Gej w przedszkolu: Tak wygląda praca homoseksualnego wychowawcy kilkulatków. Czego tu się bać?

Kacper Peresada
Stasiek jest wychowawcą w przedszkolu od 10 lat, z małą przerwą. Gdy zaczynał, nie był pewien, jak będzie wyglądać jego przyszłość. W weekendy dorabiał za barem w klubach. Po trzech latach postanowił przenieść się do Londynu, tam chciał zacząć nowe życie. Przez pewien czas był DJ-em, ale ostatecznie wrócił do wychowywania dzieci. Od kilku lat mówi o sobie z dumą: "przedszkolanek".
Fot: Andrew Ebrahim/Unsplash
Gdy zaczynał pracę w edukacji, nie spodziewał się, że spędzi pełną dekadę w przedszkolu. Nie spodziewał się tym bardziej że z pomocnika, który dopiero uczy się swojej roli, stanie się jednym z najważniejszych członków kadry.

Nie wiedział też, czy kolejny dyrektor przedszkola albo rodzice nie będą chcieli się go pozbyć. W końcu był gejem i nigdy tego nie ukrywał.

Entuzjazm ważniejszy od doświadczenia

– Zatrudniając mnie, pani dyrektor zaryzykowała – mówi Stasiek. Zaznacza jednak, że nie chodzi mu o jego orientację, ale o fakt, że nie miał wyższego wykształcenia, ani doświadczenia w tym zawodzie. Kilka razy był wychowawcą na koloniach i obozach, ale jest przekonany, że CV wielu kandydatów i kandydatek było o wiele lepsze.


– Chyba po prostu dostrzegła, że naprawdę chcę zrobić coś dobrego w życiu dzieci i stwierdziła, że młodzieńczy entuzjazm w tym zawodzie jest nie mniej ważny niż doświadczenie – stwierdza.

Czytaj też: "Dzisiaj rozumiem". Dzieci rodziców, którzy ukrywali orientację seksualną, nie chcą być okłamywane

Orientacja seksualna Staśka nigdy nie była tajemnicą w przedszkolu, ale też nigdy się z nią nie obnosił. – Nie czułem się niekomfortowo, ale nie znałem wtedy jeszcze kadry z przedszkola. Z czasem poznawaliśmy się, więc gdy pojawiały się tematy dotyczące naszych partnerów, nie ukrywałem tego, kim jestem – przyznaje.

Dodaje też, że nie chciałby pracować w miejscu, w którym by go nie akceptowano. – Gdybym musiał walczyć ze sobą, aby móc wykonywać swoją pracę pewnie bym się poddał. Zwłaszcza że jak przyznaje, bycie wychowawcą przedszkolnym nie jest łatwym zajęciem. Ani dobrze płatnym.

Niektórzy się mnie boją

Ostatecznie miał jednak szczęście i jego przedszkolni współpracownicy zaakceptowali go, jako dobrego wychowawcę, któremu zależy na dzieciach.

– Mam szczęście, bo w moim przedszkolu ludzie skupiają się na tym, jakim jestem człowiekiem, a nie na mojej orientacji, ale to nie jest tak, że nie było problemów po drodze – przyznaje. Przedszkole, w którym pracuje Stasiek, jest postępową, prywatną placówką, ale chodzi też do niego wiele dzieci z religijnych domów. Część pracowników też jest mocno wierząca – mówi Stasiek.

– Dla niektórych osób moja orientacja była i jest tematem tabu – dodaje. Ma świadomość, że w obecności niektórych osób nie ma sensu, aby w ogóle wspominał o swoim partnerze.

– Są ludzie, którzy się mnie boją, ale to normalne, że w pracy nie rozmawiasz z pewnymi ludźmi na pewne tematy – tłumaczy. Niektóre osoby są mu bliższe, z innymi nigdy nie spotkał się na mieście, bo nie chodzą do tych samych miejsc.

Zaznacza zarazem, że praca w przedszkolu bardzo zbliża ludzi. – Spędzasz całe dnie w gronie kilku osób z grupą szkrabów. Naprawdę trudno jest, aby w jakimś stopniu ludzie nie stali się sobie bliscy .

