Mogę się z tobą założyć, że wędrując o poranku po warszawskich parkach, wskażę z całkiem niezłą skutecznością każdego ojca, który jest na długim wybieganiu lub wyrwał się z domu na szybką "5". Coś takiego jest w sprężystości tych facetów i ich zadowolonej minie, że wiem, że czas, który teraz spędzają, jest wyszarpaną z pieluch i prac domowych chwilą dla siebie.
Reklama.
Reklama.
Polscy ojcowie to nie są kopie Kevina Spacey w "American Beauty". Niewielu z nich przedłoży domową siłownię nad garaż. Jednak wielu wymknie się z domu na trzygodzinny bieg budujący wytrzymałość albo rzuci do wody i pokona kilka basenów. Otóż polski tata idzie na dwór i tam oddaje się sportowemu szaleństwu.
Kolarstwo
Będąc ostatnio na siłowni i biorąc udział w zajęciach ze spinningu, chciałam od razu chwycić za telefon. Ewidentnie po Polsce rozlał się "efekt Karasia", bo na zajęciach rowerowych byli niemal sami faceci. Wszyscy, jak jeden mąż, ubrani w profesjonalne kolarskie wdzianka. Jestem przekonana, że ma to związek z występem Roberta Karasia w 10-krotnym Ironmanie. Do tej pory na zajęciach rowerowych towarzyszyły mi przeważnie panie.
Jak na zawołanie po tej wizycie zaczęłam wszędzie zauważać kolarzy. I nie tylko tych w obcisłych wdziankach. Ojcowie kochają rowery, część z nich włączyła kolarstwo do swojego życia rodzinnego i dzielnie w deszczu i słońcu podrzuca dzieciaki do przedszkola. Ale wielu pojawiło się na ulicach samotnych mężczyzn, którzy gnają na złamanie karku na rowerach.
Znałam ojców, którzy przyjeżdżali do pracy na rowerze kilkanaście kilometrów, na Facebooku poznałam kierowców TIR-ów, którzy biorą rower na przyczepę i w czasie przerw potrafią przejechać kilkadziesiąt kilometrów dla rozrywki i rozruszania kości. Mój dobry kolega rzucił się w wir jazdy górskiej i akrobacji rowerowych niedługo po tym, jak został ojcem.
Wszyscy oni mają cel - zadbać o siebie jak nigdy dotąd. A zaraz potem znaleźć aktywność, która pozwoli walczyć z codziennym stresem oraz trudami wychowania dzieci. Według nowego raportu "Tata" Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę uważa, że ich głównym zadaniem jest uprawianie z dziećmi sportu.
Bieganie
Większość ojców, których znam, ma już za sobą przebiegnięty maraton. A nawet kilka. Po co to robią? By udowodnić innym, ale przede wszystkim sobie, że jeszcze mogą i da się połączyć domowy obiad z kotletem i mizerią z wysportowaną sylwetką. Dopóki nie zostali ojcami, nie biegali. Unikali aktywności fizycznej i trudno byłoby ich zaliczyć do ambasadorów zdrowego odżywiania.
Dopiero siedzenie na kanapie z resztkami odgrzanej pizzy i świadomość, że jeszcze nigdy nie zdobyli liczącego się dla nich medalu, popycha ich do sklepu sportowego i oznajmienia żonie, że zaczynają przygotowania do maratonu. Co z tego, że nigdy nie biegali?
Krzysztof, gdy tylko urodziła mu się córka, zaczął interesować się triatlonem. - Zwariowałem, gdy tylko się urodziła. Chciałem być silny i żyć wiecznie, aby zawsze móc być gotowym, aby ją bronić. Owszem, treningi zabierały mi sporo czasu, ale miałem cel, który mi przyświecał.
Zgadza się ze mną, że bieganie było sposobem na wyciszenie stresu, ale podaje także jeszcze jeden powód. - Gdy zacząłem chwalić się wynikami, odezwało się do mnie wielu znajomych, także ojców, którzy gratulowali wyników, ale również pytali, czy trudno było zacząć i wyrwać się z domu. Mogę śmiało powiedzieć, że sport na nowo obudził niektóre z moich starych przyjaźni i uratowało mnie od dorosłej samotności.
Bieganie z wózkiem
Powiecie, że łatwizną jest domyślić się, że mężczyzna biegnący z kilkulatkiem w wózku to tata. Tak jest, ale tym razem zupełnie nie będę się czepiać. O ile powyżej opisywane aktywności mają na celu uwolnić mężczyznę od towarzystwa rodziny, tak bieganie z wózkiem tę moc wzmacnia.
Sama mam za sobą kilka kilometrów przebiegniętych z berbeciem i chylę czoła przed wszystkimi, którzy odważnie biorą na siebie ciężar pchania dodatkowych kilogramów, by "nie rezygnować z życia".
Marek Bogdoł, prowadzący profil "Droga do Tokio", który jest osobiście moim ulubionym maratończykiem. Startował już między innymi w Tokio, Berlinie, Nowym Jorku czy Chicago. Ze swoją córką Magdą przebiegł ponad 2800 km. Z małą w wózku zaliczył już trzy półmaratony.
W rozmowie z dad:Hero mówił tak: "Fajnie jest być częścią dorastania dziecka i mieć poczucie, że niczego ważnego się nie przegapiło. Jestem przekonany, że dzięki wspólnym treningom, jeszcze mocniej się ze sobą zżyliśmy".
Żeby nie było - ja nie neguję uprawiania sportów przez ojców. Ja serdecznie do tego zachęcam. Oprócz wyrwania się z domowej rutyny aktywność fizyczna poprawia zdrowie i samopoczucie oraz jest wspaniałą nauką dla dzieci, które uczą się przez przykład. Zauważam jedynie, że zostając ojcem, powinieneś kupić sobie dobre buty do biegania, bo wcześniej, czy później połkniesz na to bakcyla.