Lubimy wszystko upraszczać. Tacy już są dorośli. Jeśli dziecko jest niegrzeczne, szukamy jednego powodu, dla którego zachowuje się w taki, a nie inny sposób. Łatwiej zrzucić winę na to, że dziecko bawi się pistoletami, niż analizować problemy, z którymi styka się w domu.
Podobnie, jeśli ma problemy z nauką, winny pewnie jest smartfon. A to, że dziecko w wieku licealnym zaczęło palić papierosy, to na pewno efekt przebywania z tym dziwnym synem sąsiadów.
Mimo że moje dzieci jeszcze nie palą szlugów ani nie urywają się z lekcji, już kilka razy zauważyłem, że rodzice, a czasami również wychowawcy, podchodzą do problemów "zerojedynkowo".
Jednym z najlepszych przykładów jest całkowity brak zrozumienia dla zjawiska gier komputerowych, które w opinii niektórych są odpowiedzialne za wszystkie złe zachowania dziecka.
W ostatnich miesiącach zauważyłem jednak kolejną rzecz, która jest nienawidzona przez nowoczesnych rodziców i wychowawców. Jest nią zabawa w wojnę.
Dzieci zawsze bawiły się w wojnę
Od tysięcy lat dzieci uwielbiają udawać wojowników (zauważcie, że mówię o dzieciach, a nie o chłopcach czy dziewczynkach). W Japonii maluchy śmigały jako samurajowie, w Polsce "dojeżdżały" Krzyżaków, w Jerozolimie walczyły z Rzymianami.
Dopiero w ostatnich kilkunastu latach wojna stała się dla rodziców czymś przerażającym. To sprawa, która krzywdzi dzieci i powoduje u nich uszczerbki na psychice.
Oczywiście rozumiem co za tym stoi. Wspominanie wojennej "chwały" naszego kraju w ostatnich latach zostało w dużym stopniu zawłaszczone przez prawicowych tępaków.
Rocznica Powstania Warszawskiego opiera się na odpalaniu racowisk w różnych punktach miasta, a na pochodach przedstawiciele prawicowych ugrupowań krzyczą, że na wypadek wojny to oni pójdą walczyć o naszą wolność.
Wszystko, co łączy się z zabawą w wojsko, w umysłach naszego pokolenia pośrednio bywa wiązane z prawicowym oszołomstwem, które szkodzi naszym dzieciom.
W końcu, gdy dorastaliśmy i braliśmy udział w "walkach", byliśmy Polakami, którzy dojeżdżali Niemców albo Rosjan. A dzisiaj, wychowując nasze dzieci, staramy się, aby nie żyły w przekonaniu, że jakakolwiek nacja powinna być postrzegana jako nasz potencjalny przeciwnik.
Do tego w mediach słyszymy o kolejnych atakach terrorystycznych w amerykańskich szkołach. Czytamy o Andersie Breiviku mordującym młodych ludzi w Norwegii.
Te wydarzenia powodują, że ludzie coraz bardziej są przerażeni, gdy zastanawiają się nad tym, w jaki sposób agresywne zabawy mogą wpływać na młode umysły.
Od lat mój syn rysuje komiksy, w których mierzą się ze sobą dwa wojska. Ponieważ jest fanem "Czterech Pancernych i psa", bo ogląda ten serial z dziadkiem, w jego świadomości każda wojna powoduje, że Polska są dobrzy, Niemcy – źli.
Wiele miesięcy zajęło mi wytłumaczenie mu, że w trakcie wojny nie ma dobrych ani złych, są jedynie biedni młodzi ludzie, którzy płacą cenę za błędy starców w garniturach.
Jednak mimo tego, nie zabraniam mu zabawy w wojnę. Dzieci mają to do siebie, że po prostu lubią udawać, że strzelają do innych. Czy naprawdę w kraju, w którym broń posiada 250 tysięcy osób, musimy się martwić, że tego typu bieganie z pistoletem jest w stanie normalizować podejście do mordowania?
Przemoc w zabawach dzieci
Zabawy mają to do siebie, że są po prostu zabawami, a praca wychowawcza rodziców nie polega na wprowadzaniu zakazów.
Jeśli twoje dziecko lubi się bawić w wojnę, czemu nie wziąć w tej zabawie udziału i wykorzystać tę okazję, aby wyjaśnić mu, jak przerażającą rzeczą jest każda bitwa, nawet taka, w której ginie choćby jeden człowiek?
Psychologowie często podkreślają, że rodzice pytają ich, jak powstrzymywać dzieci przed zabawami pełnymi przemocy. Jednak ich zdaniem nie ma czegoś takiego. Przemoc sugeruje, że w zabawie występuje agresja i brak zgody na tego typu rozrywkę.
A w świecie dzieci to zdarza się rzadko. Nawet jeśli komuś stanie się krzywda, jest to wynik przypadku, a nie świadomego działania.
Według naukowców zakazywanie zabawy pistoletami może jedynie pogłębić fascynację tego typu rozrywką. Dla najmłodszych nie ma różnicy między udawaniem, że są kierowcą autobusu, a spadochroniarzem.
Dlatego nie warto ograniczać zabaw i dziecięcej wyobraźni. Trzeba umieć wykorzystać te chwile do pracy nad dzieckiem, do rozmowy nad moralnością, złożonością świata i kruchością życia.
Niektóre badania wskazują wręcz, że chłopcy, którzy bawią udział w bardziej “agresywnych” rozrywkach są później mniej agresywni w codziennych sytuacjach.
Oczywiście nikt nie może cię zmusić, abyś pozwolił dziecku bawić się czymś, czego nie chcesz mieć w domu, ale pamiętaj – bądź szczery i powiedz dziecku dlaczego. Dowiedz się, skąd wzięła się w nich ta fascynacja. Staraj się je zrozumieć, zamiast oceniać przez pryzmat dorosłej osoby, która miała wiele lat na to, żeby zrozumieć, że broń jest zła.