Dzieci uwielbiają oceniać swoich rodziców. Rodzice, starają się tego unikać. Chcą, aby ich dzieci rozwijały się szczęśliwe i spokojne. Jednak czasami jedynym rozwiązaniem problemów w życiu rodzinnym jest szczerość i przyznanie, że twoje dziecko nie jest takie, jakie byś sobie życzył.
Każdy z nas chciałby, aby nasze dzieci wyrosły na mądrych, inteligentnych ludzie, którzy radzą sobie w życiu i czują się spełnieni w tym, co robią. Tak naprawdę nie muszą być mądre ani inteligentne, każdy rodzic chce, aby po prostu ich pociecha była szczęśliwa i nie ma znaczenia, z czego czerpię swoją radość. Może ona wynikać z bardzo różnych rzeczy.
Wstydzę się mojego dziecka
Oczywiście tak jest jedynie w idealnym świecie. Większość rodziców ma oczekiwania co do tego, jak będzie wyglądało życie ich dzieci. Niektórzy umieją pogodzić się, z tym, że wygląda inaczej, niż sobie zaplanowali. Inni wręcz przeciwnie.
Oczekują od dzieci zmian. Prowadzą je za rękę w poszukiwaniu kolejnych szans, nie przejmując się ich faktycznymi potrzebami. Zapewniają najlepszą edukację, uważając, że dobra ścieżka kariery to ta wybrana przez nich. Zresztą o tego typu rodzicach pisaliśmy już wielokrotnie. W końcu wiemy, że wielu z nas jest po prostu ludźmi, których celem jest jak najmniejsze spieprzenie życia naszym dzieciom. Co, jeśli spojrzymy na drugą stronę medalu?
Co, jeśli rodzice naprawdę robią wszystko, co w ich mocy, aby zapewnić dziecku odpowiedni rozwój. Starają się odkryć fascynację potomków, wspierają ich w dążeniu do osiągnięcia własnych marzeń, aby ostatecznie zobaczyć, że ich syn albo córka po prostu to zawalają. Z lenistwa, głupoty, niechęci do starania się. Czujemy zawód, ponieważ wiemy, że gdyby tylko trochę się postarały i były lepsze, ich życie byłoby lepsze.
– Nie udaję, że nie jestem odpowiedzialny za to, jakim jest człowiekiem – opowiada mi Tomasz. Tomasz przez lata był dziennikarzem, ale z czasem, zamiast pisać o ekonomii i giełdzie zaczął działać z drugiej strony. I chociaż nigdy nie narzekał na swoje zarobki, to dzięki zmianie fachu przestał przejmować się przyszłością.
Pieniądze tylko uwidoczniły jego problem
Oczywiście jego pieniądze miały jednoznaczny wpływ na syna. Gdy Tomasz osiągnął szczyty finansowe trochę ponad dekadę temu, jego syn był pierwszym człowiekiem, który je odczuwał. W końcu ojciec chciał zapewnić mu najlepsze życie: dobre szkoły, najlepszych korepetytorów i realizację pasji. – To jest tylko moja opinia, ale zawsze myślałem, że jestem dobrym tatą. Rozmawiałem z nim, słuchałem go, byłem przy nim, nie jest tak, że zrzucałem na niego kasę, aby mieć święty spokój.
Jednak syn Tomasza okazał się po prostu leniwy i woli manipulować światem niż faktycznie zrobić coś ze sobą. – Nikt nie chce się do tego przyznać, że jego dziecko go zawodzi, ale nie da się inaczej tego określić – wyjaśnia. Dodaje, że oczywiście szuka głównie winy w samym sobie, w tym, jak wychowywał syna, ale z kolejnym rokiem, gdy chłopak nic nie robi ze sobą, coraz bardziej dochodzi do wniosku, że to nie tylko jego wina.
– Dawałem mu wiele opcji, aby mógł ułożyć sobie życie, ale nie korzystał z nich. Wspierałem go w jego marzeniach, ale koniec końców rezygnował z nich i je olewał – podkreśla, że nie postawił kreski na chłopaku, ale boi się, że niedługo będzie już za późno, aby "coś z niego było".
– Zrobi wszystko, aby nie musieć nic robić – wyjaśnia Tomasz, który określa synem mianem inteligentnego, przystojnego i obrzydliwie leniwego człowieka. – Nie wierzę, że osiągnie dużo w życiu. Będzie umiał się prześlizgnąć przez jakiś czas, ale w końcu natrafi na ścianę i się podda.
