Szkoła
Zrobiliśmy to też z myślą o naszym dziecku. fot. Momentmal/Pixabay
REKLAMA

"Przepraszam, ale muszę to powiedzieć, dzieci potrafią być okrutne. W szczególności młodzież, bo maluchy są po prostu szczere, mówią, co myślą. Jednak wielu nastolatków mówi coś tylko po to, by zranić i skrzywdzić drugą osobę. Tak też było w przypadku mojego syna.

Szykują się zmiany

Do dużego miasta przenieśliśmy się na początku wakacji. Razem z żoną dostaliśmy o wiele lepiej płatną pracę i postanowiliśmy uciec z tej małej mieściny, w której dotychczas mieszkaliśmy. Nie było nam źle, czuliśmy się tam w porządku, jednak nie widzieliśmy dla siebie żadnych perspektyw. Zrobiliśmy to też z myślą o naszym dziecku.

Mikołaj doskonale gra w piłkę nożną, jest naprawdę inteligentnym, wartościowym i bardzo ułożonym chłopakiem. Niestety, w miejscowości, w której mieszkaliśmy, ani żadnej w pobliżu, nie było takiej prawdziwej szkółki piłkarskiej czy szkoły językowej. Znalezienie dobrze płatnej pracy w dużym mieście zaważyło o podjęciu decyzji.

Nowe życie

Przeprowadziliśmy się, rozpoczęliśmy nowe życie. Wynajęliśmy ładne mieszkanie, blisko nowej szkoły Mikołaja. Mieliśmy wrażenie, że wszystko układa się po naszej myśli. Wrócę jeszcze na chwilę do mojego syna. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest nieco inny niż jego rówieśnicy. Bardzo spokojny, opanowany, pomocny. Nigdy się z nami nie kłócił, nie mieliśmy z nim żadnych problemów. Uwielbia książki, języki. Zamiast nowych ubrań czy plecaka, woli dostać encyklopedię przyrodniczą. Świetny gość.

Nowa szkoła

Mikołaj poszedł do nowej szkoły. Pierwszy dzień przepełniony był mnóstwem wrażeń, emocji. Wrócił zadowolony, nie narzekał, za dużo też nie opowiadał. W sumie podczas rozpoczęcia roku szkolnego nie dzieje się nic szczególnego.

Kolejny dzień nie należał niestety do łatwych. Widziałem, że wrócił przygnębiony, bez tego blasku w oczach, bez entuzjazmu. Twierdził, że wszystko jest w porządku. Nie mówił zbyt wiele, a ja też nie chciałem go tak ciągnąć za język. Bałem się, że pomyśli, że nad wszystkim chcę przejąć kontrolę, że za bardzo wtrącam się w jego życie.

Pękł

Kiedy kolejnego dnia wróciłem z pracy i spojrzałem na Mikołaja, byłem przekonany, że w szkole dzieje się coś złego. Miałem pewność, znam swojego syna. Poszliśmy do pokoju, na taką męską rozmowę, tylko ja i on. Bez mamy. Czułem, że tek będzie lepiej.

Powiedziałem wprost, że się o niego martwię i żeby wreszcie przestał ukrywać. Żeby nie udawał, że wszystko jest w porządku. Pękł. Posmutniał. Powiedział, że więcej do tej szkoły nie pójdzie. Nie mogłem zrozumieć dlaczego. Co się takiego stało? Ktoś go skrzywdził?

Po kilku minutach milczenia, które było tutaj bardzo potrzebne, cichym i nieco drżącym głosem przyznał, że koledzy go wyśmiewają i wytykają palcami, bo nie ma markowych ubrań, butów, czapki czy plecaka. Nie wiedziałem, co powiedzieć, zamurowało mnie. Mikołaj jednak od razu podkreślił i powiedział stanowczym głosem, że on markowych rzeczy nie potrzebuje. One nie są mu do szczęścia potrzebne. Szkoda na nie kasy.

Czułem, jak łzy wzruszenia napływają mi do oczu. Jakiego mam mądrego syna. Ale co z tego, że on jest mądry i wartościowy, jak rówieśnicy oceniają go na podstawie tego, co ma na sobie, a nie patrzą na to, kim jest. Co ja mam teraz zrobić? Jakie rozwiązanie będzie najlepsze?".

Czytaj także: