Wyłączcie tę cholerną muzykę! Pytamy facetów, dlaczego nienawidzą świątecznych piosenek

Aneta Zabłocka
Wyzwanie godne reklamy Calgonu. Spróbuj przeczytać ten fragment normalnie: "Last Christmas, I gave you my heart, But the very next day you gave it away...". A teraz spluń trzy razy przez lewe ramię, bo od klątwy świątecznych przebojów nie da się uwolnić.
Dlaczego mężczyźni nienawidzą świątecznych przebojów? Fot. YouTube
Na podium najbardziej znienawidzonych piosenek świątecznych ever są:

1. Wham! "Last Christmas" [OCZYWIŚCIE, ŻE KURCZE JEST]
2. Mariah Carey "All I Want for Christmas is You" [JASNE]
3. Slade "Merry Xmas Everybody" [TEN TO DOPIERO]

W tym artykule znajdziecie je wszystkie. Jeśli macie chęć znienawidzić świąteczne piosenki jeszcze bardziej, proszę, odtwarzajcie i bawcie się dobrze.

Nie ma już na co czekać

– Dawno, dawno temu atmosferę świąt czuło się o wiele lepiej niż dziś – zaczyna swoją opowieść o świątecznych przebojach Tomek, radiowiec i dziennikarz. – Pewnie nie bez znaczenia jest to, że kiedyś częściej sypał śnieg. A dziś spotykamy go najwyżej w świątecznych reklamach.
– Ha! Właśnie! – mówi. – Nie było żadnych świątecznych reklam. W sklepach, owszem, robiło się przed świętami tłoczniej, ale nikt nie puszczał żadnego "Last Christmas" z głośników, bo w ogóle w sklepach nic z głośników nie puszczano.


Jak wspomina, kiedyś nie do pomyślenia było, aby przed świętami, chociażby zanucić kolędę. Czas na pieśni przychodził dopiero w Wigilię.

– Dziś piosenki świąteczne lecą z głośników już od listopada. W radiu, w sklepach. Właściwie ich cel jest jeden - napędzić konsumpcję – uważa. – Absolutnie nie sprawiają one, że te święta stają się bardziej wyczekiwane. Wręcz przeciwnie. Gdy już nadchodzą, często ma się ich dosyć, bo przez wszechobecne piosenki świąteczne ma się wrażenie, że te święta już trwają, trwają i trwają.

Każdy z nas po cichu na nie czeka

Maciek, dziennikarz muzyczny, nie jest aż tak zajadłym przeciwnikiem piosenek świątecznych. Jego zdaniem tak mocno wpoiły się w grudniowy krajobraz, że nie da się od nich uciec. Lepiej się przyzwyczaić.

– Są piosenki świąteczne, które tak mocno wbiły się w okołoświąteczny czas, że trudno sobie wyobrazić siebie rzeczywistość bez nich. Nawet jeżeli nie znosimy "Last Christmas" Wham!, to uważam, że podświadomie czekamy, kiedy zaatakuje nas w przedświątecznych zakupach, bądź w radiu – tłumaczy.
Podobnie jest z serią filmów o Kevinie McCallisterze. Czy ktoś wyobraża sobie święta bez "Kevina"?

– Nie mam nic przeciwko piosenkom świątecznym - jedynie wysoka częstotliwość ich odtwarzania w przestrzeni publicznej drażni – mówi. I wyznaje, że jeśli o niego chodzi, to w tajemnicy zdarza mu się nucić "Wonderful Christmas Time" Paula McCartneya.

Metal to metal, a nie świątecze ballady

– Zgadzam się z Tomkiem – mówi Piotr, PR-owiec. Jego zdaniem świąteczne piosenki na początku miesiąca w ogóle nie wprowadzają go w klimat świąt. – Najwcześniej zaczynam myśleć o prezentach dwa tygodnie przez Wigilią - tłumaczy. – Wcześniej normalnie pracuję, mam projekty, wychodzę z pracy po 17 i jestem zabiegany. Moje dni nie różnią się od innych w roku i żadne "Last Christmas" w listopadzie tego nie zmieni.
Piotr mówi, że najbardziej wkurzają go piosenki świąteczne w wykonaniu muzyków, których lubi za zupełnie inne dokonania. - Jak metal czy rock to ma być zabijanie i złość. Jak hip-hop to ma być o bujaniu się z ładnymi laskami. A nie radość z dzwoneczków Świętego Mikołaja - złości się.

– Ja w ogóle lubię tylko kolędy. One są dla mnie wyznacznikiem świąt i wtedy powinno się ich słuchać – kończy.

Pan z naprzeciwka proszony jest o dokończenie zwrotki:
"This year, to save me from tears
I'll give it to someone special..."