drenujące kieszeń.