"Znalazłem matkę na Fejsie. Dobrze, że mnie adoptowano". Te historie pokazują adopcję z innej strony

Kacper Peresada
Dla wielu osób to temat tabu, nie wiadomo jak o nim rozmawiać. No bo jak powiedzieć dziecku, że jest adoptowane, że ci, których bierze za rodziców to tak naprawdę obcy ludzie, a prawdziwi żyją gdzieś daleko i nawet nie chcą go znać?
fot. Myles Tan / Unsplash
– Moi rodzice adoptowali mnie tuż po urodzeniu – opowiada mi Krzysztof. Prawdę o sobie poznał, gdy miał sześć lat. – Przyznali, że starali się zajść w ciążę, ale nie mogli, dlatego zdecydowali się na adopcję – wspomina.

Mówi, że w ogóle się tym nie przejął. – Powiedzieli swoje, a ja po prostu chciałem wrócić do zabawy. Dla mnie bez znaczenia było, że urodził mnie ktoś inny.

Pytam Krzysztofa, czy zdarza mu się myśleć o sobie jako o adoptowanym dziecku. Zaprzecza, choć są sytuacje, gdy sprawa się komplikuje. Niedawno lekarz pytał go o historię chorób w rodzinie, wtedy uświadomił sobie, że nie ma o tym pojęcia.


Czytaj też: "Adopcja była złym pomysłem". Chcieli adoptowanym dzieciom dać miłość i dom. Na to nie byli gotowi

– Sprawdziłem na Facebooku ludzi z mojej rodziny biologicznej. Nie chcę wyjść na dupka, ale chyba mam szczęście w życiu – mówi. Jest przekonany, że gdyby jego matka biologiczna go nie oddała, nie mógłby liczyć na szanse, które otrzymał w życiu po adopcji.

– Jestem jej wdzięczny, to nie była dla niej łatwa decyzja. Może kiedyś powiem jej to osobiście. Na razie jednak nie czuję jednak takiej potrzeby – przyznaje.

Gdy poznałem prawdę, byłem zachwycony

– Moi rodzice próbowali być sprytni – śmieje się Antek. – Zamiast powiedzieć mi wprost o adopcji, próbowali naprowadzić mnie na ten temat, tak żebym sam się domyślił.

Antek zauważył te sygnały, gdy miał 9 lat. Rodzice zaczęli podsuwać mu książki o adopcji, oglądali filmy o adoptowanych dzieciach.

– Z perspektywy czasu nie określiłbym siebie mianem inteligentnego dziecka – mówi Antek. Sygnały rodziców odczytał, ale w zupełnie inny sposób. – Przez pół roku żyłem w przekonaniu, że moi rodzice zamierzają mnie oddać do adopcji.

Gdy któregoś dnia posadzili go na kanapie i powiedzieli, że mają ważną sprawę, rozpłakał się. – Sądziłem, że chcą się pożegnać. Gdy powiedzieli, że adopcję mam już za sobą, byłem zachwycony.

Był uradowany, że nie trafi do innej rodziny. To, że urodził go ktoś inny, w tej sytuacji nie miało znaczenia.

Urodził mnie ktoś inny

– Moi rodzice opowiadali mi, że jestem adoptowana, zanim w ogóle zrozumiałam, co oznacza to słowo – opowiada Anna. Gdy kładła się spać, mówili jej o adoptowanych dzieciach, wyjaśniając przy okazji, że ona nie pochodzi, jak inne dzieci w przedszkolu, z brzucha mamy, ale że urodził ją ktoś inny.

– Po prostu ta sprawa zawsze się przewijała. Nigdy nie była tematem tabu. Adopcja była czymś oczywistym w jej życiu i nigdy nie miała z tym problemu. – Mój starszy brat jest też adoptowany i oboje zawsze zdawaliśmy sobie z tego sprawę.

Anna nigdy nie zrozumie ludzi, którzy ukrywają tę informację przed dziećmi. – Rozumiem, że niektórzy mogą czuć wstyd, bo nie mogą mieć dzieci. Jej zdaniem to efekt katolickiego wychowania w Polsce.

– Ludzie myślą, że każde małżeństwo powinno mieć dzieci, więc niektórzy dochodzą do wniosku, że są gorsi, bo nie są w stanie założyć rodziny postrzeganej przez społeczeństwo jako "normalna" – mówi.

Ukrywanie prawdy jest kłamstwem

Pytam, czy zastanawia się nad tym, kim są jej biologiczni rodzice. – Nie. Przez całe życie miałam rodziców, nie muszę szukać innych.

Anna przyznaje, że czasami razem z bratem wykorzystywali fakt adopcji, żeby stresować innych ludzi. – Lubiłam dla zabawy wytykać mojemu bratu, że jest adoptowany – śmieje się. Zwłaszcza w obecności osób, które nie miały pojęcia, że rodzice dawno powiedzieli dzieciom "prawdę".

Po raz pierwszy spotkała swoją biologiczną matkę, gdy miała 21 lat. Obie były zadowolone z rozmowy, ale potem już nigdy więcej się nie spotkały. – Zobaczyłam, że sobie radzi, ona przekonała się, że u mnie wszystko jest okej. Obie wróciłyśmy do dotychczasowego życia.

Każda osoba, z którą rozmawiam, podkreśla: nie wolno zwlekać z powiedzeniem dziecku prawdy. Możliwe, że ono podczas kłótni będzie chciało zranić rodzica i wtedy wykorzysta informację o adopcji. Tyle że nastolatki bywają wredne i do tego, by zranić rodziców, nie potrzebują adopcji.

– Ukrywanie prawdy jest kłamstwem. Jeśli wstydzisz się historii swojego dziecka, to pewnie wstydzisz się też dziecka – podkreśla Antek.

– Po prostu trzeba być szczerym i nie zwlekać. Twoje dziecko jest twoje, dla niego zawsze będziesz ukochanym rodzicem. Nie ma znaczenia, kto je urodził – mówi Antek.