Nieodpowiedzialni rodzice umawiają się na wspólne spacery w parku. Ludzie, jest pandemia!

Kacper Peresada
Gdy rząd zezwolił ponownie na spacery w parkach i wycieczki do lasu, wszystkim poprawiły się nastroje. Wystarczyło kilka dni, byśmy zdali sobie sprawę, że decyzja o ich zamknięciu miała jednak sporo sensu. Niestety, wielu rodziców w Polsce postępuje po prostu głupio.
Fot: Jeremiah Lawrence/Unsplash
Tak naprawdę taki tekst chciałem napisać, gdy po raz pierwszy w tym tygodniu poszedłem do lasu. Uważałem, że zniesienie zakazu chodzenia do lasu to nie powód do zbiorowych wycieczek. Zrezygnowałem z tego pomysłu, z prostego powodu: sam wybrałem się do lasu na spacer, więc nie miałem prawa krytykować innych.

Od lat chodzę do lasku obok miejsca, w którym mieszkam (to chyba jeden z najbrzydszych lasów w Polsce) i nigdy w życiu nie widziałem tam tylu spacerowiczów.

Gromady dzieci, grupy nastolatków, roześmiani rodzice, a między tym wszystkim ja z dwójką dzieci. Gdy idziemy na spacer, uciekamy ze ścieżek dla pieszych w głąb rezerwatu, aby zachowywać bezpieczny dystans.


Razem z synami chodzimy też do sąsiedniego parku, by moje dzieci mogły tam pojeździć na rowerach. Zakładamy maseczki, każdy ma swoją butelkę żelu do dezynfekcji, a ja ustalam jasne reguły: żadnych zabaw z innymi dziećmi. Okazuje się, że moje podejście nie jest aż tak powszechne, jak mogłoby się wydawać.

Czytaj też: Dwa dni i już wszyscy jęczą, że z dziećmi w domu nie da się wytrzymać. Co się z wami stało?

W "moim" parku są trzy place zabaw, dwa zamknięte na kłódki, jeden na otwartej przestrzeni. Na pewno nikogo nie zdziwi, że ten otwarty jest chętnie odwiedzany przez rodziców, byli tam już pierwszego dnia po zdjęciu ograniczeń dotyczących spacerów.

Moi synowie oczywiście chcieli dołączyć do bawiących się dzieci, ale ponieważ lubię żyć, podobnie zresztą jak lubię to, że moje dzieci mają babcię, natychmiast im tego zabroniłem.

Babcia jednak nie kocha życia aż tak, jak mi się wydawało. Gdy poszła dzisiaj do parku z moimi synami, abym ja mógł skupić się na pracy, spotkała tam rodziców dwójki dzieci i umówiła się z nimi na spotkanie.

Wielu rodziców, po tym, jak władze poluzowały zakazy, zapomniało o środkach ostrożności. W parku znajdującym się 150 metrów od mojego domu, obcy ludzie nie tylko wspólnie spędzają czas, ale umawiają się też na kolejne spotkania, aby ich szkraby mogły się wspólnie bawić.

Z jednej strony nie mogę zabronić ludziom decydowania o sobie. To ich życie, ich ryzyko. To, co mnie doprowadza do szału to ich egoistyczny brak myślenia, gdy chodzi o innych ludzi.

Nie mówię o zarażaniu, ale o sytuacji, w której muszę wyjaśniać moim dzieciom, że one nie mogą brać udziału we wspólnych zabawach, podczas gdy zgraja 7-latków biega po parku z pistoletami na strzałki.

Nie staram się udawać, że wiem więcej o pandemii niż inni. Jednak w szale ataków na kolejne decyzje rządu wiele osób zapomniało, że wśród tych głupich decyzji jest też kilka sensownych.

Istnieje konkretny powód, dla którego władze zdecydowały, że placówki edukacyjne będą zamknięte do 24 maja. Chodzi o to, żeby dzieci, a z nimi ich opiekunowie, nie zarażały się koronawirusem.

Dlatego, jeśli idziesz do parku, pomyśl co robisz i nie próbuj organizować przedszkola w parku.