Od najlepszych do tych mniej udanych, każdy jednak wart uwagi. W oczekiwaniu na kolejną "Star Wars Story" o Boba Fecie, zerknijcie na inne filmowe spin-offy "Gwiezdnych Wojen". Będziecie dobrze się bawić i zaostrzycie sobie apetyt na więcej.
Tym filmem zachwycili się także ci, którzy "Gwiezdnych Wojen" nie oglądają. Pewnie dlatego, że nie jest przekombinowany. Nie ma Mocy, mieczy świetlnych, ani gości w stylu Yody, którzy mówią szyfrem. To historia zwykłych ludzi, którzy chcą walczyć ze złowrogim Imperium.
Jeśli jesteście wyznawcami teorii, że sagę "Gwiezdnych Wojen" ogląda się od najstarszej części ("Nowa nadzieja"), a zawsze was zastanawiało, skąd ten Darth Vader wiedział, gdzie szukać Lei i po cholerę w ogóle wszedł na ten transportowiec, to w "Łotrze 1" znajdziecie odpowiedź.
Serce skrada tutaj droid K2, który jest bezczelną kupą metalu o ciętym humorze i bezpośrednich odzywkach. Pokochacie wszystkie postaci, które pojawią się na ekranie, bo to naprawdę dobrze skręcona historia, która zawsze powoduje dreszczyk ekscytacji.
Olać Hana Solo, nie wszyscy musimy wiedzieć, że był biednym dzieciakiem, który chciał się wyrwać z toksycznego (w przenośni i praktyce) środowiska ze swoją nastoletnią miłością. Chociaż jako część fabuły w filmie ma to swoje uroki.
Wreszcie wiadomo, co się dzieje we wszystkich galaktycznych tawernach. Wcześniej różne stwory tylko siedziały i piły podejrzane drinki. Nowe filmy odkrywają podziemne, kryminalne życie, które toczy się na planetach. I to jest super!
To też kolejny film z serii "Gwiezdnych...", gdzie show skrada droid. L3-37 ma cięty żarcik i jest waleczna. Już nie tak słodko-pierdząca jak R2-D2 i BB-8, które zawsze z pokorą słuchają swojego pana i śmiesznie jeżdżą. Humanoidalny robot z lekko feministycznym powerem dodaje "Solo" smaczku.
Gwiezdne Wojny: Wojny Klonów
Godzinami gadałam o tym serialu z moim tatuatorem. "Wojny Klonów" to nie jest bajeczka dla małych dzieci, a fascynująca i mroczna opowieść o walce w galaktyce i złu, które nigdy nie śpi.
"Wojny..." są świetnym zaczepieniem, jeśli szykujecie się do oglądania filmów o Ashoce Tano i Obi-Wanie Kenobim. Obie te postaci są tutaj świetnie narysowane i pokazane. Okazuje się, że sprawa Ciemnej i Jasnej strony mocy to nie takie hop siup, a rozwiązania nie są jednoznacznie dobre.
Przede wszystkim "Gwiezdne Wojny: Wojny Klonów" to skupienie na Anakinie Skywalkerze, ale postać Dartha Maula, który powraca z bratem, by siać spustoszenie i dokonać zemsty, są naprawdę dobrze skręconym wątkiem.
Rebelianci
Najpierw mnie ten serial irytował, potem przyzwyczaiłam się do Zeba i Choppera, a teraz lubię usiąść i zerkać jednym okiem, co dzieje się na ekranie.
Z każdym sezonem ten serial się rozkręca i potem nie można już oderwać się od historii Ezry. Dobry start, jeśli chcecie zaprosić dzieci do zainteresowania się galaktycznymi opowieściami.
Fajne w tych nowych filmach jest to, że nikt nie jednoznacznie dobry, a wybory, których muszą dokonać bohaterowie, nie są heroicznymi czynami, które nie przynoszą negatywnych konsekwencji. "Rebelianci" to historia grupki dzieciaków, która chciałaby żyć wedle własnych zasad, ale ciągle ktoś im daje pokręcone misje do zrealizowania.
Mandalorian
Nie, żebym uważała, że Mando jest kompletnie zły, ale w tym zestawieniu wypada słabo. Pierwsza seria ekscytowała, bo było to coś nowego, zaglądanie za kulisy innej tajemniczej nacji, przed którą drżą wszystkie istoty. Trochę jak mit rycerzy, którzy pojawiają się i zawsze mają szlachetne zamiary.
"Mandalorian" jest dobrze zagrany, to scenarzyści przedobrzyli i nie dowieźli interesującego kontentu. Ten film ma jednak to, co Disney i Lucas Film naprawdę potrafią robić - tworzyć świetne postaci drugoplanowe. Baby Yoda? Please, nie ma na świecie człowieka, który by go nie pokochał.
Czuję się trochę rozczarowana "Mandalorianinem", ale dalej jest to serial dotyczący uniwersum, które bardzo lubię i zachęcam do jego obejrzenia. Nawet tylko po to, że porozczulać się nad śpiącym Baby Yodą.