Toksyczny związek może zniszczyć życie nawet najbardziej twardego i niezależnego człowieka. Prawda jest taka, że w tego typu związkach może znaleźć się każdy z nas. Bez znaczenia jest nasza osobowość i przeszłość. Oczywiście niektórzy ludzie są bardziej narażenie na tego typu relacje, ale nawet najpiękniej wyglądający na początku związek może się zamienić w coś, co zostawi w was blizny na całe życie.
Toksyczne relacje niszczą poczucie własnej wartości, zadowolenie z życia. Sprawiają, że zmienia się to, jak postrzegamy otaczający nas świat i samych siebie. I chociaż łatwo jest patrzeć na nie w kategoriach oprawca i ofiara, często w tych relacjach oboje partnerów musi radzić sobie z ogromem emocji. Związek jest w stanie z łatwością zamienić się w taki, który będzie wysysał szczęście i zadowolenie z życia obu osób.
Toksyczne związki zostawiają w tobie bliznę na zawsze
— W ciągu 3 lat nigdy nie usłyszałem od niej, że coś mogło być jej winą — mówi mi Tomek. Podkreśla, że każda kłótnia, dyskusja, każde negatywne wydarzenie w ich wspólnym życiu było zawsze spowodowane przez niego. Przyznaje zarazem, że ponosi część odpowiedzialności za taką sytuację, a przynajmniej tak mu się wydaje. — Możliwe, że ponieważ zakładałem, iż facet powinien być "rycerzem" przyjmowałem tę winę na siebie i nie widziałem w tym nic dziwnego. W końcu to mężczyzna powinien bardziej się starać.
Przyznaje, że w trakcie swojego związku długo starał się zrozumieć, dlaczego nie jest w stanie naprawić tej relacji. — Potem starałem się dociec, czemu mimo włożenia tak wiele pracy, nic się nie zmieniało — podkreśla. Z czasem zrozumiał, że po prostu starał się zrobić wszystko, aby być kochanym. — Sądzę, że podobnie, jak w wypadku wielu osób wynikało to z tego, że czułem się niekochany jako dziecko.
Ideał i koszmar zarazem
Gdy patrzy wstecz na swój związek, wydaje mu się, że jego dziewczyna mogła sama mierzyć się z depresją dwubiegunową. Według niego wszystko, co ich spotkało nie było jej winą, a jedynie następstwem ich wspólnych problemów, które doprowadziły do tragedii. — Były chwile, gdy była najlepszą osobą na świecie — wyjaśnia. Mówiła dokładnie to, co chciał usłyszeć człowiek spragniony miłości. Była osobą, która umiała przyciągać do siebie ludzi, jej słowa trafiały dokładnie w ich potrzeby.
Z drugiej strony umiała zmieszać Tomka z błotem, wymieniając przez godzinę wszystkiego jego wady w najdrobniejszych szczegółach. Pokazując, co z nim jest nie tak i oczekując, że zmieni się w tym momencie. Mężczyzna przyznaje, że to, co było dla niego najtrudniejsze to zrozumienie, że w obu wypadkach — pochwał i skarg, jego dziewczyna tak naprawdę nie przejmowała się nim. A on nie chciał mimo wszystko rezygnować z tego związku.
Gdy już decydował się ją zostawić, nagle umiała zamienić się w najlepszą osobę na świecie. Gdy wracał, natychmiast atakowała go ze zdwojoną siłą.
Gdy nie umiesz odejść
— Wydaje mi się, że na swój sposób po prostu byliśmy oboje uzależnieni od siebie nawzajem — dodaje. Bo nawet gdy już rozumiał, że ich związek nie ma szansy się udać, nadal do niego wracał, wiedząc, że jedyne, co go czeka to ból.
