Jeszcze jeden artykuł o kreatywnych zabawach z dzieckiem w czasie kwarantanny i zwariuję

Aneta Zabłocka
Ostatnie miesiące sprawiły, że musieliśmy błyskawicznie się przekwalifikować. Zajmujemy się już nie tylko obowiązkami zawodowymi, czas dotąd zarezerwowany wyłącznie na pracę, musimy teraz poświęcić również naszym dzieciom. Strony internetowe proponujące pomysły na kreatywną zabawę przeżywają ostatnio oblężenie. Po ilu próbach wykonania łabędzia z ręczników papierowych można mieć dość? W moim przypadku, po pierwszej.
Fot. Alice Dietrich/Unsplash
Wyciągasz kredki i blok rysunkowy, a twoje dzieci przez dwie godziny pięknie zajmują się sobą i w skupieniu tworzą minidzieła sztuki. No, niestety nie.

Tak nie jest, nie było i nie będzie, nawet jeśli wykupicie wszystkie artykuły do malowania i rysowania w sklepie papierniczym. Tak zwane zabawy kreatywne działają maksymalnie przez 15 minut, a i to nie zawsze.

W czasach kwarantanny serwisy dla rodziców (ale nie ten) prześcigają się podsuwaniu pomysłów na kreatywne zabawy dla dzieci podczas izolacji. Na zdjęciach i filmikach dzieciaki blogerów wyczarowują łabędzie z papieru toaletowego i rakiety kosmiczne z puszek po pomidorach.


Matki składają kartki papieru, tworząc z nich pieski czy kotki, malują dzieciom twarze i organizują domowe teatrzyki lalkowe. Pięknie to wygląda.

Czytaj też: Podczas kwarantanny dzieci tęsknią za rówieśnikami, ale nie muszą czuć się samotne. To zależy od was


Nie wiem, jak innym rodzicom się to udaje, ja nie potrafię. Poddałam się po pierwszym próbie ogarnięcia zadań dla mojego przedszkolaka. Chodziło dorysowanie skrzydeł motylkowi, a następnie, pokolorowanie rysunku.

Kartkę z motylkiem wczoraj wyrzuciłam do kosza. Przez kilka tygodni walała się po salonie. Przez ten czas do niekompletnego motylka przykleiła się modelina, cukierek, na twarzy owada pojawiła się też gangsterska szrama dorysowana przez któreś z dzieci.

Być może na świecie są dzieci idealne i kreatywne, wycięte wprost z bloga parentingowego, ale na pewno moje dzieci nie pasują do tego opisu.
Irytuje mnie promowanie idei "wartościowego czasu", który powinniśmy spędzać z dzieciakami podczas kwarantanny. Tym bardziej że najczęściej przez to pojęcie wiele osób rozumie wycinanie i klejenie kawałków papieru.

Niektórzy polecają też robienie farb z pianki do golenia albo wytwarzanie w domowych warunkach ciastolin i slime'ów. Furorę w sieci robią też domowe eksperymenty chemiczne dla dzieci. Niewielu jednak przy tej okazji wspomni, że do ich przeprowadzenia, oprócz mąki ziemniaczanej czy cukru, niezbędne będzie wykupienie połowy apteki.

W przypadku kilkulatków ważne jest rozwijanie umiejętności manualnych. W przedszkolach odbywa się to poprzez rozmaite zabawy kreatywne. Ja po pierwszym półroczu syna w przedszkolu dostałam informację od opiekunek, że moje dziecko nie lubi takich zajęć i nie da się go przekonać do malowania.

Z kolei w domu się da, ale już nigdy tego nie zrobię, bo zabawy kreatywne w warunkach domowych kończą się żmudnym usuwaniem plam z dywanu.

Dla mnie kreatywnie spędzony czas z dziećmi to także wspólne oglądanie bajki lub filmu albo czytanie książki, a potem trening wydawania odgłosów dinozaurów, dopóki sąsiedzi z dołu nie zaczną stukać w kaloryfer.

Nie jestem leniem. Lubię wyżywać się artystycznie, co roku na święta przygotowuję własnoręcznie kartki z życzeniami wigilijnymi. Jednak zabawy kreatywne z dziećmi w większości przypadków mijają się z celem, bo po pierwsze, małe dzieci nie są w stanie skupić uwagi dłużej niż przez piętnaście minut. Po drugie ich prace nigdy nie wyglądają tak pięknie, jak przykłady z internetu, więc zabawa kończy się rozczarowaniem wszystkich uczestników.

Przestańmy prześcigać się w wymyślaniu i promowaniu zabaw kreatywnych. Niech każdy znajdzie coś, co najlepiej sprawdza się w jego rodzinie. W przypadku mojej to zabawa w warczące dinozaury.