W ostatnich latach słowo "cameo" zaczęło tracić na znaczeniu. Kiedyś oznaczało, że na ekranie kina albo telewizora widzieliśmy gwiazdę, o której obecności nie informowały żadne materiały prasowe. Ich wystąpienie jednak musiało być króciutkie i najczęściej mieć mały wpływ na akcję.
Ostatnio znaczenie to się coraz bardziej rozmywa. Niektórzy twierdzą, że Matt Damon, którego rola w Interstellar nie została zapowiedziana to również cameo. Chociaż w wypadku postaci granej przez Damona mówimy o dużej kilkuminutowej roli w hicie.
Często ludziom wydaje się, że wystąpienie w małej roli filmowej przed zdobyciem sławy można uznać za cameo.
Zdecydowaliśmy się, więc tę kwestię wyjaśnić i po prostu wybrać sceny, które najlepiej oddają to, czym jest cameo. I chociaż ciężko było zrezygnować z dziesiątek opcji, które przychodziły nam do głowy, oto 7 najlepszych cameo w historii kina. Według nas.
Daniel Craig w "Gwiezdne Moce: Przebudzenie Mocy"
Wiele osób mogło z łatwością przegapić rolę Craiga. W końcu nie widzieliśmy twarzy Jamesa Bonda, a jedynie słyszeliśmy jego głos wydobywający się ze zbroi należącej do szturmowca. Craig pojawił się w VII epizodzie "Gwiezdnych Wojen" w jednej scenie, w której uwięziona Rey wykorzystuje moc, aby zostać uwolniona z potrzasku. Dla aktora było to po prostu spełnienie marzeń z dzieciństwa, gdyż jak przyznał, od najmłodszych lat był zakochany w świecie stworzonym przez George’a Lucasa.
Cate Blanchett w "Hot Fuzz"
Kolejne cameo, które dla wielu osób było tajemnicą do momentu przeczytania o nim w internecie. Jednak jeśli jesteście fanami Blanchett, z łatwością rozpoznaliście jej głos wydobywający się zza maski chirurgicznej, w jednej z początkowych scen hitu Edgara Wrighta. Według reżysera Cate otwarcie przyznawała się do bycia fanką "Shaun of the Dead", więc ten stwierdził, że zaproponuje jej wcielenie się w małą rolę byłej dziewczyny bohatera filmu.
Brad Pitt w "Deadpool 2"
Jeśli istniało kiedyś idealne cameo, jest nim występ Brada Pitta w "Deadpoolu". Legendarny aktor w sequelu historii szalonego superbohatera wciela się w niewidzialnego człowieka, który umiera już na początku akcji zaplanowanej przez Deadpoola i resztę. Gdy spadając ze spadochronem, trafia na kable wysokiego napięcia, możemy zobaczyć jego twarz na dosłownie ułamek sekundy. Według reżysera filmu, chociaż jego rola trwała jakieś pół sekundy Pitt pojawił się na planie, aby ją nagrać.
Channing Tatum w "This is The End"
Jest coś magicznego w tym, że film, w którym cameo goni camoe nadal był w stanie zaskoczyć chyba każdego widza. W końcu po tym jak Michael Cera wciągał koks, Rihanna waliła ludzi po twarzach, a Emma Watson biegała z siekierą, trudno było spodziewać się, że zobaczymy coś bardziej szokującego. A jednak. Pod koniec filmu mogliśmy podziwiać "najseksowniejszego mężczyznę świata 2012 roku" Channinga Tatuma w roli seksualnego niewolnika Danny’ego McBride’a.
Samuel L. Jackson w "Iron Man"
Trudno o bardziej istotny moment w kinowym XXI wieku. Cameo, które zapoczątkowała nowy etap w dziejach kinematografii. Przez wielu nienawidzony, ale taki, o którym nie zapomnimy przez wiele lat. Fakt, że w "aftercredits scene" pierwszego Irona Mana pojawił się Samuel L. Jackson w roli Nicka Fury, dawał szansę, że powstanie druga odsłona hitu z Robert Downeyem Jr.
Przed premierą ”IR” mało kto spodziewał się, że dostaniemy sequel "Iron Mana". 12 lat później Uniwersum Marvela jest kołem napędowym całego biznesu a ta kilkudziesięciu sekundowa wstawka, w której Fury chce porozmawiać o inicjatywie S.H.I.E.L.D. była jego początkiem.
Matt Damon w "Eurotrip"
Fakt, że "Eurotrip" jakimś dziwnym sposobem nie jest tragicznym filmem, nadal mnie zaskakuje. Wydawałoby się, że młodzieżowe komedie o seksie nie mogą po prostu być nigdy znośnymi produkcjami. "Eurotrip" temu zaprzeczył, ale nie wiem, czy nie odpowiada za to w dużym stopniu genialna rola Damona.
Matt w trakcie kręcenia "Krucjanty Bourne’a" w Pradze postanowił odpocząć od swojego planu zdjęciowego i odwiedzić znajomych, którzy pracowali w pobliżu nad “Eurotripem”. Tak powstała legendarna scena, w której Matt Damon śpiewa o tym, że lubi uprawiać seks z dziewczyną innego chłopaka.
Bill Murray w "Zombieland" i "Zombieland II"
Wydaje mi się, że nie ma na świecie człowieka, który nie kochałby Billa Murray'a (no poza Chevy Chasem). Dlatego, gdy Murray wcielił się w samego siebie w komedii o zombiakach, było to nie lada wydarzenie.
Zresztą wielu fanów reagowało na jego obecność na ekranie w taki sam sposób jak postać grana przez Woody’ego Harrelsona — krzycząc "BILL MOTHERFUCKING MURRAY". Dodatkowo właśnie dzięki "Zombieland" dowiedzieliśmy się, że w swoim życiu Bill Murray żałuje tylko jednego — "Garfielda".