"Boję sie powrotu do normalności". Nikt nie wie, jak będziemy funkcjonować w świecie "po pandemii"

Kacper Peresada
Przeraża mnie powrót do normalności. Nie chcę jeździć do pracy i spotykać się z ludźmi, których nie mam ochoty oglądać – mówi Michał. Podobnie jak wielu Polaków, ostatnie półtora miesiąca spędził w domu. Nie był zachwycony ograniczeniami narzuconymi przez rząd, ale o powrocie do normalności nie myśli z radością.
Fot: Dylan Gillis/Unsplash
Michałowi w końcu udało się wypracować schemat dnia, który mu odpowiada. Pierwsze dni kwarantanny nie były dla niego łatwe, ale możliwość pracy przy własnym biurku w końcu mu się spodobała.

Tak samo, jak fakt, że w środku dnia, gdy czuł, że potrzebuje przerwy, mógł sobie pozwolić na spacer, o którym nikt z pracy nie wiedział.

– Irytuje mnie przebywanie z kolegami z pracy. Tematy, które można załatwić jednym mailem, wałkujemy na głupich spotkaniach – wyjaśnia Michał.

Nadal nie wie, czy jego firma zdecyduje się na pozostawienie możliwości pracy z domu. Ma jednak nadzieję, że tak się stanie. Pod tym względem kwarantanna to dla niego źródło szczęścia.


– Nie wiem, co zrobię, gdy świat wróci do normy – mówi Szymon. – Jestem bez pracy, ale przynajmniej teraz mam usprawiedliwienie, że jej nie mam.

Z dotychczasową firmą rozstał się pod koniec lutego. – Zrozumiałem, że nienawidzę tego, co robię i chciałem spróbować czegoś nowego.

Czytaj też: "Jestem tak wściekły, że odbiera mi mowę". Jak radzić sobie z napadami gniewu, gdy jesteś ojcem?

Gdy przyszła pandemia, Szymon uświadomił sobie, że to zły moment na poszukiwanie “nowej drogi życia”. – Gdy kwarantanna się skończy, będę musiał wrócić do tego, co robiłem do tej pory. Żeby móc pomyśleć o zmianie, muszę odłożyć trochę pieniędzy.

Ostatnie tygodnie Szymon spędził na kanapie w domu, pasywnie akceptując to, co dzieje się wokół niego. Coraz częściej myśli o tym, że przyjdzie dzień, gdy będzie musiał zmierzyć się ze swoją niepewnością dotyczącą przyszłości.

– Nie nazwałbym tego strachem, ale na pewno będę smutny – przyznaje Mateusz. – Teraz dojazd do pracy zajmuje mi 15 minut, a nie czterdzieści, jak kiedyś. Spędzam więcej czasu z rodziną, a mniej z idiotami, którzy nie wiedzą, o czym mówią – dodaje.

Mateusz zastanawia się nad tym, jak szybko jego życie wróci do normalności i Ile czasu będą potrzebowali jego koledzy i koleżanki, aby powrócić do dawnych, toksycznych nawyków, które tak go wkurzały.

– Brakuje mi tylko możliwości chodzenia na siłownię. To jest jedyna rzecz, która mnie irytuje w tej kwarantannie. Poza tym, praca w domu jest super.

– Wiele osób będzie musiało od nowa mierzyć się ze swoim lękiem przed ludźmi – mówi Michał. – Zauważyłem, że ze względu na rzadsze interakcje z innymi ludźmi, trochę się "odczłowieczyłem". Nawet wyjścia po zakupy powodują teraz, że Michałowi skacze ciśnienie. – Izolacja bardzo mi się podoba, ale stres związany z powrotem do normalnego świata bywa przytłaczający.

Wielu znajomych, z którymi rozmawiałem, nie potrafi sobie wyobrazić, że wrócimy do świata sprzed pandemii. Nie widzą sensu w spędzaniu godzin w autobusach czy samochodach, aby dojechać do pracy, a potem z niej wrócić.

Nie rozumieją, czemu mają marnować czas czy benzynę, by pojawiać się na spotkaniach w biurze. Przede wszystkim jednak trudno im zaakceptować, że będą musieli znowu spotykać się z ludźmi, których nie lubią, o rzeczach, które nie mają znaczenia.

– Pewnie dla wielu osób powrót do biur będzie zbawieniem. Dla mnie to koszmar. Wiele firm w całej Polsce może pochwalić się przede wszystkim toksycznym klimatem. Dlaczego miałbym się cieszyć z powrotu do czegoś takiego? – pyta Michał.