Przez lata to Tomasz ułatwiał synowi każdy krok. I wie, że doprowadził do tego, że chłopak sądzi, iż wszystko w jego życiu się jakoś ułoży. Ma uczucie, że leci zawsze z zapasowym spadochronem, które nigdy nie zawiedzie. – Chciałbym, żeby nauczył się liczyć na siebie.
Moja córka jest głupia
– Moja córka jest po prostu głupia — wyjaśnia Anna, którą poznałem na jednym z zagranicznych forów internetowych. Anna przyznaje, że była na tyle zakochana w swoim byłym mężu, że nie zauważyła, jak bardzo jest ograniczony. Przez lata patrzyła, jak jego emocjonalne, behawioralne i intelektualne problemy wpływały na ich życie. A te w końcu zaczęły się objawiać również w ich córce.
– Ciężko było się pogodzić z tym, jak zauważasz w dziecku te negatywy – wyjaśnia. I przyznaje, że duży wpływ na postrzeganie jej córki ma fakt, że widzi, jakim człowiekiem stał się jej ojciec. – Była po prostu kopią mojego byłego w wielu rzeczach, a teraz gdy jest dorosła, widzę, jak to wpływa na jej życie.
Anna przyznaje, że taka świadomość boli. Widzi, że jej córka ma wszystko gdzieś, nie stara się pracować i uczyć. Chociaż ona sama ma świadomość, że możliwości córki są ograniczone, trudno jest przymusić kogoś do ciężkiej pracy. – Jeśli nie chce czegoś zrobić, to tego nie zrobi. Jest dorosła, więc jak miałabym w niej wywołać jakąś potrzebę lepszego świata?
Anna podkreśla, że czuje się często źle, gdy myśląc o swojej córce, ma świadomość, że jej ocena może być nie fair. Ale nie umie na to nic poradzić. Po prostu uważa, że zawiodła jako matka, przez co sama czuje się zawiedziona tym, kim jest jej dziecko.
Mój syn nienawidzi kobiet
– Mój syn jest prawicowym incelem – mówi Krzysztof. Poznałem go kilka miesięcy temu, pisząc tekst o tym, jak wygląda życie z synem, który nienawidzi kobiet. Wyjaśnia, że to, jak postrzega swojego syna, jest dosyć specyficzne. Ma świadomość, że chłopak radzi sobie w świecie. Ma całkiem dobrą pracę, jako programista, ale jest typowym piwniczakiem, który szczyci się swoją niechęcią do ludzi, do praw kobiet czy osób LGBT. – Jest takim typowym mirkiem z wykopu – dodaje.
Krzysztof opowiada mi, że robił wszystko, aby jego syn był szczęśliwym dzieckiem, ale im chłopak bardziej dorastał, tym stawał się coraz bardziej oddalony od ojca. Zawsze był dziwnym chłopcem, ale to mu nigdy nie przeszkadzało. Jednak z czasem internet zaczął zamieniać jego odmienność, w nienawiść do tych, którzy byli inni od niego. – Nie wiem, czy kiedykolwiek się zmieni jego podejście. Zarabia dobrze, ale nie istnieje tak naprawdę poza internetem. Wolałbym, żeby był bezrobotny, ale zrezygnował z nienawiści, która go nakręca.
Pogodzić się z własnymi błędami
Każda osoba, z którą rozmawiam, przyznaje, że jest zawiedziona tym, kim stało się jej dziecko. Wierzą, że nadal w ich przyszłości jest miejsce do rozwoju i zmiany na lepsze. Wiedzą, że w dużym stopniu to oni są odpowiedzialni za to, jakimi są ludźmi ich dzieci. I przyznają, że chociaż boli ich mówienie prawdy, wolą być szczerzy sami ze sobą, niż udawać, że wszystko jest w porządku. To jedyny sposób, aby umieć sobie pomóc.
– Rodzice nigdy się nie poddają, jeśli chodzi o własne dziecko – podkreśla Tomasz. Dodaje, że fakt, iż przestał postrzegać chłopaka w różowych barwach, jest zdrowy i dzięki temu łatwiej mu podejmować decyzje, które miałyby wpłynąć na niego pozytywnie.
– Kocham ją, ale czuję, że po prostu ją zawiodłam – mówi Anna, która sądzi, że mogła lepiej wychować swoją córkę.
Nikt z moich rozmówców nie zrzuca winy na swoje dzieci. Po prostu przyznają, że wierzyli, że ich dzieci będą kimś innym. Wiedzą, że na to, jakimi są ludźmi, ma wpływ otaczający ich świat, znajomi, ich najbliżsi, ale nie zmienia to faktu, że czują, że wszystko mogłoby być lepsze.