Z czasem wiele z tych osób zaczyna rozumieć, że nie muszą zachowywać się przy Staśku inaczej. – Większość osób, które ze mną pracują, to kobiety. Starsze na początku były w stosunku do mnie bardzo obojętne, ale z czasem zmieniały podejście.

– W końcu zapominały o tym, co nas dzieli i skupiały się na tym, że wspólnie chcemy wychowywać dzieciaki – podkreśla mój rozmówca.

Jego zdaniem fakt, że jest otwarty w kwestii swojej orientacji, pomaga ludziom zrozumieć, że w niczym się między sobą nie różnią. – To najlepszy sposób wychowywania innych, pokazywania im, że wszyscy jesteśmy tacy sami – podkreśla Stasiek.

Spotkania na paradzie równości

Pytam go, czy porusza temat osób LGBT w rozmowach z dziećmi. Odpowiada, że jeśli ktoś go zapyta, stara się odpowiadać prosto i szczerze. Sam jednak nigdy nie porusza tego tematu. – Gdy rozmawiamy o miłości, nie ukrywam, że chłopcy mogą kochać chłopców, a dziewczynki – dziewczynki – zaznacza. – Zależy mi, aby dla dzieci mówienie o związkach tej samej płci było czymś naturalnym.

Część dzieciaków i ich rodziców zdarzało mu się spotykać na paradach równości. – Jestem pewien, że większość rodziców nie ma pojęcia, że jestem gejem. Głównie dlatego, że nie interesuje ich prywatne życie nauczycieli. Liczy się tylko to, jak spisują się w pracy – mówi Stasiek.

Pytam, czy zdarzały się sytuacje, w których rodzice, którzy dowiedzieli się o jego orientacji, grozili zabraniem dzieci z przedszkola. – Tak – przyznaje. – Ale dyrekcja zawsze mnie wspierała. Podobnie jak kadra i inni rodzice. Wszyscy podkreślali, że orientacja seksualna jest dla nich bez znaczenia.

Przyznaje jednak, że były to dla niego ciężkie chwile. – Sam fakt, że jesteś oceniany przez kogoś za to, że jesteś gejem, jest obrzydliwy. Zwłaszcza że te same osoby jeszcze kilka tygodni wcześniej były zachwycone tym, w jaki sposób zajmowałem się ich dziećmi.

– Nie da się do tego przyzwyczaić. Oczywiście jako osoba LGBT jestem mniej lub bardziej przyzwyczajony do takich sytuacji, ale to i tak boli – przyznaje. – Zwłaszcza gdy skutkiem może być utrata kontaktu z dzieckiem, którym opiekujesz się od dwóch lat.

– Kocham te dzieci. Spędzam z nimi 4 lata, od robiących w pieluchy bobasów do uczniów idących do pierwszej klasy podstawówki – stwierdza Stasiek. – One zresztą czują to samo do wychowawców, stajemy się dla nich jednymi z najważniejszych osób w życiu. Próby wyrywania ich z życia maluchów, tylko dlatego, że jeden czy drugi rodzic ma klapki na oczach, są obrzydliwe i głupie.

Dzieci zasługują na lepszy świat

W rozmowie ze mną Stasiek co chwila podkreśla, jak wielkie ma szczęście. Dodaje też, że jest rzadkim przykładem takiego traktowania gejów w Polsce. – W placówkach prywatnych częściej można spotkać osoby homoseksualne, które nie ukrywają swojej orientacji – mówi. Marzy jednak o świecie, w którym także w szkołach publicznych nauczyciele nie musieliby ukrywać tego, kim są.

– W ten sposób nie tylko uczysz dziecko szacunku dla innych. Wspierasz też "queerowe" dzieciaki, które potrzebują kogoś, kto może być dla nich wzorem – mówi.

Ma nadzieję, że w ciągu najbliższych lat w końcu uda się w Polsce rozpocząć zmianę, na którą zasługujemy.

W przyszłości chciałby posłać własne dziecko do przedszkola. – Wierzę, że w końcu wyjdziemy na prostą. Nasze dzieci zasługują na to, aby żyć w lepszym świecie niż nasz, bardziej kochającym, akceptującym i rozumiejącym, że inność to coś, czym powinniśmy się szczycić, a nie czego należy się wstydzić.

Imię bohatera artykułu zostało zmienione na jego prośbę.