Kłótnie między rodzeństwem, choć są czymś naturalnym, potrafią rodzica wyprowadzić z równowagi. Raz nie zwracamy na sprzeczki uwagi, drugim razem dajemy się ponieść emocjom. Michał, nasz czytelnik, napisał list, w którym podzielił się z nami złotym sposobem.
Reklama.
Reklama.
"Proszę mi wierzyć, trójka dzieci to ogromne wyzwanie. 10-letni Łukasz, 7-letni Maks i 5-letnia Oliwia. Na nudę nie narzekamy. Zawsze coś się dzieje, dom jest przepełniony energią. Wszędzie ich pełno. Kiedy mają świetne humory, dogadują się bez problemu. Razem się bawią, wygłupiają, urządzają wojnę na poduszki. Niestety, są też trudniejsze momenty i jest ich niestety całkiem sporo. Kłótnie, sprzeczki, czasami nawet przepychanki i bójki.
Tego nie da się wytrzymać
Czasami nie potrafią się dogadać za nic w świecie. Kłócą się o to, jaką bajkę obejrzą wieczorem. Zdarza się, że wyrywają sobie zabawki. Ostatnio nawet była pretensja o to, że żona przygotowała na kolację naleśniki, które chciała Oliwia, a nie tosty, na które miał ochotę Maks.
Kiedy nikomu nie dzieje się nic złego, a poziom krzyku jest do wytrzymania, nie reaguję. Udaję, że nie słyszę, wychodzę do innego pokoju, zajmuję się czymś innym. Chcę, by sami nauczyli się rozwiązywać konflikty, dochodzić do porozumienia. Niestety, z różnym skutkiem. Coraz częściej zdarzają się sytuacje, że nieporozumienie kończy się płaczem,
wrzaskiem, a nawet i popychankami. Oliwa, choć jest najmłodsza, potrafi mocno ugryźć czy uszczypnąć braci.
O ile ja jeszcze jakoś z tą szaloną trójką daję radę, to żona, która pracuje zdalnie i spędza z nimi o wiele więcej czasu, ma po prostu dość. Przyznam szczerze, że ostatnio i ja miałem tego wszystkiego po kokardkę.
Znalazłem sposób
Ile można się bić, kłócić i krzyczeć? Mają silne charaktery, są uparci, zawzięci. Cała trójka. Chyba po mnie. Te nieporozumienia i sprzeczki stały się już nie do wytrzymania.
Wiecie co? Znalazłem na to sposób. Wystarczyła jedna "rzecz", by dzieci zmieniły się nie do poznania. Usiedliśmy, porozmawialiśmy i doszliśmy do porozumienia.
Zaproponowałem dzieciom rozwiązanie. Każde z nich ma swój dzień. Najpierw
Oliwia, potem Maks, a na końcu Łukasz. Potem kolejka rozpoczyna się od początku. O co dokładnie chodzi? Kiedy jest dzień Oliwi, to ona decyduje jaką bajkę obejrzą wieczorem, może wybrać, co mama przygotuje na kolację, czy zaproponować, w jaką planszówkę zagramy po południu.
Nie tylko przywileje
Jednak żeby nie było tak sielsko i anielsko, dziecko, które ma przywileje danego dnia, ma też i tego samego dnia obowiązki. To ono wyrzuca śmieci, jak jest taka potrzeba, pomaga
nakryć do stołu czy powycierać kurze. Takie zasady obowiązują w naszym domu od
ponad trzech tygodni. Póki co dzieci trzymają się wszystkich ustaleń. O kłótniach i sprzeczkach zapomnieliśmy. Powrócił ład, spokój i harmonia. Nie wiem, ile wytrzymają, mam nadzieję, że długo. Jednak póki co ten prosty sposób uratował nasze życie.