Nie jestem fanem bajek dla dzieci. Rysunkowe seriale nużą mnie i zawsze doszukuję się w nich nieścisłości. Z tą jest inaczej. Chłonę każdy jej odcinek i utwierdzam się w przekonaniu, że bycie dobrym ojcem jest banalnie proste, skoro opanował to nawet fikcyjny niebieski pies.
Reklama.
Reklama.
Tata w popkulturze dziecięcej to zwykle grubas (Tata Świnka), gbur (Stoick Ważki) albo wielki nieobecny. Brakuje wśród postaci animowanych ojców, którzy byliby aktywnymi rodzicami i nie tylko zakazywali dzieciom podążać za ich pragnieniami ("Vaiana", "Happy Feet", "Jak wytresować smoka" itp.), ale też doceniali fakt, że dzieci są tylko dziećmi i mają czasem odjechane pomysły.
Powiem szczerze, że Disney + wykupiłem tylko dlatego, aby nacieszyć oczy wszystkimi filmami i serialami z uniwersum "Gwiezdnych Wojen". Konta założyłem całej rodzinie, ale najbardziej aktywnymi użytkownikami stali się najmłodsi jej członkowie. I ja. Razem z nimi na dziecięcym koncie.
Odkąd włączyliśmy serial "Bluey" na platformie, nie schodzi z codziennej ramówki. Czasem sam podpowiadam młodemu towarzystwu, że czas na bajkę, bo chcę zobaczyć przygody taty Łączki i jego córek.
"Bluey" to australijska animacja opowiadająca o rodzinie psów złożonej z mamy Chili, taty Bandita i dwóch suczek Bluey i Bingo. Jaka ta bajka jest wyśmienita!
Najbardziej oczywiście bawią mnie ukryte komentarze dla dorosłych, które są narzekaniem na rodzicielstwo, zmęczenie i przestymulowanie dźwiękami wydawanymi przez dzieci. Odcinek o polowaniu na wieloryby, gdy rodzice z kacem leżą na kanapie i dywanie, znam z autopsji.
Jednak ja nie o tym jak trafnie "Bluey" opisuje zmęczenie rodzicielskie. Dzięki obejrzeniu trzech serii tej bajki stałem się lepszym ojcem. Zaskakujące, że Bandit zawsze, ale to zawsze zgadza się na zabawę ze swoimi dziewczynkami, nawet gdy ma pracę albo nie ma ochoty.
Obserwacja narysowanego psa merdającego ogonem na wszystkie propozycje swoich córek, uświadomiła mi, jak często czułem się zmuszany do zabawy z dziećmi. W ostatnich dniach zauważyłem jednak, że rzadziej odmawiam szalonych zabaw, które maluchy proponują. Co więcej, sam je inicjuję. Wiele z nich inspirowanych jest animacją, a "pupobongosy" weszły na stałe do naszego repertuaru siłowanek i łaskotek.
Mój syn zaskoczył mnie ostatnio, mówiąc, że jest tylko jeden odcinek, gdy Bingo i Bluey mówią, że nie lubią zabawy zainicjowanej przez Bandita, we wszystkich innych to tata mówi, że "tylko nie...", ale zawsze się na nie zgadza. "Zupełnie jak ty, tato. Czasem nie chcesz się z nami bawić, ale się zgadzasz" - powiedział mój syn. Nie muszę dodawać, że moje serduszko się roztopiło jak masełko na grzance oraz zacząłem solennie zapewniać moje dzieci, że uwielbiam się z nimi bawić. Co więcej - mówiłem to z przekonaniem!
Joe Brumm, twórca serialu nie uczynił z Bandita ideologicznego wzoru ojca. Jak zdradzał w jednym z wywiadów, postać taty została stworzona na bazie obserwacji ojców, których ma dokoła siebie. Rodziców, którzy obecni są w czasie odrabiania lekcji, zabawy, wyjścia na basen czy czytania bajki na dobranoc.
Model ojcostwa niespostrzeżenie się zmienił, a popkultura dopiero teraz to zauważyła. Fajnie, że Bandit pojawił się w moim uniwersum. Czuję, że zaangażowane ojcostwo wreszcie ma swojego kreskówkowego bohatera.