Trening na każdym parkingu. Ci kierowcy ciężarówek w trasę zabierają hantle i sprzęt do ćwiczeń

Aneta Zabłocka
9 godzin jazdy po Europie dziennie, a potem trening biegowy, jazda na rowerze albo ciężary. Tak wygląda dzień pracy ludzi, którzy uznali, że praca kierowcy ciężarówki nie musi oznaczać rezygnacji z aktywności fizycznej.
Fot. Facebook/Be Active Trucker
– Od 18 lat jestem zawodowym kierowcą ciężarówki. 6 lat temu ważyłem 127 kilogramów i powtarzałem jak mantrę moim znajomym, że mój tryb pracy nie pozwala mi o siebie dbać – mówi Patryk Prukop, założyciel grupy Be Active Trucker, społeczności, która zachęca kierowców do aktywności fizycznej. W ciągu półtora roku wraz z przyjaciółmi stworzył grupę, która obecnie zrzesza 4 tysiące kierowców zawodowych.

– Zacząłem biegać, a teraz na ścianie w domu wiszą medale z maratonów i biegów ultra, nwet na dystansie 100 kilometrów – chwali się Patryk. Zanim ruszy w trasę, planuje przerwy w pracy tak, by znaleźć dobre miejsce na trening biegowy.

Laptop i dwa piwa

Kierowca "tir-a" to ostatnia osoba, z którą chciałabym rozmawiać o tym, jak dbać o formę. "Tir-owcy" kojarzą się z panami słusznej wagi o niezbyt zdrowym stylu życia, jadającym byle co w przydrożnych barach. Wielu kierowców zawodowych właśnie tak wygląda i tak spędza czas.


Czytaj też: Otwierają siłownie, takiego zainteresowania ćwiczeniami nikt nie przewidział, będzie oblężenie

– Tak to często wygląda: wiele godzin jazdy, a na postoju laptop i dwa piwa – mówi Patryk. – Dlatego wielu kierowców zmaga się z otyłością, nadciśnieniem, wysokim cholesterolem. To choroby będące konsekwencją tej pracy – mówi. – Ludzie potrzebują motywacji. Dla jednych będzie to myśl, że dają rady zawiązać sznurówek, dla innych niepokojące wyniki badań – mówi Patryk.

Wpadł na pomysł założenia grupy, która będzie zachęcała "tir-owców" do tego, by zadbali o siebie. – Grupa liczy 4 tysiące osób, aktywnych jest może 10 procent z nich. Większość obserwuje. Jest jednak dużo osób, którzy chłoną jak gąbka, to, o czym piszą inni i po jakimś czasie wrzucają wpis w rodzaju: "Dzięki wam zmieniłem swoje życie, zacząłem biegać – opowiada Patryk.

Tłumaczy, że właśnie na cichych obserwatorach zależy mu najbardziej, bo grupa jest kierowana nie tylko do aktywnych kierowców jeżdżących w długie trasy, ale także do tych, którzy jeżdżą lokalnie i codziennie wieczorem wracają do domu. Be Active Trucker to największa grupa w Europie propagująca sport wśród zawodowych kierowców. – Przepisy ściśle regulują godziny pracy kierowców. Z 13-15 godzin pracy 9 można przeznaczyć na jazdę. Co 4,5 godziny trzeba zrobić 45-minutową przerwę. Można ją przeznaczyć właśnie na aktywność – mówi Patryk. – Nie chodzi o to, żeby codziennie się katować, ale wydaje mi się, że każdy jest w stanie wygospodarować czas na szybki spacer. Po dwóch tygodniach poczuje się lepiej.

600 kilometrów na rowerze

Na postojach "aktywni" kierowcy spacerują choćby wokół parkingów. Patrykowi zdarzało się robić sobie treningi wokół zaparkowanych ciężarówek. – 15 kilometrów. Wyobraź sobie miny innych kierowców – śmieje się.

Z parkingów przy autostradach często wyjścia prowadzą do sąsiednich wiosek. Tam można się do woli wybiegać czy pojeździć na rowerze. – Wiadomo, że czasem nie zrobisz treningu, bo jesteś w nieciekawym miejscu albo masz gorszy dzień, ale jeśli ktoś długo jeździ po Europie, to zna fajne miejsca z prysznicami, które nadają się do tego, żeby tam potrenować.

Sprzęt? Niektórzy potrafią trenować bez niczego, inni wożą ze sobą przenośne siłownie z hantlami, ławeczkami i sztangą. Jeszcze inni w trasę zabierają rower, który przypinają za kabiną. Czasem wystarczy para butów do biegania lub skakanka. – Pusta naczepa daje pole do popisu. Można na przykład podciągać się na belkach albo użyć kanistrów z wodą jako ciężarów – wyjaśnia Patryk. – Konrad jeden z członków naszej grupy, w czasie trasy po Hiszpanii przejechał na rowerze łącznie 600 kilometrów.

– Jeśli ktoś wyciąga sprzęt i zaczyna ćwiczyć na parkingu, 90 procent kierowców odwraca głowę i udaje, że tego nie widzi. Wstydzą się, bo może też chcieliby ćwiczyć, ale nie pozwala im lenistwo. Na szczęście jest te 10 procent ludzi, którzy podejdą i zapytają, co robię, a być może przyłączą się do treningu – mówi Prukop.