Tak, posiadanie dzieci jest po prostu niemoralne – stwierdza bez ogródek Tomasz. – Z mojego punktu widzenia tworzenie życia jest nieetyczne – dodaje. Od ponad dekady jest wojującym antynatalistą. Nie obraża się, że określam go w ten sposób. – Jestem pewien swojej opinii i tego nie ukrywam. Możesz mówić, że jestem wojujący.
Najkrócej rzecz ujmując, antynatalizm to przekonanie, że ludzkość powinna zrezygnować z prokreacji. W opinii antynatalistów sprowadzenie na świat dziecka naraża je na lata cierpień, zarówno fizycznych, jak i psychicznych.
– Dziwi mnie, że antynatalizm nie jest bardziej popularny – stwierdza Tomasz. Dodaje jednak, że ostatnio ludzie coraz mądrzej podchodzą do tematu prokreacji i coraz częściej rezygnują z posiadania dzieci. – Większość z nich robi to ze stricte egoistycznych powodów – przyznaje.
Czy szczęście warte jest nieszczęścia?
Korzenie antynatalizmu sięgają starożytnej Grecji. Jednak słowo to zostało użyte po raz pierwszy przez belgijskiego filozofa Théophile de Girauda, w jego pracy z 2006 roku “Sztuka gilotynowania prokreatorów: Manifest antynatalistyczny”.
Tomasz podkreśla, jego podejście opiera się na tym, że ludzie powinni umieć się poświęcić dla dobra ludzkości, wszechświata i świata, który nas otacza. – W dzisiejszych czasach co drugie dziecko skończy z problemami psychicznymi, depresją, myślami samobójczymi, brakiem samoakceptacji.
– Jedynym sposobem, aby nie narażać ludzi na tragedie, które ich spotykają, jest rezygnacja z bycia rodzicem – mówi. – Ludzie lubią podawać przykłady, że na świecie jest też dużo szczęścia, ale czy szczęście jednej osoby jest warte nieszczęścia innej?
Antynataliści wierzą, że jednym z największych problemów związanych z posiadaniem dzieci jest fakt, że rodzice nie pytają dzieci o to, czy chciały w ogóle pojawić się na świecie.
– Rodzą się dzieciaki, które nie mogą wstać z łóżka z powodu wyniszczających chorób, maluchy z problemami rozwojowymi, nastolatki z głęboką depresją, którzy marzą o tym, aby ich życie się skończyło – stwierdza mój rozmówca.
Tomasz podkreśla zarazem, że samobójstwo nie jest w tym wypadku odpowiedzią, bo odebranie sobie życia nie łączy się jedynie z zakończeniem własnego cierpienia. Trzeba również pogodzić się z tym, że można w ten sposób zranić swoich bliskich.
– Zresztą, aby człowiek doszedł do myśli o samobójstwie, musi najpierw zostać przeczołgany przez życie. Dlaczego powinniśmy uważać, że zmuszanie innych do cierpienia jest okej? – pyta.
Na argument, że rozmnażanie jest czynnością biologiczną, Tomasz odpowiada, że mordowanie też jest biologicznie wpisane w naturę niektórych ludzi. – Dlaczego więc nie zezwalamy na bycie mordercą tym, którzy są biologicznie do tego predysponowani? – pyta retorycznie.
Przestańmy się krzywdzić
Najbardziej go złości, gdy jego filozofia jest porównywana do nihilizmu. W opinii Tomasza antynatalizm jest jego całkowitym przeciwieństwem. – Antynataliści chcą, aby świat był lepszy. Chcą położyć kres cierpieniu. To status quo, w którym żyjemy, sprawia, że ludzie postrzegają nas jako nihilistów – mówi.
Według niego to przeciętny rodzic jest właśnie prawdziwym przykładem nihilisty. – Ludzie rozmnażający się na lewo i prawo, którzy nie przejmują się otaczającym ich cierpieniem, mają gdzieś to, że krzywdzą kolejne pokolenia. To jest epitafium nihilizmu – stwierdza mój rozmówca.
Tomasz zauważa, że ostatnie lata przyciągają wielu młodych ludzi do tej filozofii. – Powoli umierająca planeta, fakt, że na świecie jest tak wiele nienawiści, rasizmu, ksenofobii i uprzedzeń, powoduje, że młodzi ludzi nie chcą w tym wszystkim uczestniczyć – wylicza.
Ma świadomość zarazem, że większość z zainteresowanych nie ma pojęcia, czym jest antynatalizm, nawet jeśli wyznają podobne poglądy.
– W sieci krąży taki mem: "Przez to, że dwie osoby zdecydowały się uprawiać seks ileś lat temu, muszę chodzić co tydzień do terapeuty". To jest właśnie antynatalizm.
Zaznacza jednak, że antynatalizmu nie należy łączyć z depresją. – Antynatalizm jest reakcją na cierpienie – mówi i dodaje, że to cierpienie nie zawsze dotyczy osoby uważającej antynatalizm za słuszny światopogląd.
Zdaniem mojego rozmówcy ludzkość niedługo dojdzie do tych samych wniosków, co on. – Większość z nas zrozumie, że rozmnażanie się, nie jest warte wyniszczania planety i krzywdzenia zwierząt czy ludzi.
– Najważniejsze dla ludzi jest dążenie do całkowitego usunięcia nieszczęścia i bólu. To jedyne rozwiązanie, z którego jako gatunek moglibyśmy być dumni – mówi. Tomasz ma nadzieję, że ludzie w końcu to zrozumieją. – Najwyższy czas przestać się krzywdzić nawzajem.