Masz wrażenie, że jej przestaje na tobie zależeć? Mam złe wieści – to może być quiet quitting
Niedawno rozmawiałem z kumplem, którego nie widziałem parę lat. Od słowa do słowa rozmowa zeszła na jego związek. A właściwie to ja poruszyłem ten temat pytaniem o jego żonę. Pamiętam, że zawsze była w nim bardzo zakochana, właściwie to ona go zdobyła i doprowadziła do tego, że się pobrali. Dlatego byłem mocno zaskoczony, gdy usłyszałem, że "od dłuższego czasu z Ewą dzieje się coś dziwnego".
Jest, a jakby jej nie było
– Kiedyś wręcz skakała wokół mnie, co nawet było wkurzające. Dziś potrafi się godzinami nie odzywać, a jak zaczynam rozmowę, to odpowiada półsłówkami. Jak wyjeżdżam służbowo i piszę do niej sms-y, to odpowiada zdawkowo. Nie proponuje żadnych wspólnych wyjść, wręcz unika spędzania czasu razem – wyznał Marek. I gorzko stwierdził, że czasem ma wrażenie, jakby ktoś podmienił mu żonę.
Takich zwierzeń trudno się słucha. Jeszcze trudniej coś mądrego doradzić. Ale podpowiedziałem, że powinien porozmawiać z żoną i wprost zapytać, czy jeszcze chce z nim być. Odniosłem bowiem wrażenie, że Ewa dąży do rozstania, ale chce, żeby decyzję podjął Marek. Takie postępowanie ma psychologowie określają terminem quiet quitting. Na czym dokładnie to polega, wyjaśniła niedawno dr Ewa Zielony-Koryczan, autorka instagramowego profilu "Psychologia bliskich związków".
"Quiet quitting jest zjawiskiem polegającym na stopniowym, cichym wychodzeniu z relacji przejawiającym się niemal całkowitą utratą zaangażowania. Brak jest tu jednoznacznej decyzji o zakończeniu związku. Polega na wycofaniu zamiast konfrontacji. Osoba stosująca tę strategię daje z siebie minimum, nie wykazuje się czymkolwiek ponad to, co konieczne. Nie można jednoznacznie zarzucić jej, że wycofała się ze związku, jednak daje się wyczuć, że nie jest w tej relacji w pełni zaangażowana i zmotywowana do jej ciągłego rozwoju" – tłumaczy terapeutka.
Decyzja należy do ciebie
Ten proces postępuje powoli, często trwa latami, więc nierzadko trudno zauważyć to gasnące zaangażowanie. Tym bardziej że osoba stosująca quiet quitting niczego od partnera nie wymaga, nie robi awantur, nie grozi rozstaniem. Choć zazwyczaj właśnie na rozstanie liczy. Jak wyjaśnia dr Zielony-Koryczan, taka osoba "nie doprowadza do konfrontacji, w której deklaruje chęć zakończenia związku, przekazując niejako odpowiedzialność drugiej stronie, która w pewnym momencie uzna, iż relacja w takiej formie nie zaspokaja jej potrzeb".
Psychologowie nazywają quiet quitting strategią, ale to nie jest dobre określenie. Bo, co podkreśla też dr Zielony-Koryczan, nie zawsze jest to świadome działanie. Często bywa tak, że partnerce z jakichś powodów przestaje zależeć na tej relacji, nie ma już siły, bo o nią zawalczyć, ale też nie jest w stanie jej zakończyć. I dlatego przestawia się w "tryb minimum", niejako licząc na to, że związek z czasem "sam się rozpadnie" albo partner będzie miał dość i postanowi odejść.
Właśnie tak było w przypadku żony kolegi, o którym wspomniałem wcześniej. Marek porozmawiał z Ewą i usłyszał, że ona już nic do niego nie czuje i nie widzi sensu dalszego życia razem, ale nie powiedziała mu o tym, by go nie skrzywdzić.
Rozmowa jest ważna z jeszcze jednego powodu. Jak zaznacza dr Zielony-Koryczan, nie każde mniejsze zaangażowania w związek jest zapowiedzią jego końca. "Czasami mniejsze zaangażowanie może wynikać z trudności, z którymi aktualnie zmaga się bliska nam osoba. Zamiast od razu podejmować decyzję o rozstaniu, warto przyjrzeć się szerszemu kontekstowi sytuacji. Warto zacząć od szczerej, pozbawionej wzajemnych oskarżeń rozmowy, aby określić, na ile nasze obawy mają odzwierciedlenie w rzeczywistości" – napisała w swoim poście terapeutka.
Czytaj także: https://dadhero.pl/284933,zwiazki-jak-rozstac-sie-z-partnerka-lub-partnerem-w-szacunku