Muszą żebrać o miejsca w szkole, która jest obowiązkowa. Uczniowie mówią, jak urządził ich system

Kacper Peresada
Tegoroczna rekrutacja do szkół średnich to dla wielu osób prawdziwy koszmar. Opóźniany egzamin ósmoklasisty, który ostatecznie odbył się 16 czerwca, nauczanie zdalne często niespełniające potrzeb uczniów i nieintuicyjne systemy odpowiadające za obsługę rekrutacji doprowadziły do tego, że stres i tak towarzyszący uczniom osiągnął prawdopodobnie najwyższy poziom w historii.
Nie dostali się do żadnej szkoły średniej. Teraz muszą błagać o wolne miejsca fot. Agencja Gazeta
Jeśli odpaliliście Twittera 12 sierpnia mogliście zobaczyć tysiące nastolatków, piszących o tym, że już niedługo dowiedzą się, jak będzie wyglądać ich najbliższe 4 albo 5 lat życia. Kilka chwil po ósmej niedawni ósmoklasiści z całej Polski prześcigali się w donoszeniu, do jakich szkół będą chodzić.

Niestety wśród tych, którzy trafili do wymarzonych szkół, znalazły się osoby, które nie dostały się do żadnej z wybranych przez siebie placówek. Uświadamiając sobie, że mają jedynie dwa tygodnie na znalezienie miejsca, które poza studiami, może mieć największy wpływ na ich przyszłość.


— Dużo osób powiedziało mi, że nawet jeśli sprawdzę wyniki na aplikacji, to powinnam pojechać do szkoły i zobaczyć wystawione listy z wynikami — mówi 15-letnia Ania. Mimo złożenia papierów do 8 szkół nastolatka nie dostała się do żadnej z nich. Gdy pojawiła się w pierwszej szkole, okazało się, że niestety została wprowadzona w błąd.

W aplikacji eLO! informowano uczniów, że wiążąca informacja o wynikach rekrutacji znajduje się jedynie na listach wywieszonych w szkołach. Zapomniano, że kilka dni wcześniej zadecydowano, że wyniki nie będą wywieszane na listach i jedyna formalna forma publikacji będzie dostępna online na stronach szkół. — Pojechałam jak debil i szukałam listy, której nigdzie nie było.

Po sprawdzeniu swoich wyników w eLO! nie wiedziała co ze sobą zrobić. Na pewno nie spodziewała się, że nie uda jej się zdać do żadnej z wybranych przez nią szkół. — Egzamin mi poszedł marnie, bo jestem chora i nie byłam w stanie za bardzo się przygotować do niego — jednak przeżyła szok, gdy zobaczyła, że nie zakwalifikowała się do żadnej szkoły.

Co zrobić gdy nie dostałeś się do żadnej szkoły

Starsz brat Ani, który za rok będzie zdawał maturę miał kilku znajomych, którzy musieli sobie radzić w podobnej sytuacji. Jednak wtedy wystarczyło wziąć udział w rekrutacji uzupełniającej, aby mieć szansę na trafienie do wybranego liceum. W związku z pandemią zrezygnowano z tego postępowania i aby dostać się do szkoły każdy uczeń musi jeździć i osobiście składać podania do dyrektorów placówek, w których znajdą się wolne miejsca.

Ania, zamiast "stalkować" nowych znajomych z klasy na Facebooku, była zmuszona wsiąść w pociąg i pojechać do szkoły, do której chciała złożyć swoje papiery.

W czwartek wstała o 5 rano i ruszyła do miasta gotowa szukać szkoły, w której mogłoby znaleźć się dla niej miejsce. — W nocy siedziałam z mamą i szukałam jakichś opcji, które by mi pasowały.

Jak sprawdzić, czy szkoła ma nadal wolne miejsca?

Część placówek informuje uczniów o dostępności miejsc telefonicznie. Pozostałe niestety wymagają pojawienia się na miejscu.

