"Czujemy się oszukani". Nauczyciele zaczęli protest i powiedzieli, co ze strajkiem

Artur Grabarczyk
25 czerwca 2025, 15:11 • 1 minuta czytania
"Na ten moment nie mówimy o strajku. Ale nie można go wykluczyć” – zapowiedział szef ZNP Sławomir Broniarz. fot. Tomasz Pietrzyk / Agencja Wyborcza.pl
Najpierw pogotowie strajkowe, potem wielka manifestacja nauczycieli w dniu rozpoczęcia roku szkolnego. A jak to zmusi rządu do spełnienia żądań, to może być nawet wielki strajk w szkołach. Tak ZNP zamierza walczyć o obiecane podwyżki i zmiany w Karcie Nauczyciela. Rodzice już teraz powinni się przygotować na naprawdę ciężki wrzesień.
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Rząd dużo obiecał nauczycielom, ale nie dotrzymał słowa. Dlatego teraz oni czują się oszukani i rozczarowani. Tak prezes ZNP Sławomir Broniarz tłumaczył, dlaczego nauczyciele skupieni w tym związku postanowili rozpocząć akcję protestacyjną. – Czara goryczy się wypełniła i nie ma pola do dalszych ustępstw – stwierdził Broniarz. 

Czują się "oszukani i rozczarowani". I zaczynają walkę

Protest już się zaczął, ale na razie będzie miał "miękką" formą. Związkowcy będą prowadzić akcję informacyjną, mówić o swoich żądaniach i niespełnionych obietnicach rządu, głównie tych dotyczących podwyżek.

Jeśli to nie skłoni rządu do działania, 1 września nauczyciele z całej Polski zamiast na rozpoczęciu roku pojawią się na manifestacji przed siedzibą MEN. 

A jeśli i to nie zrobi wrażenia na premierze i szefowej resortu edukacji, to związkowcy z ZNP sięgną po ostrzejsze metody nacisku.

– Na ten moment nie mówimy o strajku. Dzisiaj mówimy o innych formach i przebiegu akcji protestacyjnej – stwierdził Sławomir Broniarz. Szybko jednak dodał, że strajku "nie można wykluczyć".

Żadna z tych gróźb się nie spełni, jeśli rząd spełni żądania nauczycieli zrzeszonych w ZNP. Ma na to czas do 29 sierpnia. Do tego dnia ma zapaść decyzja o podwyżkach dla nauczycieli, a Sejm ma przyjąć projekty ustaw, których domaga się ZNP. – Liczę, że pod koniec sierpnia będziemy mogli powiedzieć, że większość naszych żądań została spełniona – stwierdził szef ZNP. 

Żądania nie do spełnienia

Szanse na to są jednak minimalne. Nauczyciele domagają się bowiem 10-procentowej podwyżki płac i tu już od 1 września 2025 roku, a rząd od dawna powtarza, że może dać  5 proc.

Do tego ZNP chce też, by od stycznia pensje nauczycieli były powiązane ze średnią krajową. To jednak wymaga zmiany ustawy, a projektu nowelizacji nie ma.

Kolejne żądania dotyczą licznych zmian w Karcie Nauczyciela, w tym jasnych regulacji dotyczących obliczania wynagrodzeń za godziny ponadwymiarowe, rozliczania czasu pracy nauczycieli, wypłat nagród jubileuszowych i ochrony emerytalnej. Te zmiany, jak chce ZNP, też miałyby zacząć obowiązywać już 1 września. 

A to, mówiąc wprost, nierealne. Po pierwsze dlatego, że MEN nie godzi się na spełnienie tych postulatów.

Po drugie, nawet jeśli Barbara Nowacka nagle przestraszyła się widma strajku nauczycieli i zgodziła się na wszystko, czego chce ZNP, to do przyjęcia ustaw potrzebne są jeszcze głosowania w Sejmie. 

A posiedzeń w wakacje będzie zaledwie kilka. Jest więc fizycznie niemożliwe, żeby rząd spełnił postawione przez ZNP ultimatum do 29 sierpnia. A to oznacza jedno – 1 września nauczyciele spotkają się w Warszawie przed siedzibą MEN. A potem zaczną naprawdę ostry protest.

Źródło: znp.edu.pl 

Czytaj także: "Mamy dość pudrowania syfa". Nauczyciele idą na wojnę z MEN i szykują straj