Ta przestrzeń w internecie jest trochę jak "Fight Club". Nie ma jednej oficjalnej strony. Nikt o niej wprost nie rozmawia. Manosfera to niewidoczna sieć serwisów, blogów i forów dyskusyjnych skupiająca mężczyzn, którzy chcą walczyć o swoje prawa, ale też tych, którzy uważają, że ich powinnością jest atakowanie kobiet. Służby w wielu krajach obserwują manosferę tak, jak organizacje ekstremistyczne.
Manosfera stanowi połączenie słów "man" i blogosfera". To umowne określenie nieformalnej społeczności mężczyzn w internecie. Jej funkcjonowanie coraz częściej budzi zaniepokojenie służb specjalnych w wielu krajach. Zaczynają one traktować manosferę jako miejsce narodzin nowego rodzaju przemocy, podsycanej przez nienawiść do kobiet i skierowanej przeciw społeczeństwu.
Nie cała manosfera to ludzie, których trzeba uważać za niebezpiecznych. Wśród jej użytkowników znajdziemy też bardzo wiele osób, którym zależy na rzeczowej rozmowie na temat równouprawnienia i praw mężczyzn.
Niestety, coraz częściej dyskurs przejmowany jest przez awanturników, którzy nie chcą rozmowy, a "wygrania dyskusji" z drugą stroną. To dzięki nim manosfera staje się przestrzenią wypełnioną przez antyfeminizm i nienawiść do kobiet.
Logika niektórych osób związanych z manosferą opiera się często na czarnobiałym postrzeganiu świata. W tym modelu kobiety to przeciwnicy, którzy starają się odebrać wolność mężczyznom.
Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet
Manosfera dzielona jest na cztery grupy. Pierwsza to osoby walczące o prawa mężczyzn, przekonani, że przepisy dyskryminują facetów. Druga, określana jako MGTOW (Men going their own way, faceci, którzy idą swoją drogą), to ludzie pogodzeni z dyskryminacją, unikający kontaktów z kobietami. Trzecia to "podrywacze", mężczyźni traktujący kobiety instrumentalnie i wykorzystujący je.
Jeszcze wreszcie grupa czwarta, incele. To osoby, które uważają, że kobiety wykorzystują seks, aby dominować nad mężczyznami. Niektórzy z nich pragną zemsty za to, że są ignorowani przez potencjalne partnerki.
Incele to grupa, która coraz częściej budzi zainteresowanie służb specjalnych jako środowisko skupiające osoby wzywające do stosowanie przemocy. Incelem określał się Elliot Rodger, który w 2014 roku zabił sześć osób i ranił kilkanaście w czasie strzelaniny na University of California. Zanim to zrobił, na swoim blogu i koncie na Youtube zamieszczał wpisy i filmy pełne nienawiści do kobiet i mężczyzn którzy, jego zdaniem, byli bardziej atrakcyjni od niego i budzili większe zainteresowanie partnerek.
W Polsce manosfera to głównie osoby walczące o opiekę nad dziećmi po rozwodach i separacjach. Wśród nich są takie organizacje jak Dzielny Tata czy Stowarzyszenie Obrony Praw Ojca i Dziecka. Niestety, jeśli spojrzeć na wypowiedzi osób związanych z tymi ruchami, można dostrzec, że często bywają toksyczne.
– Gdy żona oświadczyła mi, że powinniśmy się rozstać, nie byłem zdziwiony – opowiada Arek. Wiedział, że ich związek nie ma przyszłości, ale gdy usłyszał, że to koniec, był przerażony. Uświadomił sobie, że jeśli nie będzie grał według jej zasad, żona może pozbawić go kontaktu z dziećmi. – Przynajmniej tak mi się wydawało.
Arek przyznaje, że o rozstaniu myślał kilka lat, ale miał świadomość, że jeśli decyzji nie podejmą wspólnie, a była żona będzie mieć do niego o to pretensje, może mu utrudniać kontakty z dziećmi.
– Zdarzało mi się słuchać wywiadów z mężczyznami, którzy walczyli o swoje dzieci – wspomina. – Poznawałem historie ludzi, którym oszalałe kobiety uniemożliwiają kontakt z potomstwem. Gdy dowiedział się, że jego żona domaga się rozwodu, zaczął od rozmowy w sieci z ludźmi, którzy mają to za sobą. – Chciałem wiedzieć, jak mogę sobie poradzić, jeśli moja eks będzie chciała wojny – opowiada.
