Wstaję wcześnie, bo chowam się przed swoją rodziną. Każdy z nas powinien tak robić

Aneta Zabłocka
Czasem najlepsze, co możesz zrobić dla swojej rodziny, to zacząć jej unikać. Da się to zrobić bez "cichych dni", ostentacyjnego trzaskania drzwiami i krzyków rozpaczy. Przede wszystkim wymaga zawarcia zgody ze samym z sobą, że nie robimy nic złego, chcąc pobawić się w samotność.
Unikam swojej najbliższej rodziny. To sposób na bycie dobrym rodzicem Fot. Daria Shetsova/Pexels
Będąc rodzicem, obowiązuje niepisana zasada, że trzeba lubić przebywać ze swoimi dziećmi. Będąc w związku małżeńskim, powinniśmy czerpać radość ze spotkań i rozmów ze swoim partnerem. W teorii, bo w praktyce, jesteśmy tylko ludźmi i inni ludzie mogą nas nudzić, drażnić i irytować. Nawet jeśli bardzo ich kochamy.


Szczególnie teraz w pandemii, gdy pracując w domu, spędzamy ze swoimi bliskimi 24 godziny na dobę. Czasami po prostu chce się pobyć bez nich.
Podczas gdy inni narzekają, że nie mogą się obudzić, a na służbowe telekonferencje podnoszą się z łóżka na 5 minut przed włączeniem Zooma, ja wstaję jak najwcześniej. Bywa, że o 5 rano.

Nie jest to łatwe, bo moje dzieci nadal nie przesypiają całej nocy. 2-latek potrafi budzić się co godzinę i marudzić.

Mimo to satysfakcja, jaką czerpię z przebywania w cichym, śpiącym domu, jest nie do przecenienia. To jedyny moment, kiedy mogę zacząć dzień na własnych warunkach.

Czasami jest to bezmyślne przeglądanie Instagrama, czasem joga, innym razem sięgam po książkę, która leży i czeka na mnie jak wyrzut sumienia, bo nie mam czasu czytać wieczorami. Przede wszystkim jest to spokojny prysznic, spod którego nie muszę nasłuchiwać odgłosów bawiących się dzieci, czy przypadkiem któreś nie wyrobiło się w biegu wokół stołu i nie trzeba będzie zszywać łuku brwiowego.

W pewnym sensie jest to także ładowanie akumulatorów na cały dzień, w którego czasie nie będę miała za bardzo możliwości wsłuchania się w swoje myśli.

Ciągły hałas generowany przez dzieci, tłuczenie się wirującej pralki, zasysanie wody przez zmywarkę, wreszcie stream gry z komputera męża... Tak, to może doprowadzić do szału.

Tym bardziej, nie żałuję i nie mam wyrzutów sumienia, że zbieram siły do zmierzenia się z rodzinnym światem o świcie.

Patrząc na to od męskiej strony, mój mąż robi to samo, tylko wybiera mniej eleganckie miejsca na odpoczynek, niż sofa w salonie. Po prostu on zamyka się na kilkanaście minut w toalecie. Układa sudoku, przegląda BBC czy układa rozpiski do swojej gry figurkowej. Potrafi do swojej samotni udać się kilka razy w ciągu dnia. W sumie będzie z tego dwie godziny relaksu.

A każdy rodzic wie, że łazienka potrafi być jedynym bezpieczny miejscem, do którego nie dostaną się dzieci.

Chyba że jesteś matką. Wtedy będą drzeć się wniebogłosy, dopóki nie wyjdziesz.

Dlatego tym bardziej pociągająca jest poranna szarówka, zanim rozlegnie się pierwsze "mamo!" oraz mężowskie naiwne zapytanie "jak noc, często się budzili?".

Badania Uniwersytetu Harvarda dotyczących relacji w rodzinie w czasie pandemii koronawirusa wykazały, że 1319 dorosłych Amerykanów, które wzięło udział w ankiecie, ocenia, że lepiej dogaduje się ze swoimi dziećmi. Częściej ich słucha i rozmawia z nimi na interesujące ich tematy.

To optymistyczne wnioski dla zabieganych rodziców, którzy do tej pory dzieli czas, a raczej stres, pomiędzy pracę i rodzicielstwo. Optymistyczne, ale nadal nie tak zachwycające, jak kubek gorącej kawy w ciszy poprzedzającej interesujące doniesienia z ust twoich dzieci, które za chwilę cię dosięgną.