Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego w bajkach wszyscy są szczęśliwi? Bo zawsze jest jakiś poboczny bohater, który świetnie śpiewa i układa dla nich piosenkę pod tytułem "wszystko będzie dobrze, jesteście super". I to działa. Dlatego nie bój się odpuszczać, to tak naprawdę najlepsze, co możesz zrobić dla swojej rodziny.
Nie od dziś wiadomo, że najbardziej kreatywnym doznaniem jest nuda. Tak naprawdę przecież marzysz o tym, żeby w końcu położyć się i nie robić nic. Dzieci też.
Dzieci lepiej funkcjonują, jeśli mają jasno wyznaczone granice. To daje im poczucie bezpieczeństwa. Jeśli jednak któraś granica jest przez nie notorycznie naruszana, to może warto zastanowić się, dlaczego tak jest, zamiast wymuszać na nich posłuszeństwo.
Zamiast zmuszać dziecko do jedzenia i utrwalać w nim traumę, że siadanie do obiadu to preludium katorgi, naucz je cieszyć się jedzeniem.
Oto 10 rzeczy, które warto odpuścić w byciu rodzicem, aby wreszcie być szczęśliwym.
Jestem pewna, że znasz "Krainę Lodu". Weź przykład z Elsy i "Let it go" (odpuść), z zaczniesz być szczęśliwy. Nie musisz od razu uciekać w góry i budować zamku z lodu, ale po prostu daj życiu płynąć tak, jak chce.
Albo wprowadź w życie motto "Hakuna matata", czyli po prostu "nie martw się".
I ty, i twoje dzieci odetchniecie z ulgą. Tak naprawdę większość z nas wmawia sobie, że dzieci powinny zachowywać się "jakoś", a rodzice wprowadzać "jakieś" zasady.
Stąd mamy punkt pierwszy - błędne oczekiwania wobec dziecka, że coś powinno. Powinno mieć porządek w pokoju, ubierać się ładnie na wizytę dziadków albo umieć już pisać ładne szlaczki jak Henio z jego grupy przedszkolnej.
A ty powinieneś spędzać z dzieckiem quality time, kłaść się spać przed 22.00 i zdrowo się odżywiać. Jak ci wychodzi?
Opuść sobie, że coś powinno być "jakieś". Gwarantuję ci, że twoje dziecko w końcu zainteresuje się szlaczkami, gdy poczuje potrzebę, a najlepiej będzie czuło się u dziadków, ubrane w wygodne dresy.
2. Nikt nie musi być prymusem
Powiesz, że wcale nie chcesz, żeby twoje dziecko miało same piątki, ale podświadomie czujesz rozczarowanie, że wpadła kolejna 3. Myślisz o tym, że twój kumpel chodzi z synem na treningi koszyków i świetnie się bawią, ale ty nie masz na to czasu w tygodniu, a twój syn woli szachy.
Nikt nie zmusza cię do życia wedle cudzych zasad. Jak to mówiła twoja mama: "Czy gdyby wszyscy skakali z okna, też być skoczył?". Więc po co iść ślepo za ludźmi, którzy mają inna mentalność, styl życia i ambicje, niż my sami.
3. Nie forsuj swoich zasad
Dzieci lepiej funkcjonują, jeśli mają jasno wyznaczone granice. To daje im poczucie bezpieczeństwa. Jeśli jednak któraś granica jest przez nie notorycznie naruszana, to może warto zastanowić się, dlaczego tak jest, zamiast wymuszać na nich posłuszeństwo.
Dźganie cię palcem w bok w czasie pracy oznacza jedynie, że dziecko potrzebuje kontaktu z tobą. Brak chęci do zakładania rajstop pod spodnie to tylko znak, że jest mu w nich niewygodnie. Owszem, będzie mu zimno, gdy wyjdziecie, ale zastąp rajtki kombinezonem.
4. Opuść sobie ten ton
Jeszcze się w historii rodzicielstwa nie zdarzyło, aby krzyk czy podniesiony głos, przyczynił się do zacieśnienia więzi z dzieckiem. Po prostu ugryź się w język, a jeśli i tak się nie powstrzymałeś, to przeproś. Nic się nie stanie twojej dumie, a odbudujesz nadwyrężone wybuchem złości zaufanie.
