Jeśli nie chcesz się wkurzać, że twoje dziecko jest rozpieszczone, po prostu nie rób tych 5 rzeczy

Aneta Zabłocka
Twoje dziecko nie budzi się pewnego dnia i nie stwierdza, że od dziś będzie zachowywało się jak "rozpieszczony bachor". To, jak się zachowuje, jest konsekwencją tego, co wtłoczyłeś mu do głowy i do czego je przyzwyczaiłeś. Najpierw musisz sprawdzić, czy twoje pobłażliwie zachowanie nie wynika tylko i wyłącznie z tego, że chciałbyś być "cool" tatą. Pora wziąć się za rodzicielstwo na serio.
Jak nie rozpieścić dziecka? Zasady dla rodziców Fot. Jelleke Vanooteghem/Unsplash
Trudno być rodzicem i choćbyś przeczytał wszystkie poradniki świata dotyczące rodzicielstwa, twój smyk i tak będzie nieustannie stawiał cię w sytuacjach, w których nie będziesz wiedział, co powiedzieć i zrobić.

"Yyyyy". To po co czytać artykuły o parentingu? Z prostej przyczyny. By mieć, chociażby względną kontrolę nad tym, czy twoje dziecko nie wyrośnie na palanta w przyszłości. I po dziesięcioleciach wychowania stwierdzić, że nadal lubisz tego gościa.

Czytaj też: Moc życzliwości. 5 powodów, dla których życzliwość jest ważna w rozwoju dzieci

Są pewne złote zasady, które pozwolą ci podkręcić rodzicielstwo i upewnić się, że dzieci, które wychowujesz, nikt nie nazwie kiedyś rozpieszczonymi bachorami.

Nauka długoterminowych decyzji

Choć brzmi to strasznie, jest bardzo proste. Pewnie już to stosujesz, ale wydaje ci się, że do dzieci nie docierają zawiłości zdań zawierających konsekwencję działań. Mówisz: "Jeśli nie założysz kombinezonu, będzie ci zimno na zewnątrz. Jeśli włożysz spodnie, będziemy mogli spędzić więcej czasu na placu zabaw, bo będzie ci ciepło".


Patrzysz, jak twoje dziecko rzuca się na podłogę i krzyczy, że nienawidzi kombinezonu, a potem kolejny raz wrzeszczy z sinymi ustami, że nie chce iść do domu z placu zabaw.

Może ci się wydawać, że to, co do niego mówiłeś, zostało zupełnie zignorowane. Jednak dziecko w końcu nauczy się, że jego wybory i działania przynoszą konkretne rezultaty. Musisz jedynie pamiętać, aby używać jak najprostszego języka, gdy tłumaczysz, jakie konsekwencje przyniosą podjęte przez dziecko decyzje. Najlepiej, aby były to sytuacje, które dotyczą tego same dnia. Daruj sobie teksty: "Jak nie będziesz się uczył, to nie znajdziesz dobrej pracy jako dorosły".

Nie nagradzaj siebie

Zaskakujące, ale jako rodzice mamy tendencję do tego, aby zadośćuczynić dzieciom, że nie spędzamy z nimi czasu lub wydaliśmy nieprzyjemną dla nich decyzję. Zwykle robimy to nieświadomie, ale powtarzane reakcje, stają się normą, do której dzieci bardzo szybko się przyzwyczajają.

Robisz się pobłażliwy, bo uważasz, że spędzasz z nimi za mało czasu lub chcesz być "cool" tatą w przeciwieństwie do wymagającej mamy. Nie tędy jednak droga. Przesuwając dziecku granice i pozwalanie na więcej jedynie przy tobie, nie jest niczym innym jak wynagradzaniem siebie za trud rodzicielstwa. To nie działa na dłuższą metę, bo w końcu dzieci odwiną taką akcję, która pójdzie ci w pięty, a twój wizerunek najfajniejszego ojca na świecie runie. Jak się wtedy poczujesz?

Nie bądź palantem

Nie burcz w kolejce do kasy, nie narzekaj na idiotów na parkingu, nie przedrzeźniaj za plecami babci, która narzeka na cieciorkę w gulaszu.

Dzieci uczą się przez naśladownictwo. Stąd prosty wniosek. Im lepszy będziesz dla innych ludzi, tym one będą milsze. Także dla ciebie.

Nie rozwiązuj ich problemów za nich

Nie potrafią zawiązać sznurowadeł, a ty koniecznie musisz wyjść, więc klękasz, szarpiesz sznurki i burczysz pod nosem, że wszystko trzeba robić za nie. Nie trzeba.

Każdy rodzic wie z doświadczenia, że te 2 minuty zaoszczędzone przy sznurowaniu butów za swoje dzieci zostaną stracone na schodach, gdy dziecko będzie liczyło pęknięcia na płytkach lub sąsiad z 10. piętra zabierze windę.

Zapominamy o tym, skupieni na sobie. Tymczasem pozwolenie dziecku na samodzielne rozwiązanie problemu z uporczywym plątaniem sznurówek uczy go nie tylko samodzielności w podejmowaniu wyzwań, ale także chroni je przed przeświadczeniem, że rodzic zawsze będzie je wyręczał.

Nie nagradzaj napadów złości

Łatwiej jest powiedzieć: "Jeśli pójdziesz do przedszkola, to dostaniesz po powrocie coś słodkiego", niż kategorycznie zarządzić wymarsz do placówki. Tymczasem dynamiczne i konkretne odcięcie dziecka od negocjacji długo wymiarowo przyniesie więcej korzyści niż przedłużanie ich.

Masz wrażenie, że biedaczek tak płakał, a ty wysłałeś go na żer przedszkolankom. Nie spędzi z tobą czasu, więc krzywdzisz go podwójnie. Jednak, zamiast po raz kolejny nagradzać siebie i jego za to, że jesteście na siebie źli, dużo lepiej wyjdziecie na współpracy. Nawet jeśli początkowo wydaje się ona dla was bolesna.