Planujesz kupno używanego auta? Bądź czujny, bo wkrótce pojawi się wiele "okazji"
Na razie wszyscy skupiają się na zabezpieczaniu miejscowości, przez które ma przejść fala powodziowa bądź sprzątaniu tych, przez które woda już przeszła. Sprzątanie i usuwanie zniszczeń potrwa jeszcze wiele tygodni. Ale zanim sytuacja się unormuje, pojawią się "skutki uboczne" kataklizmu. Życie uczy bowiem, że wielkie tragedie w jednych uruchamiają najlepsze instynkty, a dla innych stają się okazją do oszustw. Dlatego niebawem na aukcjach internetowych i w komisach samochodowych należy się spodziewać wysypu aut oferowanych po wyjątkowo korzystnej cenie.
Tanio kupić, wysuszyć i sprzedać
Tak było po powodzi w 1997 roku. Wtedy jednak skala tego procederu nie była jeszcze tak duża, bo po ulicach jeździło znacznie mniej aut niż dziś. Znacznie więcej "okazji" pojawiło się w 2021 roku. Wtedy z wielką wodą nie zmagała się Polska, tylko Niemcy. I to stamtąd nieuczciwi handlarze sprowadzili do nas zalane auta. A potem sprzedawali je, oczywiście po wysuszeniu i usunięciu śladów podtopienia.
Od tamtego czasu popyt na używane auta wzrósł. Powodem jest pandemia koronawirusa, która sprawiła, że mocno wzrosły ceny nowych samochodów. To z kolei sprawiło, że więcej ludzi rozgląda się za pojazdami z drugiej ręki. Popyt na "używki" nakręcił też ceny, co widać w komisach i na aukcjach internetowych.
Fakt, że na używanych samochodach można teraz nieźle zarobić, na pewno sprawi, że znajdą się cwaniacy, którzy będą skupować za grosze podtopione samochody, a potem czyścić je i sprzedawać po znacznie wyższych cenach. Takich popowodziowych samochodów może być sporo – trzeba bowiem pamiętać, że wielka woda zalała nie tylko południową Polskę, ale też sporą część Czech, Słowacji, Austrii, Słowenii i Rumunii. Nieuczciwi handlarze będą więc mieli skąd brać swój "towar".
Nadchodzący wysyp takich trefnych aut to zła wiadomość dla tych, którzy przymierzają się do kupna samochodu. Wbrew pozorom wcale nie jest łatwo się zorientować, że pojazd, który zamierzamy kupić, jeszcze kilka tygodni temu stał po dach w wodzie. Zanim takie auto trafi na sprzedaż, jest dokładnie czyszczone, suszone, myte, więc na pierwszy rzut oka trudno dostrzec niepokojące znaki. Nie jest to jednak niemożliwe. Na co zatem zwracać uwagę?
Niska cena to nie okazja
Pierwszą rzeczą, która powinna budzić podejrzenia, jest zbyt niska cena. Jeśli oferowany pojazd jest wyraźnie tańszy niż auta tej marki, z tego samego rocznika czy z podobnym przebiegiem, to można mieć niemal pewność, że coś jest z nim nie tak. Jeśli sprzedawca będzie zapewniał, że okazyjna cena nie wynika z uszkodzeń auta, to trzeba sprawdzić jego historię, przede wszystkim to, gdzie było zarejestrowane, zanim trafiło na aukcję czy do komisu. Jeśli w dokumentach będzie informacja, że samochód jeszcze niedawno był użytkowany w Austrii, Czechach czy w którymś z dotkniętych powodzią powiatów województw dolnośląskiego, śląskiego czy opolskiego, to należy podejrzewać, że mógł mieć styczność z wielką wodą.
Czuć wilgoć, widać pleśń
Śladów dłuższego kontaktu z wodą należy też szukać w samym aucie. Nawet najstaranniejsze suszenie i czyszczenie nie usunie bowiem wszystkich śladów zalania. W ich poszukiwaniu pomocny jest węch. Wnętrze auta po zalaniu będzie bowiem wydzielać przykrą woń mokrej, zapleśniałej szmaty. Czerwone światło w głowie klienta powinno się jednak zapalić także wtedy, gdy kabina wyjątkowo pięknie pachnie. Może to bowiem oznaczać, że sprzedawca użył sporej ilości pachnideł, by zamaskować duszny zapach wilgoci.
Jeśli kabina pachnie pleśnią, to prędzej czy później tę pleśń da się znaleźć. Trzeba tylko jej szukać w trudno dostępnych miejscach, z których nie dało się jej usunąć albo ktoś nie wpadł na to, by tam czyścić. Dobrze jest na przykład całkowicie rozciągnąć pasy bezpieczeństwa i na nich poszukać charakterystycznych plam. Warto też zajrzeć pod tapicerkę, wykładzinę bagażnika czy lekko uchylić uszczelki przy drzwiach.
Powodziową przeszłość auta mogą też zdradzać reflektory i kierunkowskazy. Jeśli są zaparowane albo zmatowiałe, to można uznać, że miały kontakt z wodą poważniejszy niż jazda w deszczu. Warto przyjrzeć się też podświetleniu deski rozdzielczej i kontrolkom. Jeżeli coś nie działa, nie świeci się, dziwnie miga – to można podejrzewać, że uległa awarii instalacja elektryczna i systemy elektroniczne samochodu. To dość częsta przypadłość zalanych aut.
Dobrym testem uczciwości sprzedawcy jest też sprawdzenie auta u diagnosty czy mechanika. Warto za takie badanie zapłacić niż kupić samochód w ciemno, a potem wydawać znacznie wyższe kwoty na kolejne naprawy. A jeszcze lepszym testem jest propozycja wpisania do umowy oświadczenia sprzedawcy, że auto nie stało pod wodą w czasie powodzi. Jeśli późniejsze usterki pokażą, że handlarz minął się z prawdą, taki zapis będzie podstawą do dochodzenia roszczeń. A jeśli sprzedający będzie się wzbraniał przed podpisaniem takiego oświadczenia, to właściwie zyskujemy pewność, że auto było zalane.
Kupić? Nie kupić?
A co w sytuacji, kiedy właściwie masz pewność, że auto, które chcesz kupić, stało parę dni pod wodą? Kupować, bo przecież jeździ, a niska cena kusi? Czy raczej sobie darować? Zakup można polecić jedynie miłośnikom gier hazardowych. Jest bowiem pewne, że w takim popowodziowym aucie prędzej czy później coś się zepsuje. I jest bardzo prawdopodobne, że koszty kolejnych napraw sprawią, że kusząco niska cena stanie się w efekcie koszmarnie wysoka. Jednym słowem, nie warto. Ale z tym jest jak z paleniem – wybór należy do ciebie.
Czytaj także: https://dadhero.pl/294197,bedzie-drastyczna-podwyzka-mandatow-za-nieprawidlowe-parkowanie