"Zabrzmię jak buła, ale zrobiło mi się cieplej". Odkryto, jak pandemia wpłynęła na męską przyjaźń

Aneta Zabłocka
Pandemia koronawirusa zmieniła nie tylko świat medyczny, nasz system pracy i rodzicielstwo. Zadziałała także na nasze przyjaźnie. W wypadku mężczyzn jeszcze nigdy nie czuli oni takiej potrzeby rozmowy o emocjach jak w tym roku.
Jak pandemia zmienia relacje wśród przyjaciół? Budowanie nowych relacji Fot. Aalok Atreya/Unsplash
Przejrzyj listę swoich znajomych na Facebooku. Ilu z nich mógłbyś uznać za swoich bliskich znajomych? Do ilu mógłbyś napisać: "Źle mi ze sobą. Potrzebuję porady".

– Nie wiem, czy jest to sprawka pandemii, wieku czy tego, że miałem kryzys, ale prawdą jest, że jak nigdy wcześniej otworzyłem się przed moimi kumplami – mówi Łukasz, 38-letni analityk bankowy z Warszawy, ojciec, rozwodnik.

Czytaj też: Prawdziwe przyjaźnie budujemy do 26. roku życia. Odkryto, dlaczego potem nadchodzi "czas kryzysu"

Zauważył, że spędzając czas w domu, dzieląc go pomiędzy pracę i obowiązki rodzinne, kilka przyjaźni się rozjechało. – Zmęczony wiadomościami o koronie wolałem zamknąć laptopa po południu, niż wypisywać do znajomych kolejne wiadomości i powtarzać small talkowy schemat o ilości zakażeń – tłumaczy Łukasz.


Przyjaciel potrzebny od zaraz

Z czasem jego nastawienie do rozmów z innymi się zmieniło. Ile można kręcić się w kółko z tymi samymi osobami – współpracownicy online i rodzina. Zaczął odzywać się do swoich starych znajomych, których uznawał za prawdziwych przyjaciół. Odkrył, że z niektórymi z nich nie miał kontaktu od wielu miesięcy. – Zaskoczenie. Ogromne zaskoczenie. Niektórzy awansowali, przeprowadzali się do innych miast czy zmieniali pracę albo byli w trakcie rozwodu – wylicza. – A ja nic nie wiedziałem. To mało "przyjacielskie" z mojej, ale i ich strony.

Relacje sportowe

Geofrey L. Greif z Uniwersytetu Maryland i autor książki o męskiej przyjaźni "Buddy System: understanding Male Friendships" cytowany przez Washington Post mówi, że "męskie przyjaźnie są często zakorzenione w interakcjach „ramię w ramię”, takich jak oglądanie meczu piłki nożnej lub granie w gry wideo, podczas gdy interakcje kobiet są bardziej bezpośrednie, takie jak picie kawy lub spotkanie przy lampce wina".

Według przeprowadzonej przez niego ankiety, aż 80 procent biorących w niej udział zadeklarowało, że najczęściej spotykają się z kolegami, grając lub oglądając rozgrywki sportowe. – Zgodziłbym się z tym. Wśród moich znajomych większość to relacje z pracy, aktualnej lub poprzedniej, oraz goście, z którymi od czasu do czasu spotykamy się na meczu w irlandzkim pubie – tłumaczy Łukasz. – Znaczy, spotykaliśmy się, bo wszystko zamknięte.

Rozrywka w internecie

Mówi, że wielu nowych znajomych poznał na Discordzie i Twitchu, na którym gra w online'owa wersję swojej ulubionej gry figurkowej. Nie potrafi jeszcze powiedzieć, czy te przyjaźnie są silne.

– To międzynarodowa grupa. Niesamowite, że umawiasz się na mecz z facetem z Kanady czy Hiszpanii, rozmawiacie o pandemii, tym, co dzieje się w waszych krajach, ale też często o tym, jak ty albo on znosisz izolację – mówi Łukasz.

– To, że za każdym razem kończyłem rozmowę w grze czy na Messengerze słowami "Zdrowia" jest dla mnie pewnym wskaźnikiem, że przeszliśmy na inny poziom relacji, intymności. Mam wrażenie, że do tej pory "zdrowia" życzyło się tylko w rodzinie. Teraz ten zwrot zastąpił "dzień dobry".

Na Twitchu coraz popularniejsze stają się rozmowy o uczuciach. Choć to platforma do gier, wielu uczestników wchodzi na konta konkretnego gracza, bo jest on dobrym opowiadaczem historii lub dzieli się swoimi osobistymi przeżyciami. Coś za coś jednak. Jak dowodzą badania z Uniwersytetu z Belfastu, media społecznościowe zaspokajają potrzeby społeczne, ale jakość relacji pozostawia wiele do życzenia.

Nowe stare przyjaźnie

Teraz Paweł stara się pilnować, aby być na bieżąco z wiadomościami od swoich przyjaciół. A i oni piszą do niego.

– Był taki wieczór po terapii, gdy czułem się fatalnie. W ogóle cały tydzień miałem do dupy. Myślałem, że jestem sam. Mój przyjaciel zadzwonił do mnie o północy i zapytał, czy wszystko gra, bo się nie odzywałem od rana. Zabrzmię jak buła, ale zrobiło mi się ciepło na sercu – mówi Łukasz.

– Przeżyłem z nim wiele, imprezowaliśmy na studiach, pracowaliśmy przez jakiś czas razem, rozwodziliśmy się w podobnym czasie. Dopiero teraz uderzyło we mnie, że nigdy nie rozmawialiśmy o emocjach. To pandemia sprawiła, że zaczęliśmy się o siebie martwić – wyznaje.

Niemniej tym, czego brakuje w pandemicznych relacjach, jest dotyk. I nawet najczulszy touchpad czy idealna jakość obrazu na Zoomie go nie zastąpi.