Ojciec zrobił synowi weekendowy test samodzielności. Takiego lenistwa się nie spodziewał

Artur Grabarczyk
16 sierpnia 2024, 12:20 • 1 minuta czytania
Wspomnienia romantycznego wyjazdu z żoną prysły, gdy pan Kamil zobaczył, co zrobił ich syn, który został sam w domu. fot. Pexels/Kindel Media
Dzieci potrafią zaskoczyć, a im są większe, tym bardziej szokujące bywa ich zachowanie. Przekonał się o tym nasz czytelnik, który wraz z żoną wyjechał na romantyczny weekend we dwoje. W domu zostawili swojego trzynastoletniego syna. To, co zastali po powrocie, przebiło ich najgorsze wyobrażenia.
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Podobno dzieci uczą się przez naśladowanie, przede wszystkim przez naśladowanie rodziców. Pan Kamil w tę teorię nie wierzy. "Nie jestem leniwy, nie cierpię cwaniakowania i kombinowania. Moja żona tak samo. Nie mogę więc pojąć, od kogo nasz syn nauczył się takiego ściemniania i chodzenia na łatwiznę" – napisał w liście do redakcji.


Nastolatek spod klosza

Te gorzkie słowa to refleksja po poprzednim weekendzie, który dla jego syna był swego rodzaju testem samodzielności. Pan Kamil z żoną mieli 15. rocznicę ślubu i postanowili po raz pierwszy od lat spędzić ją tylko we dwoje. "Żona trochę się wahała, ale w końcu uznała, że Jasiek jest już na tyle duży, że może zostać sam na dwa dni. Ludzie młodsze dzieci zostawiają i nic złego się nie dzieje. No, ale że nasz jedynak jest trochę chowany pod kloszem, to musieliśmy go do tego naszego wyjazdu przygotować" – wspomina nasz czytelnik.

Przygotowania sprowadziły się głównie do ogarnięcia zakupów i zrobienia obiadu. Żona nagotowała gar spaghetti bolognese, bo to ulubione danie Jaśka. Jego zadanie polegało tylko na tym, żeby to odgrzać i ugotować sobie makaron. "A że tego nigdy nie robił, bo zawsze miał jedzenie podetknięte pod nos, to żona mu wszystko pokazała, krok po kroku" – pisze pan Kamil.

Przed wyjazdem oprócz zapasów jedzenia pan Kamil zostawił synowi 100 złotych, tak na wszelki wypadek. I był przekonany, że nic nie może pójść źle. Ale źle poszło wszystko. Jasiek, mimo rozlicznych ułatwień, nie ogarnął sytuacji. "Kiedy wróciliśmy w niedzielę wieczorem, zobaczyłem, że garnek z sosem bolońskim stoi tak, jak go żona zostawiła. To mi dało do myślenia, bo żona przed wyjazdem prosiła Jaśka, żeby schował to do lodówki" – wspomina pan Kamil. 

Powrót pełen niespodzianek

Jak się okazało, jego syn przez cały weekend nie zjadł ani odrobiny sosu. Powód był prosty – jak potem wytłumaczył, nie chciało mu się gotować makaronu. Kiedy zgłodniał, zamówił pizzę, a właściwie dwie – dla siebie i kumpla, którego zaprosił. O to jego rodzice nie mieli pretensji – miał wolną chatę, to sobie pozwolił na śmieciowe żarcie. Problemem nie było też to, że na pizzę, chipsy i napoje wydał całą kwotę zostawioną przez ojca – pan Kamil wręcz spodziewał się, że tak będzie.

Nie przewidział jednak jednej rzeczy. "W niedzielę Jaśkowi znów nie chciało się odgrzewać spaghetti i gotować makaronu. A że nie miał już kasy na kolejny obiad, to wykombinował, że pożyczy od sąsiadów. Okłamał ich przy tym, że my wyjechaliśmy w piątek w takim pośpiechu, że zapomnieliśmy mu zostawić kasy na jedzenie" – wspomina gorzko pan Kamil.

O tym pomyśle syna on i jego żona dowiedzieli się przypadkiem. W poniedziałek spotkali sąsiada, który żartem rzucił, że chyba mają sklerozę, skoro zostawili syna na pastwę losu, bez jedzenia i pieniędzy. "Zrobiliśmy wielkie oczy i powiedzieliśmy, że Jasiek miał i kasę, i gotowy obiad na dwa dni. Wtedy to sąsiad zrobił wielkie oczy, a potem wyjaśnił, co odwalił nasz syn" – wyjaśnił pan Kamil.

Gdzie popełniłem błąd

W niedzielę on i jego żona potraktowali syna łagodnie. Ale po tym, co wyszło na jaw w poniedziałek, skończyło się już solidną awanturą. "Jak zobaczyłem ten nietknięty sos, a potem walające się na podłodze w jego pokoju opakowania po pizzy, stripsach z kurczaka, frytkach i słodyczach, to byłem zaskoczony, bo nie spodziewałem się, że Jasiek jest aż tak leniwy. Obróciliśmy to jednak w żart. Ale akcją z tym pożyczeniem kasy to już naprawdę przegiął i mnie wkurzył" – nie kryje żalu pan Kamil. 

Skończyło się wykładem o tym, że kombinowanie i kłamstwo nie popłaca, zwłaszcza tak mało sprytne. Jasiek musiał też oddać dług ze swojego kieszonkowego i przeprosić sąsiadów za to, że ich oszukał. A w panu Kamilu ta sytuacja zasiała poważny niepokój. "Okazało się, że nie znam własnego dziecka i nie mam pojęcia, czego się mogę po nim spodziewać. Nie wiem, gdzie popełniłem błąd. Jestem na niego wściekły, ale bardziej zmartwiony tym, jak on sobie nie poradzi w dorosłym życiu. Bo jak w trudniejszych sytuacjach będzie znów głupio kombinował, to narobi sobie naprawdę poważnych kłopotów" – kończy swoje zwierzenia. 

Czytaj także: Dlaczego nastolatek już nie potrafi się uczyć? Działanie mózgu nastolatka