Z czasem nauczył się, że nie powinien się obwiniać za to, co go spotkało. Chociaż wiedział, że ta relacja może mieć na niego tylko zły wpływ to i tak w niej trwał. — Ogólnie wstyd za swoje działanie staje człowiekowi na drodze do przepracowania wszystkich rzeczy, które cię doprowadziły do tej sytuacji.
Tomek przyznaje, że dla niego najtrudniejsze w tym związku było poradzenie sobie z własnymi emocjami. — Możesz obwiniać innych, ale jedyne, co ma znaczenie, to wzięcie odpowiedzialności za to, co sam zrobiłeś — według niego w innej sytuacji człowiek nie będzie umiał tak naprawdę uczyć się na swoich błędach. — Nie można obwiniać drugiej osoby, bo nie zachowuje się tak, jak tego oczekujesz. Możesz próbować naprawić własne błędy, które cię doprowadziły do tej sytuacji.
Pokochać samego siebie
Mężczyzna przyznaje, że zajęło mu bardzo dużo czasu zrozumienie tego, w jaki sposób podchodził do swojego związku. Jak szukał sposobu na poczucie miłości, której tak bardzo mu brakowało. W połączeniu z niepewnościami, z którymi mierzyła się jego dziewczyna, był to przepis na katastrofę. Zamiast wspierać się wspólnie we wspaniałej relacji, trzymali się mocno powoli tonącej łodzi i nie chcieli z niej wyskoczyć, przekonani, że to jedyny sposób na szczęście.
Według wielu psychologów, aby związek mógł być udany, przynajmniej jeden z partnerów musi mieć zdrowe emocjonalne fundamenty. W ten sposób nie oceniamy siebie przez pryzmat drugiej osoby, a czujemy się pewni w swoim własnym ciele. Kłótnie w związku nie doprowadzają wtedy do załamania własnej osobowości.
Tomek przyznaje, że jego życie w ostatnich miesiącach to ciężka praca. Stara się w końcu zaakceptować swoją przeszłość i pokochać osobę, którą jest. Wie, że bez tego jest narażony na powtarzanie cyklu niezdrowych relacji. Przyznaje, że ma poczucie, że jest gotowy na kolejny związek, ale nie spieszy się z nim. Chce poznać osobę, z którą się spotyka. Wyjaśnić jej wszystko, co go martwi i czego się boi. Stara się być sobą i wie, że próby zdobycia krótkoterminowej miłości tylko go skrzywdzą. — Wierzę, że w końcu zbuduje coś, co przetrwa wiele lat. Wszystko ostatecznie zależy ode mnie.
Najgorsza była manipulacja. Nie ma nic złego w kłótni, ale fakt, że w swojej opinii nigdy nie popełniłeś błędu, oznacza, że coś jest nie tak. Mieszanka zaprzeczenia, umniejszania czyich uczuć, odbijania zarzutów i wmawiania, że ktoś oszalał i przesadza, doprowadziła we mnie do poczucia, że jestem po prostu śmieciem i ten związek to jedyne, na co zasługuje.
Jan
Sam byłem odpowiedzialny za to, co się stało. Byłem w niej strasznie zakochany i bałem się, że po prostu nie jestem dla niej wystarczająco dobry. Dlatego udawałem kogoś innego, gdy ona po prostu chciała mnie.
Bartłomiej
Zawsze myślałem, że jestem zbyt mądry i twardy, aby być ofiarą przemocy. Okazało się, że nie jestem. Na końcu marzyłem tylko o jednym, aby przyznała, że ona też zrobiła coś nie tak, ale nigdy tego nie dostałem. To ja byłem wszystkiemu winien i zasłużyłem na to, co mnie spotkało.
Michał
Łatwo było pomylić jej zachowanie z pasją i emocjonalnością. Gdy się z nią ożeniłem, okazało się, że to mieszanka depresji i alkoholizmu. Kiedyś próbowała popełnić samobójstwo, po czym obwiniła mnie i chciał zadzwonić na policję, aby zgłosić, że próbowałem ją zabić.