"Chciałbym poznać wyborców Pani Burmistrz z Psiego Patrolu". Rodzicielstwo według Wojciecha Błacha
Z Wojtkiem próbujemy zgrać się jakiś czas. Najpierw on ma próby przed premierą w teatrze, potem kalendarz wypełniają mu nagrania do serialu, a jeszcze przecież łączy karierę z życiem rodzinnym. Ile ról jest w stanie przyjąć w swoim życiu? Sporo, ale najważniejsza jest jedna – tata.
Błach jest ojcem trzech synów: Bruna, Jeremiego oraz Norberta. Rozstał się z mamą swojego pierwszego dziecka, ale pozostaje zaangażowanym ojcem. Jak przeczytacie poniżej, zawsze znajdzie chociaż kilkadziesiąt minut, żeby zbić piątkę z Brunem i podrzucić go do szkoły.
W końcu dzień po dniu dzwonimy do siebie, rozłączając się po usłyszeniu głosu zapraszającego do nagrania wiadomości. Ale czujemy, że sukces jest na wyciągnięcie ręki.
- Zawsze to tak wygląda? - pytam go, gdy w końcu udaje nam się zdzwonić. On wraca samochodem z Wrocławia, ja w ciągu dnia znajduję chwilę, aby zamknąć się przed dziećmi w sypialni (praca zdalna, ugh). - Zdaje się, że ciągle biegasz z miejsca na miejsce.
- Zawsze - odpowiada i dodaje, że w ostatnich dniach skumulowała się mu praca. A wszystko dlatego, że wyszarpał urlop pomiędzy 14 a 20 lutego, by być w nieustannej gotowości na przyjście potomka. I co? Norbert urodził się 20 lutego, więc wszystkie przesunięte projekty od razu posypały się Wojtkowi na głowę.
- Spędziłem jeden dzień z rodziną i poleciałem na plan - wyznaje.
Kolejny facet w rodzinie
Dopytuję go o szczegóły akcji porodowej. W dniu narodzin syna wrzucił na swój profil na Instagramie osobliwą fotkę z... toi toi'em. - Spędziłem dwie godziny, czekając, aż Agnieszkę przyjmą na oddział. Obowiązywały przepisy przeciw COVID-19, więc mogłem wejść, dopiero gdy żona miała przydzieloną już salę. Więc kręciłem się tu i ówdzie, zabijając czas.
- Trochę się martwiłem, czy po dwóch godzinach w tych wyjątkowych okolicznościach i bez kontaktu z żoną, będę tam jeszcze potrzebny.
Trochę się śmiejemy z tego "królewskiego" miejsca oczekiwania na potomka. Gdyby Wojtek Błach żył w XVII wieku i był królem, jako ojciec trzech synów, spałby spokojnie w trosce o swoje dziedzictwo.
- Nawet nam ulżyło, że urodził się kolejny facet w rodzinie. Mieszkamy na 50 metrach kwadratowych, a dla dziewczyny trzeba by było szukać indywidualnej przestrzeni.
Mówi, że tak im dobrze. - Jesteśmy blisko siebie - tłumaczy. - Żyjemy po włosku.
Niedawno premierę miał zupełnie nowy serial Wojtka. "Niebła(c)he rozmowy o rodzicielstwie" to pierwsza w Polsce seria edukacyjna dla rodziców, która powstała dzięki marce Kinderkraft.
Aktor wraz z żoną, we współpracy z Ginekologiczno-Położniczym Szpitalem Klinicznym im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, w ciekawy i niekonwencjonalny sposób dzieli się wiedzą dotyczącą przebiegu ciąży, pierwszych lat życia dziecka oraz oczywiście mądrego i szczęśliwego rodzicielstwa.
Babskie gadanie? Za nic. Program prowadzi facet i wie, jak wyciągnąć esencję z tematu, który jest jednym z najważniejszych etapów w życiu. Już pierwszym odcinku dowiadujemy się, że bez fotelika nie ma szans, aby wyjść ze szpitala z noworodkiem. Ktoś wam o tym mówił na szkole rodzenia? No właśnie.
Komu bije dzwon?
Sama też go podpytuję, czy potrafi wskazać 5 rzeczy charakterystycznych dla wychowywania synów. Mówi: - Najważniejsza rzecz w rodzicielstwie to do niczego się nie przyzwyczajać.
Zaraz potem zaczyna się śmiać i opowiada, że pierwszy syn - Bruno, był zakochany w dzwonach. Miłość dziecka do "bam, bam" była tak silna, że Wojtek miał w głowie zapamiętany rozkład bicia dzwonów kościelnych (prawdziwych, a nie z głośnika) z całej Warszawy.
- Z naszego okna widać było dzwony kościoła na Powiślu. Gdy były o 17. 30, mówiłem do małego: "No kolego, powoli czas na kąpiel i dobranockę". Niestety teraz wybudowano tam biurowiec, dzwonów nie widać, a Jeremi (drugi syn - przyp. red.) na widok zbudowanej przeze mnie wieży z klocków i przyczepionych do niej metalowych dzwonków, tylko wzruszył ramionami - wspomina aktor.
Za czasów Bruna miał w telefonie nagrania dzwonów z całego świata, razem z małym oglądał w internecie kreskówki o tym, jak robi się dzwony oraz historie najbardziej znanych na świecie zegarów z.. a jakże, dzwonami.
