Karcenie dzieci to zły pomysł. Psycholożka wyjaśnia, czego tak naprawdę uczy kara
Żaden kochający rodzic nie lubi karać swojego dziecka. Wielu wręcz mówi, że serce im się kraje, gdy muszą "wymierzyć sprawiedliwość" za złe zachowanie. Mimo to z kar trudno zrezygnować, przyjęło się bowiem, że dziecko nauczy się właściwego zachowania tylko wtedy, gdy poniesie konsekwencje niewłaściwego zachowania. Niby jest to naturalne – jest wina, to jest też kara, nie będzie kary, będzie samowola.
Kara nie działa
Takie podejście neguje jednak w ostatnich latach coraz więcej psychologów. Należy do nich Aleksandra Belta-Iwacz, terapeutka pracująca zarówno z dziećmi, jak i rodzicami. Ostatnio na swoim instagramowym profilu Mamologia stwierdziła wprost, że "kary mogą przynosić odwrotny skutek do zamierzonego", dlatego nie są dobrym narzędziem wychowawczym. – Dzieci uczą się, kiedy czują się dobrze. Uznanie więc, że dziecko zmieni swoje zachowanie, ponieważ sprawimy, że poczuje się źle, jest… paradoksem – stwierdziła.
Nie znaczy to jednak, że karane dziecko niczego się nie uczy. Przeciwnie. Tyle że to, czego się uczy, nie jest dobre i nie sprzyja prawidłowemu rozwojowi. Aleksandra Belta-Iwacz w swoim poście wymieniła cztery "umiejętności", które zdobywa dziecko dyscyplinowane poprzez kary:
1. Kara uczy, że przewaga sił i władzy jest kluczem do sukcesu. Tym samym same będą próbowały taką przewagę uzyskać i stale się będą z nami siłować.
2. Kara uczy szukać zemsty. Kiedy dziecko czuje się źle, nie wyciąga wniosków ze swojego zachowania, a zamiast tego stara się walczyć z osobą, która zrobiła coś złego przeciwko niemu.
3. Kara uczy, że rodzice nie akceptują mnie takiego, jakim jestem. Kara to informacja, że kiedy dzieje się coś trudnego, rodzic przestaje towarzyszyć dziecku, a każe mu radzić sobie samemu.
4. Kara uczy "unikania". Robienia złych rzeczy tak, by dorośli tego nie widzieli. Dziecko zaprzestaje określonego zachowania ze strachu przed karą, a nie z powodu zrozumienia swojego zachowania.
Nie znaczy to jednak, że dziecko może robić, co mu się podoba i ignorować zasady wyznaczane przez rodziców. Belta-Iwacz podkreśla, że maluch musi się nauczyć odpowiedzialności za swoje czyny. Tyle że kary w tym nie pomogą, bo one nie uczą tego, jak zachowywać się lepiej.
Niedobre dla dziecka, niedobre dla rodziców
Podobną tezę już wiele lat temu postawiła na swoim blogu psycholożka Agnieszka Stein. Ona wymieniła znacznie więcej powodów, dla których rodzice powinni zrezygnować z kar jako narzędzi wychowawczych. Jak stwierdziła, karcenie nie ma wpływu na zmianę zachowania dziecka, wywołuje za to niechęć do rodziców.
Poza tym kary rozleniwiają. Rodzice, którzy je stosują, często nie próbują już innych sposobów wpłynięcia na dziecko. Dlatego stają się bezradni – gdy kara nie skutkuje, sięgają po kolejną, bardziej dotkliwą, bo nie mają innego pomysłu. Z kolei ze strachu przed karą uczy się nie tego, jak przestać postępować źle, tylko tego, jak nie dać się przyłapać.
Efekt jest taki, że rodzice tracą więź z dzieckiem – ono się ich boi, widzi w nich jedynie "policjantów", którzy będą egzekwować sprawiedliwość, a nie bliskich, którzy spróbują je zrozumieć. To sprawia, że ci, którzy powinni kojarzyć się z poczuciem bezpieczeństwa, stają się coraz bardziej obcy.
No dobrze, ale co w zamian? W jaki sposób skłonić dziecko do zmiany zachowania czy przestrzegania zasad bez karania go? Aleksandra Belta-Iwacz jako rozwiązanie proponuje rozmowę, podczas której dziecko wyraźnie usłyszy, dlaczego nie powinno się zachowywać w dany sposób, co może być skutkiem jego działań. To metoda znacznie trudniejsza niż szlaban na bajki, bo wymaga żelaznej konsekwencji i nie przynosi błyskawicznych efektów. Ale każe maluchowi zastanowić się nad tym, jakie będą skutki jego zachowania – dla niego i dla innych.
Źródło: agnieszkastein.pl