Wojna totalna
Arek przyznaje, że już w pierwszej wiadomości, którą otrzymał od członka jednego z polskich ruchów ojcowskich, wyczuł nienawiść do kobiet.
– Czytałem, że mam przesrane, że ona mnie wykończy i nigdy nie zobaczę dziecka, żebym w ogóle się poddał, bo kobiety kradną dzieci – opowiada Arek. Miał nadzieję na spokojną rozmowę i sugestie, jak powinien postępować. Zamiast tego usłyszał, że kobiety to diabły, którym zależy jedynie na alimentach. – Nikt nie próbował mi pomóc, chodziło o to, by wkręcić mnie w tę wojnę totalną – mówi Arek.
Na świecie ruchy walczące o "wyzwolenie" mężczyzn zaczęły powstawać pod koniec lat 70. Popularność zyskały w ostatnich latach dzięki sile internetu. Sieć pozwoliła na głoszenie swoich przekonań w prosty i niecenzurowany sposób.
Bycie "członkiem" manosfery początkowo nie jest niczym złym. Mężczyzna czuje się niedoceniany za to, kim jest i stara się stworzyć dla siebie przestrzeń, w której czułby się doceniany i pewny siebie. Trafia więc na strony, na których może dyskutować o swoich problemach, o braku zrozumienia, o nieudanym życiu seksualnym. Tam znajduje wsparcie u ludzi, którzy przechodzili lub przechodzą to, co on.
Męski świat
W książce "The Boy Crisis" autorzy Warren Farrel i John Gray wskazują, że w 20 krajach OECD największym czynnikiem ryzyka przedwczesnej śmierci jest bycie… mężczyzną. Mężczyźni do 50. roku życia dwukrotnie bardziej niż kobiety narażeni są na przedwczesny zgon.
Odsetek mężczyzn popełniających samobójstwo jest kilkukrotnie większy niż w przypadku kobiet. Patrząc na te liczby, można stwierdzić, że mężczyźni nie żyją wcale w bańce wypełnionej przez piłkę nożną i piwo. Często nie wiedzą, jak radzić sobie ze swoją seksualnością, problemami psychicznymi i niepewnością dotyczącą rodziny czy pracy.
Niestety, badania pokazują, że ta męska społeczność internetowa, która początkowo miała służyć przede wszystkim niesieniu pomocy innym mężczyznom, zradykalizowała się w ostatnich latach.
W ostatnich latach do tej nieformalnej społeczności dołącza coraz więcej młodych mężczyzn publikujących pełne nienawiści komentarze na temat kobiet. Społeczność, kiedyś skupiona była przede wszystkim na walce o prawa mężczyzn i ojców, staje się radykalnym ruchem facetów, którzy nienawidzą płci przeciwnej. Dzieje się tak przede wszystkim w USA, gdzie manosfera istnieje najdłużej i jest najbardziej zakorzeniona.
Mój rozmówca podkreśla, że w przestrzeni publicznej w Polsce brak miejsca, w którym można by dyskutować o prawach mężczyzn bez łatki kogoś, kto nienawidzi kobiet.
Warto rozmawiać
W Stanach ruch ten powoli dorasta. Efekty można zobaczyć między innymi na Reddicie, gdzie subreddit /r/MenLibs wypełniony jest rozmowami o problemach mężczyzn, ale można też dostrzec, że uczestnicy dyskutują w wyważony sposób. Nie zwalczają feminizmu, a raczej starają się znaleźć z nim wspólny język, walcząc zarówno o prawa kobiet, jak i o miejsce dla siebie.
– Chciałbym móc rozmawiać o moich problemach – przyznaje Arek. Wymienia tematy, które często poruszamy w naszym serwisie.
– Mówienie o tych sprawach jest w Polsce wciąż powodem do wstydu. Ktoś automatycznie zakłada, że musisz być incelem i nienawidzisz kobiet. A ja po prostu chciałbym porozmawiać o tym, jak się czuje – dodaje mój rozmówca.
Manosfera to przestrzeń potrzebna, ale niestety owładnięta zero-jedynkowym myśleniem, które sprawia, że rodzi się agresja. Pytanie, które trzeba sobie zadać, brzmi, czy jesteśmy w stanie odzyskać tę przestrzeń i zacząć naprawdę rozmawiać o tym, co ważne, zapominając o nienawiści i szukaniu winnych.