"Mam ochotę zniszczyć wszystkie wideo czaty". Dla introwertyków kwarantanna to nie raj, ale piekło

Kacper Peresada
Ludzie nie rozumieją, co znaczy być introwertykiem. Wielu osobom wydaje się, że introwertyk chce siedzieć sam w domu i mieć święty spokój. To błędne przekonanie. Introwertycy potrzebują czasu dla siebie, muszą ładować akumulatory, by mieć energię na spotkania towarzyskie.
fot. Siavash Ghanbari / Unsplash
– Gdy ogłosili kwarantannę, bardzo chętnie wrzucałem memy, o tym, że wreszcie będę siedział w domu – opowiada Michał. Przykra rzeczywistość szybko go dopadła. Choć od dawna wie, że jest introwertykiem, dopiero teraz zaczął rozumieć swoją przypadłość.

– Ludzie próbują sobie radzić z wirusem na różne sposoby – mówi. – Wielu moich znajomych próbuje przenieść życie towarzyskie do sieci/ Doprowadza mnie do szału – przyznaje Michał.

Dodaje, że aplikacja Zoom pozwoliła mu wyobrazić sobie, jak może wyglądać piekło. Spotkania online ze znajomymi, z których nie może uciec, mówiąc że ma coś ważnego do załatwienia, stały się jego przekleństwem.

Introwertyk na telekonferencji

– Nie wiem, jak to się stało, ale jakimś cudem mam teraz więcej kontaktu z ludźmi, niż gdy nie było kwarantanny – przyznaje Michał.


Szczególnie nienawidzi rozmów przez telefon. Nie korzysta z video chatów. Jedyna forma komunikacji, którą dopuszcza to Messenger i pisanie z innymi ludźmi.

Dzięki temu jest w stanie kontrolować natężenie swoich kontaktów z innymi. Gdy nie ma ochoty odpisywać, po prostu odpuszcza i odkłada telefon na kilka godzin.

Czytaj też: Czeka nas kolejna pandemia, tym razem rozwodowa. Kwarantanna zacznie rozwalać związki w Polsce

– W ciągu ostatnich trzech tygodni ludzie uznali nagle, że warto do mnie dzwonić, bo chcą pogadać – mówi Michał i dodaje, że nie jest w stanie tego zrozumieć.

– O czym tu gadać? Wszyscy siedzimy w domach – dziwi się. – W moim życiu nie wydarzyło się nic, czym mógłbym się podzielić z innymi.

– Odmawianie “spotkań” jest upierdliwe, bo nie mam żadnych dobrych wymówek – Michał nie chce mówić ludziom wprost, że nie ma ochoty z nimi rozmawiać i wolałby posiedzieć w spokoju.

Święty spokój to mrzonka

– Myślałem, że to będzie ciekawy okres w moim życiu. Inni przekonają się, jak spędzam czas – mówi Michał.

– Tyle że oni nie chcą dostosować się do moich reguł gry. Dla niego największym problemem jest fakt, że pandemia nie tylko jakimś cudem zwiększyła liczbę kontaktów międzyludzkich, ale odebrała mu wiele okazji do tego, by odpocząć od ludzi.

– Lubię się spotykać z innymi. Bycie introwertykiem powoduje, że wolę siedzieć w domu, ale naprawdę lubię od czasu do czasu widywać moich znajomych – przyznaje Michał. – Po prostu po takich spotkaniach potrzebuję czasu dla siebie.

Przed pandemią Michał odpoczynku od ludzi szukał w kinie. W styczniu i lutym chodził na seanse nawet pięć razy w tygodniu.

– Kilka razy w tygodniu chodziłem na siłownię. Zdarzało mi się pójść w pojedynkę do kawiarni albo na obiad do ulubionej knajpy. Teraz mi tego brakuje – przyznaje.

Jak twierdzi, gdyby tylko mógł, zniszczyć każdą aplikację do wideo czatu. Gdy ludzie spotykają się w knajpie, szybko dzielą się na mniejsze grupki, potem się mieszają, niektórzy rozmawiają, inni po prostu siedzą w kącie i gapią się w telefon.

– W Zoomie masz dziesięć osób, które gadają jednocześnie, a tak naprawdę nie mają za dużo do powiedzenia – narzeka Michał. – "Czytaliście ten artykuł? A ten artykuł? Słyszeliście, kto jest zakażony?" To takie jałowe pieprzenie znudzonych 30-latków – irytuje się.

– Najczęściej ktoś ma kiepskie połączenie, więc włącza się do rozmowy, gdy mówi ktoś inny. Nic nie można zrozumieć, dyskusja się rwie, albo staje się niezrozumiała. Siedzę i zastanawiam się, kto ma siłę brać udział w czymś takim.

Niech to się skończy

Rozumiem Michała. Sam jestem introwertykiem i widzę, że w niektórych aspektach życia jestem mniej odosobniony, niż gdy nie siedziałem jeszcze na kwarantannie.

Dla mnie najlepszym przykładem jest praca. Dotąd było tak: przychodziłem o 9:00 do biura ze świadomością, że rano czeka mnie krótkie spotkanie redakcyjne. W ciągu dnia zamienię z ludźmi z pracy ledwie kilka zdań, resztę czasu spędzę na siedzeniu w ciszy ze słuchawkami na uszach.

Teraz mój Messenger odzywa się co chwilę. Dyskutujemy, omawiamy teksty i kolejne tematy. Nie jest to szczególnie męczące, zawsze mogę nie odczytać wiadomości i udawać, że jestem zajęty pisaniem.

Mam jednak świadomość, że problem Michała nie jest jednostkowy. Wielu introwertyków w Polsce musi radzić sobie w tym nowym nieprzyjaznym świecie.

– W tym tygodniu dogadane ma już 3 wideo czaty ze znajomymi – opowiada Michał. – Normalnie spotykam się z nimi raz na dwa tygodnie. Mam nadzieję, że ta kwarantanna się w końcu skończy, żebym mógł w końcu pobyć sam, ale w spokoju.