5. Porzuć walkę o jedzenie
Mnie osobiście zajęło to 3 lata. Obierałam pomidorki ze skórki, sama robiłam pesto ze starannie wyselekcjonowanych listków bazylii, codziennie kleiłam pulpeciki, by moje dziecko zjadło cokolwiek! Ale oczywiście zdrowo!
A gdy opuściłam gardę, postawiłam talerz jak zawsze i po prostu usiadłam na krześle, okazało się, że co prawda najpierw syn pomarudził i pobabrał w ziemniaczkach, ale potem zjadł. I jakoś tak zostało.
Nie, nie wyrasta na wielkiego smakosza. Ma może 15 produktów, które lubi, ale zaczął próbować nowych rzeczy. Zamiast zmuszać dziecko do jedzenia i utrwalać w nim traumę, że siadanie do obiadu to preludium katorgi, naucz je cieszyć się jedzeniem. Nawet jeśli nauka ma się zacząć od podjadania smakowitych kąsków z twojego talerza.
6. Nie bądź przewodnikiem wycieczki
Wszyscy mamy większą lub mniejszą potrzebę kontroli, gdy dodamy do niej dzieci, za które jesteśmy odpowiedzialni, może skończyć się małą fiksacją na punkcie organizowania innym życia.
Nie od dziś wiadomo, że najbardziej kreatywnym doznaniem jest nuda. Tak naprawdę przecież marzysz o tym, żeby w końcu położyć się i nie robić nic. Oni też. Możecie zrealizować plan leżenia pępkiem do góry razem.
7. Nie poświęcaj się
Potrzeby rodziny są najważniejsze, ale czy uświadamiasz sobie, że też jesteś jej członkiem? Tobie też należy się odpoczynek, chwila ciszy, wyjście na miasto czy ciepła kawa. Rzucanie wszystkiego, by spełnić zachcianki kogoś innego np. żony, która każe ci posprzątać tu i teraz gdy ty dopiero co usiadłeś po patatajni z dziećmi, jest zaniedbaniem twojej potrzeby odpoczynku.
8. Przyznaj, że nie zawsze masz rację
Tak, jesteś duży i mądry, ale to wcale nie musi oznaczać, że masz najlepsze pomysły w grupie. Dlaczego idea zamówienia pizzy na obiad ma być gorsza niż godzinne stanie przy garach i lepienie kotletów? Albo ostatnie 5 minut na zabawę przed wyjściem do przedszkola od punktualnego wejścia do budynku, a potem stracenie ich na czekanie na zmianę bucików w zatłoczonej szatni? No właśnie.
9. Nie mów "nie"
"Jesteście za głośni", "biegacie za szybko", "marnujecie jedzenie, "za wolno się ubieracie" - znasz te komunikaty? Pewnie, że tak.
To teraz o nich zapomnij, bo gdyby się zastanowić, to sam nie chciałbyś od rana do nocy słyszeć, że wszystko robisz źle. Postaw się na miejscu swoich dzieci: "źle zaparzona kawa", "źle obrane jabłko", "niezdarnie założona skarpetka", "beznadziejny mail wysłany do współpracowników".
Bycie na tak i podkreślanie pozytywnych cech dzieci przyniesie wam o wiele więcej korzyści. Nie tylko wzmocni oczekiwane przez ciebie zachowania, ale także wpłynie na ich postrzeganie siebie. "Superszybko założyłeś lewy but, ciekawe, czy uda ci się też prawy?" potrafi naprawdę zdziałać cuda w kształtowaniu pewności siebie.
10. Nie radź
Rodzicom wydaje się, że mogą radzić swoim dzieciom, bo oni mieli podobne doświadczenia. Podobne jednak nie oznacza takie same. Twoje dziecko ma innych rodziców niż ty, innych kolegów, dorasta w innych warunkach materialnych, technologicznych i społecznych. Twoja rada będzie się miała jak piernik do wiatraka.
Moja terapeutka zawsze radzi za Jasperem Juulem: "Jeśli dziecko chce twojej rady, daj mu do podpisania dokument, że zrzeka się pretensji do ciebie, jeśli rada się nie sprawdzi i samodzielnie podda konsekwencjom podążania za nią".
A jeszcze gorsze jest radzenie, jeśli nikt cię o to nie prosi. Ty nie chciałeś, aby teściowa wcinała się do wychowywania twoich dzieci. Nie rób tego samego swoim pociechom.