Wspomina, że będąc kiedyś na wakacjach na wsi z rodziną, dostał od kościelnego klucze do starej, 100-letniej dzwonnicy, by podziwiać misterną metalurgiczną pracę z bliska.
Co ten Reksio?!
Pytam Wojtka, czy pamięta, który z dinozaurów był ulubionym jego chłopców i któremu kibicuje w festiwalu preferencji najmłodszego syna.
- Już nie pamiętam. Teraz jesteśmy w erze Superbohaterów. Osobiście zakochałem się w filmie Lego o Batmanie. Do tego wkręcamy się w mądre kreskówki jak na przykład "Oktonauci".
Zaczynamy przez chwilę rozmawiać o Mantolocie, kolejnych częściach dzielnych obrońców oceanów, a wreszcie Wojtek mówi, że na pewno należy uważać z bajkami z naszego dzieciństwa.
Wspomina, jak na chybił-trafił wybrał do oglądania z Brunem odcinek kultowego Reksia. Pech chciał, że akurat w tym epizodzie pieska budzi niepokojący zapach dymu papierosowego, a winowajca nie tylko rzuca niedopałek na ulicę, zamiast do kosza, co skutkuje pożarem, ale zostaje także pobity przez lokalną społeczność.
- "Co ja wybrałem?!" Myślałem sobie. A dziecko oczywiście wszystkiego ciekawe, więc odpowiadałem na pytania o papierosy, sprzątanie śmieci i przemoc - wspomina.
Skoro już tak obgadujemy świat dziecięcej popkultury, zahaczam o "Psi Patrol". Nie ma na świecie dziecka, które oparłoby się miłości do szczenięcego oddziału specjalnego.
- Moje dzieci nie oglądały bajek do 3 roku życia, więc rzeczywiście trochę teraz nadrabiają. I "Psi Patrol" pojawił się oczywiście jako jeden z faworytów rodzinnej rozrywki - mówi Wojtek.
- Nie masz dość Chicaletty? - dopytuję o kurę, która występuje w serialu dla dzieci i często wpada w tarapaty.
- Niezmiernie dziwi mnie niezdrowa relacja kury z panią burmistrz. Chciałbym poznać jej wyborców - żartuje Błach.
Mówi, że zdarza mu się prosić kolegów po fachu, którzy podkładali głos pod znane bajkowe postacie o nagranie życzeń dla jego chłopców.
- Ostatnio Grzesiek Pawlak, który poddaje głos jako Skipper z "Pingwinów z Madagaskaru", powiedział Jeremiemu, że doszły go plotki o tym, że będzie miał braciszka i jego zdaniem to całkiem "lodzio miodzo sytuacja".
Trzech ojców w jednym
Czy dzięki temu, że chłopców dzieli ich 7 lat różnicy wieku, czyni z Wojtka ninja dziecięcych zajawek i guru wychowania?
Jego synowie mają różne temperamenty, różne mamy oraz różne zainteresowania.
- Ale kochają się na zabój. Ja się nauczyłem przez te lata, że nie wolno niczego w przypadku dzieci zakładać z góry. Oczywiście w początkach budowania rodziny patchworkowej ma się nieodpartą potrzebę wynagrodzenia dziecku tego rozdarcia na dwie rodziny. Jednak cieszę się, że Bruno nie jest jedynakiem - mówi Wojtek.
Stara się, jak może. Tłumaczy mi, że kalendarz jego i byłej partnerki jest ruchomy. Oboje są aktorami (aktualna partnerka Wojtka też jest aktorką), manewrują pomiędzy datami pracy na planie, premierami w teatrze a akademiami szkolnymi dzieci i potrzebą pójścia z rodzicem na lody czy do kina. Wszyscy razem kierują się dobrem dzieci.
- Nie pracuję non stop. Staram się co drugi dzień wrócić do domu, nawet jeśli codziennie mam zdjęcia. Gdy gram gdzieś blisko, jadę swoim autem, żeby zjeść z Brunem śniadanie i odwieźć go do szkoły. Mamy dla siebie chociażby te 40 minut, żeby wzmocnić i pogadać o naszej relacji - mówi Błach.
To jego główna idea dotycząca rodzicielstwa. Nie ma jednego ojca dla każdego dziecka. Tata za każdym razem rodzi się w nowej relacji . Najpierw urodził się Wojciech-ojciec w relacji z Brunem, zupełnie inny pojawił się, gdy na świat przyszedł Jeremi, a na początku roku zaczął rozwijać się tata Norberta.
Tłumaczy, że jego zdaniem trzeba zawsze iść za potrzebami dziecka. Bywamy przyzwyczajeni do tego, co lubi, jak zachowuje się pierworodne, ale z każdymi narodzinami mamy do czynienia z zupełnie nowym człowiekiem.
Zauważa, jak Jeremi zmienił się z nieśmiałego chłopca w rozgadanego przedszkolaka, albo jak w przeciwieństwie do starszego brata złapał bakcyla na granie w piłkę.
- Staram się ich otulić. Pokazać, że jestem i podążę za nimi, gdziekolwiek mnie zaprowadzą. Tym bardziej że nie wiadomo, czy najmłodszy będzie miał jeszcze zajawkę na dzwony. Choć tę trasę już znam, pora na nowe hobby - śmieje się Wojtek.
Czytaj także: https://dadhero.pl/285693,adam-krylik-podklada-glos-w-bajkach-bob-budowniczy-czy-fineasz-i-ferb