Tinder i pandemia: randkowanie w czasach koronawirusa zrobiło się skomplikowane. Jakie masz opcje?

Kacper Peresada
Pod koniec stycznia wielu użytkowników Tindera ustawiało swoją lokalizację na Wuhan w Chinach, aby porozmawiać z osobami doświadczającymi kwarantanny w tym mieście. Chcieli przekonać się, jak internauci z Chin radzą sobie z lękiem i niepewnością. Teraz przeżywamy to samo: siedzimy w domach, gapimy się w telefony i wspominamy lepsze czasy, choćby poprzedni poniedziałek.
Fot: Jonas Leupe/Unsplash
Tinder od dawna nie jest wstydliwym sekretem. Z aplikacji, która była metodą znalezienia partnera czy partnerki na jedną noc, stała się czymś znacznie ważniejszym. Oczywiście wciąż to przede wszystkim aplikacja randkowa, ale ludzie też szukają na Tinderze znajomych, przyjaciół, a czasami używają go po prostu jako komunikatora.

Koronawirus doprowadził do sytuacji, w której musimy siedzieć w domach i zastanawiać się nad sensem życia. Użytkownicy Tindera nie wiedzą, co ze sobą zrobić w takiej sytuacji.

Do tej pory sięgaliśmy po tę aplikację, by umówić z się z drugą osobą na spotkanie, a z takich spotkań mogły wynikać rozmaite rzeczy, od seksu po stały związek.

Tinder nie był jeszcze nigdy tak prosty.

Jeśli kiedykolwiek mieliście problem z wymyśleniem pierwszego tematu do rozmowy na Tinderze, nie musicie się już tym przejmować. Dyskusja o potencjalnym końcu świata to idealny start każdej konwersacji.


Zwłaszcza gdy jesteśmy zmuszeni do życia w kwarantannie. Koniec z niepotrzebnym marnowaniem czasu na pytania o rodzinę, pracę czy zainteresowania. Pora skupić się na wirusie, który doprowadził do tego, że nawet znajomi boją się teraz podawać sobie rękę.

Trudno o wydarzenie bardziej istotne niż pandemia. To temat tak mocno obecny w internecie, że choćbyśmy się starali, nie jesteśmy w stanie od niego uciec.

Każdy ma swoje zdanie na temat koronawirusa. Dzięki temu szybko możemy ocenić, czy osoba, z którą rozmawiamy, nam odpowiada.

Możecie na przykład jako temat do rozmowy wybrać jedną z teorii spiskowych dotyczących koronawirusa i przekonać się, jak zareaguje druga strona. Przy okazji możecie też upewnić, czy ta druga strona nie jest przypadkiem wyznawcą lub wyznawczynią jakieś innej szalonej teorii. Na przykład takiej, że do zakończenia pandemii wystarczy jedynie moc pozytywnego myślenia. Serio, są tacy ludzie.

Randki w czasach zarazy

W sytuacjach stresowych wychodzi z nas to, kim jesteśmy naprawdę. Łatwo jest ukrywać swoje dziwactwa, gdy rozmawiacie jedynie o serialach czy książkach. Dużo trudniej, gdy rozmawiamy o tym, że ktoś z bliskich może niebawem umrzeć, bo nie mamy szczepionki na wirusa, który atakuje ludzkość.

Gdy uda nam się zrobić tę pierwszą selekcję, napotykamy przeszkodę w postaci spotkania w realu. Dla wielu osób pierwsze randki są stresujące z miliona względów.

Na przykład boją się one, że w realu wyglądają inaczej niż na zdjęciach z Tindera, albo stresują się, że nie znajdą ciekawych tematów do rozmowy.

Do tego dochodzi fakt najistotniejszy: w czasach pandemii spotkanie może zakończyć zarażeniem koronawirusem, a do tego wszystkie bezpieczne miejsca, w których możnaby się spotkać, zostały zamknięte.

Mało tego, Tinder prosi użytkowników, aby kierowali się rozsądkiem, żeby unikali niepotrzebnych spotkań i przez swoją lekkomyślność nie narażali innych na zarażenie.

Spotykanie z osobą poznaną w sieci zawsze niosło ze sobą ryzyko. Teraz jednak dochodzi do tego dodatkowa kwestia: czy ta druga osoba nie jest zarażona wirusem? Czy podanie jej ręki, a potem może pocałunek, nie doprowadzi do tego, że zostanę zarażony? Co w takim razie robić?

Przyjaciele z Tindera

Wielu użytkowników Tindera uważa, że warto jak najszybciej umawiać się na spotkania, bo w wiadomościach łatwo jest udawać kogoś innego, podczas gdy w "realu" to niemożliwe.

Z drugiej strony rozmawiając z kimś na Tinderze, budujemy podstawę relacji. Jeśli kogoś polubimy, a po pandemii okaże się, że ta osoba ma 148 centymetrów wzrostu albo tyle samo kilogramów, możemy pozostać jedynie znajomymi z Tindera, zamiast pakować się w niepotrzebną randkę z kimś, kto do nas nie pasuje. Możemy stworzyć podwaliny znajomości, która nie przerodzi się wprawdzie w związek, ale pozwoli nam choć trochę wypełnić pustkę, którą czujemy.

Dobrze jest mieć przyjaciół, zwłaszcza w czasach pandemii. Może, jeśli ładnie poprosicie, przyjaciele przywiozą wam ramen do domu, jeśli restauracja nie będzie mogła go dowieźć?

Swoją drogą, czy ktoś mógłby przywieźć mi ramen, bo moja ulubiona restauracja do mnie nie dowozi? Niestety usunąłem Tindera z telefonu.