Rząd ograniczy dostęp do alkoholu. Koniec z alko-tubkami i nocną sprzedażą na stacjach paliw
O tym, że ustawa ograniczająca dostęp do alkoholu jest już niemal gotowa, powiedziała w wywiadzie dla Radia Zet ministra zdrowia Izabela Leszczyna. Jak zdradziła, w nowych przepisach znajdzie się zakaz sprzedaży alkoholu w tubkach przypominających popularne musy dla dzieci. To pokłosie niedawnej afery, jaką wywołała firma Voodoo Monkey, która wprowadziła do sklepów napoje alkoholowe w kolorowych saszetkach. Jak się okazało, sprzedaż takich produktów była legalna dzięki nieprecyzyjnym przepisom. Teraz ta luka prawna zostanie załatana.
Sprzedawca będzie musiał sprawdzić dowód
Co jeszcze się zmieni? – Wprowadzamy przepis, że osoba sprzedająca alkohol ma obowiązek, jeśli ma podejrzenie, że ktoś nie ma 18 lat, sprawdzić, czy dana osoba jest pełnoletnia – zapowiedziała szefowa resortu zdrowia. To też można uznać za łatanie luki w przepisach. Obecnie sprzedawcy mają prawo poprosić o okazanie dokumentu potwierdzającego pełnoletniość, ale nie jest to ich obowiązek. Teraz będą musieli legitymować kupujących alkohol.
Trzecia zmiana, o której wspomniała ministra Leszczyna w wywiadzie dla Radia Zet, to zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych w godzinach nocnych. To nie jest niespodzianka – o takim pomyśle szefowa resortu zdrowia mówiła już w kwietniu. Teraz jednak doprecyzowała, w jakich godzinach będzie obowiązywał ów zakaz. Rząd inspirował się tu decyzjami niektórych samorządów. – Tak, jak wszystkie gminy, czy miasta, które wprowadzają ten zakaz: między 22:00 a 6:00 – zapowiedziała Leszczyna.
Warto przypomnieć, że sama szefowa resortu zdrowia była zwolenniczką całkowitego wycofania alkoholu ze stacji benzynowych. – Uważam, że alkohol w ogóle nie powinien być sprzedawany na stacji benzynowej. Będę przekonywała do tego kolegów i koleżanki z rządu. Skutki leczenia osób, które nadużywają alkoholu, obciążają wszystkich podatników – mówiła w kwietniu szefowa MZ. Jak widać, nie zdołała przekonać pozostałych członków rządu do swojego pomysłu.
Po nowelizacji przepisów alkoholu nie będzie można w nocy kupić na stacjach paliw, ale w innych sklepach będzie dostępny. – Są kraje, w których w ogóle nie da się kupić w nocy alkoholu. Dlaczego nie w Polsce? Bo lepiej robić coś pożytecznego małymi krokami, żeby nie wywołać fali oburzenia pseudowolnościowców – odpowiedziała ministra Leszczyna na pytanie, czy w innych sklepach też będzie obowiązywał zakaz handlu alkoholem w nocy.
Walka z pijaństwem niezbyt radykalna
Gotowa nowelizacja ustawy trafi teraz do konsultacji społecznych, a potem pod głosowania w parlamencie. Jeśli te prace pójdą sprawnie, ograniczenia prawdopodobnie zaczną obowiązywać już od 1 stycznia przyszłego roku. Warto jednak zauważyć, że nawet po tej zmianie, Polska będzie miała jedne z najłagodniejszych przepisów antyalkoholowych w Europie.
W Szwecji, Holandii i na Litwie jest całkowity zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych. We Francji napoje wysokoprocentowe można na stacjach paliw kupować, ale tylko od godziny 8:00 do 18:00. W Hiszpanii na stacjach można sprzedawać tylko napoje o zawartości alkoholu niższej niż 20 proc. i tylko od 6:00 do 22:00. Podobnie jest w Finlandii – tu na stacjach benzynowych, ale też w innych sklepach spożywczych, można kupić tylko trunki o zawartości alkoholu do 8 proc. Po mocniejsze napoje trzeba się wybrać do specjalnych sklepów monopolowych.
Zarówno mocne, jak i słabe trunki można kupić na stacjach benzynowych w Słowenii, ale tylko od 6:00 rano do 21:00. Bardziej rygorystyczne jest prawo na Łotwie. Tam alkohol na stacjach paliw i w sklepach można kupić jedynie od 8:00 do 22:00. Jeszcze ostrzej jest w Estonii – tu stoiska z napojami wyskokowymi są otwierane dopiero o 10:00, a zamykane o 22:00. I dotyczy to wszystkich sklepów, nie tylko tych na stacjach paliw.
Przykład tych państw pokazuje, że w walce z pijaństwem można zrobić znacznie więcej niż to, co proponuje nasz rząd. I chyba trzeba zrobić więcej, bo uzależnienie od alkoholu to jeden z najpoważniejszych problemów społecznych w Polsce. Dlatego przeprowadzanie zmian "małymi krokami, żeby nie wywołać fali oburzenia pseudowolnościowców" może się okazać niewystarczające. Ale pewnie będzie potrzebna kolejna afera podobna do tej z alkosaszetkami, żeby rządzący zorientowali się, że prawo jest nieskuteczne i zdecydowali się na bardziej stanowcze działania.