Oczywiście wiem, że relacje z rodzicami są różne. Zupełnie jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację, w której – nazwijmy to trochę eufemistycznie – zredukowane relacje z matką mogą ci być na rękę.
Ale załóżmy, że relacja z rodzicami (czy szczególnie z mamą, bo to ona najmocniej zareaguje na narodziny twojego dziecka) jest poprawna, a wręcz dobra. Ja tak uważałem (w sensie w momencie narodzin córki, bo dalej tak uważam) o swojej. Może i ta relacja bywa wybuchowa, bo ja i moja mama jesteśmy z zachowania bardzo podobni, ale jednak – jest okej. I nie dostaję drgawek na myśl o weekendzie z rodzicami. Czy nawet o wspólnym urlopie.
A potem rodzi się twoje dziecko i wszystko się zmienia. I tu dochodzi do pewnego paradoksu.
Bo z jednej strony: od kiedy mam dziecko, moje kontakty z moimi rodzicami (a zwłaszcza moją mamą) uległy intensyfikacji. I to takiej znaczącej. Właściwie nie ma dnia, żebym nie zamienił z mamą zdania czy dwóch. A to wcale nie było zawsze oczywiste.
Ale z drugiej strony: niby rozmawiamy więcej, ale… prawie nigdy o mnie. I prawie też nigdy o niej, bo trochę się dostosowujesz do tego dyskursu. A w dyskursie jest rozmowa o twoim dziecku. Więc tak: rozmawiamy więcej. Ale z drugiej strony: moja mama wie o mnie chyba mniej niż kiedykolwiek. Ostatnio nawet zdziwiła się, że biegam późnymi wieczorami. Nie zdawała sobie z tego sprawy.
Rozmowy o mojej pracy czy moim samopoczuciu zostały więc zamienione na rozmowy o żłobku mojej córki czy jej samopoczuciu.
Czasami wręcz doprowadzam to do absurdu. I zamiast wysłać kolejne zdjęcie Mai na Messengerze, wysyłam na przykład… swoje selfie. Typowa odpowiedź? "Chciałam zobaczyć Maję". Sam nie wiem, czy złośliwie w reakcji na moją złośliwość, czy… szczerze. Ale już nie dopytywałem.
W każdym razie – jak poradzić sobie w takiej sytuacji? Oczywiście przy założeniu, że ta sytuacja w ogóle ci przeszkadza. Ale podejdźmy do sprawy w realny sposób. Każdy potrzebuje czasami porozmawiać o czymś innym niż o własnym dziecku. Nawet z własną matką.
1. Nie jesteś pępkiem świata – po prostu się z tym pogódź
Tak, zwłaszcza jeśli jesteś jedynakiem (ja jestem), to taka sytuacja może być dla ciebie co najmniej zaskakująca. Nagle przestajesz być oczkiem w głowie swojej mamy. To nawet nie chodzi o to, że pępowinę trzeba w końcu odciąć. Ja odciąłem już dawno, jak wyprowadziłem się z domu na studia do innego miasta. Wtedy sam byłem dzieckiem na dobrą sprawę, a posiadanie własnego nie było w nawet najodleglejszych planach.
Rzecz po prostu w tym, że nawet takie zdroworozsądkowe zainteresowanie twoją osobą po prostu zniknie. Ale… tak to po prostu wygląda. Pogódź się z tym, zwłaszcza jeśli twoja mama już od dawna miała ochotę być babcią (chociaż mam nadzieję, że nie wypytuje cię na każdym rodzinnym obiadku o wnuczęta), a ty długo nie dawałeś jej tej przyjemności.
2. Pamiętaj, że twoja mama nie robi tego złośliwie
Kojarzysz takiego mema?
Jest ich (podobnych) w internecie cała masa, wszystkie odnoszą się do jednego wspólnego mianownika – twoja mama najprawdopodobniej będzie próbowała dać twojemu dziecku wszystko to, czego nie mogła tobie dać. Nie mówię nawet, że z jej winy. Bo może takie były czasy, bo może za dużo pracowała, bo może była za ciebie za oschła (i uważa, że przez to jesteś teraz taki i taki), bo może po prostu w sklepach niczego nie było.
To nieważne. W każdym razie (a przynajmniej sprawdza się to w przypadku moich rodziców, nawet nie tylko mamy) twoja rodzicielka da z siebie dla twojego dziecka totalnie wszystko. Czasami to znaczy też, że lekko zapomni o tobie. Ale w dobrej wierze.
3. To po prostu urok nowości
Nie chodzi o to, że chcę traktować twoje dziecko przedmiotowo – ale tak jak kupujesz nowego smartfona i po prostu się nim kilka dni bawisz, tak twoja mama będzie zauroczona twoim dzieckiem. Bo to coś nowego.
Owszem, ta fascynacja pewnie potrwa dłużej niż w przypadku smartfona (oby), ale jest duża szansa, że twoja rodzicielka sobie o tobie przypomni prędzej czy później.
Najpewniej wtedy, kiedy nie będzie już sobie radziła z twoim dzieckiem, kiedy poprosisz ją o pomoc w opiece.
4. Przeprowadź rozmowę
Skoro nikt nie zakłada złych intencji, to chyba jednak możesz przeprowadzić ze swoją mamę rozmowę. Delikatnie zasugeruj jej, żeby nie popadała w skrajność i kiedy mówisz jej, że musisz wyrwać ząb mądrości, to ona mogłaby zapytać o twoje zęby, a nie czy jej wnuczce już rosną trójki.
Ta lekcja wyrozumiałości dla ciebie zresztą się jej przyda. Bo jak to mówią – małe dziecko, mały problem. I… niestety to się raczej sprawdza. Kiedy więc będziesz miał dwumiesięczne dziecko, to z zachowań swojej mamy może będziesz nawet się trochę śmiał.
Ale kiedy będziesz miał dziecko dwuletnie, będziesz chciał, żeby twoja mama rozumiała, jak ci ciężko. Zamiast tylko pytać, kiedy ją odwiedzisz i pokażesz maleństwo.