Jest to w dużym stopniu związane z tym, że większość szkół nie jest w tym momencie w stanie jednoznacznie stwierdzić, że będą miały wolne miejsca. Wszystko zależy od tego, ilu uczniów ostatecznie zdecyduje się na wybranie szkół, do których się dostali. — Znajomi mówili, że żadna klasa nigdy nie wygląda tak samo, jak na początku wakacji, że dużo się zmienia.

Data, którą podaje większość placówek to 19 sierpnia. Właśnie wtedy będą miały pewność, ilu uczniów ostatecznie doniosło do nich oryginały świadectw ukończenia podstawówki i wyników egzaminu ósmoklasisty. Ania przyznaje, że nie wyobraża sobie czekać kolejnego tygodnia, zanim zacznie działać w temacie szukania szkoły.

Z drugiej strony martwi się, że jeśli pospieszy się ze znalezieniem zastępczego liceum, przegapi okazję w lepszych miejscach.

Wkurza mnie, że inni już poznają ludzi z klasy

Ola starała się dostać na profil humanistyczny/medialny do trzech placówek. W każdym wypadku przeszła oba etapy z nadzieją, że w tym tygodniu pojedzie z papierami, aby przypieczętować nowy etap swojego życia. — Na ten moment nie wiem, ile szkół będę chciała, albo musiała, obejść. Liczę, że wszystkiego się dowiem w miarę szybko.

Przyznaje, że planuje złożyć papiery ponownie do szkół, do których nie udało jej się dostać, jeśli tylko w przyszłym tygodniu okaże się, że są tam wolne miejsca. — Nie wiem, czy warto, ale z drugiej strony nie zaszkodzi spróbować.

Według niej tegoroczna rekrutacja mogła zostać zorganizowane lepiej, tak aby każdy miał czas i więcej spokoju w poszukiwaniu szkoły. W końcu dwa tygodnie przed startem roku szkolnego to wyjątkowo mało czasu na szukanie placówki, która może decydować o twojej przyszłości. Z drugiej strony podkreśla, że przez sytuację na świecie jest w stanie się z tym pogodzić.

— Można zrozumieć to, co się dzieje, ale i tak wkurza mnie, że muszę chodzić, dzwonić i szukać szkoły. Inni mają już szkoły i nawet grupki z osobami z nowej klasy. A niektórzy muszą się martwić, co w ogóle ich czeka - mówi Ola i podkreśla, że jest dobrej myśli. Ma wsparcie w rodzinie, nie ma domowego dramatu, a jedynie próba wyprostowania sytuacji. Wspólnie szukają miejsc, które mogłyby odpowiadać jej potrzebom.

Zawsze można zmienić szkołę po pierwszej klasie

— Złożyłam papiery do 6 szkół. Do ostatniej zabrakło mi 4 punktów — mówi Kasia, która środowe popołudnie spędziła, dzwoniąc do szkół z pytaniem, czy w pierwszych klasach są jeszcze miejsca.

Przyznaje, że ciężko jej się czyta o tym, że znajomi gadają już z nowymi ludźmi z ich klas. Spodziewała się raczej spędzić ten tydzień, wstydząc się przedstawić na messengerze, zamiast dzwonić do kolejnych placówek z nadzieją, że jeszcze znajdą się jakieś miejsca. Gdy pytam co jeśli nie dostanie się do żadnej szkoły przed 1 września, mówi, że nie jest pewna.

— Moja mama twierdzi, że po prostu będę musiał składać osobiście kolejne podania, aż w końcu gdzieś mnie przyjmą. Staram się nastawiać na to, że jakby co zawsze mogę zmienić szkołę za rok — podkreśla Kasia, która mimo wszystko zazdrości ludziom ze starszych roczników. — Fajnie, gdyby nie było takiego bałaganu. Ale wierzę, że wszystko będzie dobrze — kończy.