Wszyscy wiemy, że takie zdarzenia jak kwarantanna czy pandemia, mogą nadejść, ale większość z nas nie jest na nie gotowa. To nie dotyczy "preppersów". Oni latami doskonalą umiejętność przetrwania w trudnych warunkach i zawsze są gotowi na nieprzewidziane zdarzenia. Jak przygotowali się na nadejście koronawirusa?
Starałam się być rozsądna i nie poddawać się panice. Po ogłoszeniu przez premiera, że od poniedziałku szkoły i przedszkola w Polsce będą zamknięte, czekają mnie dwa tygodnie w domu z trójką dzieci.
Moja firma też podjęła decyzję, że wszyscy muszą pracować zdalnie. Mąż odesłał swoich podwładnych do domu i zakazał jakichkolwiek spotkań.
Mam czas, żeby zająć się przygotowaniami do przymusowej kwarantanny, tyle, że zanim zdecydowałam się pójść po zakupy, usłyszałam, że w najbliższym sklepie wykupiono prawie wszystko i półki świecą tam pustkami.
Poszłam więc do drogerii, by kupić pieluchy i mleko w proszku dla najmłodszego dziecka. Tych dwóch rzeczy nie może mi zabraknąć. Co jeszcze? Szczerze mówiąc nie wiem, nigdy nie byłam w sytuacji przymusowej, dwutygodniowej "kwarantanny".
O to zapytałam "preppersów", to ludzie, którzy zawsze są przygotowani na wszystko, co nieprzywidywalne.
Kim są preppersi?
To osoby, które podchodzą do kwestii samodzielności czy samowystarczalności jednostki w sposób priorytetowy.
"Preppersi" nie są wariatami przesiadującymi w bunkrach z bronią gotową do strzału. Co w takim razie robią? Na przykład przygotowują zapasy, uczą się zasad przetrwania w lesie czy zdobywania pożywienia, bo chcą sobie poradzić w każdej sytuacji. Wszyscy moi rozmówcy nalegają jednak, by nie ujawniać ich tożsamości. Chcą pozostać anonimowi. Dlaczego? Tego nie tłumaczą.
Żywność
Główna zasada — kupować to, co się lubi. To słyszę niemal w każdej rozmowie z "preppersami". Nikt nie chce spędzić dwóch tygodni na czerwonej fasoli, choć nienawidzi jej smaku. Dlatego wśród zapasów powinny znaleźć się takze słodycze i przekąski.
– Kup makaron, bób, fasolę w puszce. Do tego cebula, przecier pomidorowy, przyprawy – mówi O., jeden z moich rozmówców. – Polecam też kupić zapas mięsa i innych rzeczy, które można zamrozić – dodaje O. – W obecnej sytuacji brak prądu raczej nam nie grozi, prędzej długotrwała izolacja w domu. – Po co ten okres spędzać jedynie na jedzeniu kaszy, ryżu czy konserw? Oczywiście to też warto mieć w spiżarni, ale lepiej jeść w miarę normalnie, o ile to możliwe. – Owoce takie jak pomarańcze mogą w lodówce leżeć przez miesiąc – dodaje O.
S. opisał mi bardzo szczegółowo, jakie zakupy powinnam zrobić na bazarku. – 2 kilo suszonej włoszczyzny, do tego po kilogram albo dwa kasz różnego rodzaju koszt. Pamiętaj o grochu, fasoli i soczewicy jako roślinach wysokobiałkowych – wylicza. – Wydasz na to jakieś 200 złotych, ale masz dzięki temu zapasy na miesiąc. – Pamiętaj o przyprawach podstawowych, a więc pieprz, sól, majeranek, czerwona papryka... To, co lubisz. Kup też olej, na przykład 5 litrów. – Dobrze mieć suszone owoce czy orzechy. Kup rodzynki, żurawinę, 2-3 kilogramy. Jeśli okaże się, że kwarantanna szybko się skończy, kaszę czy ziarna można wysypać ptakom – dodaje S.
– Kup też kilka puszek kukurydzy i groszku – mówi S. – Urozmaicą każde danie, a kiedy minie zagrożenie koronawirusem, użyjesz ich do sałatek. – Jeśli masz małe dzieci, warto byś miała zapas mąki. Kup worek 25 kg w młynie, wówczas możesz do woli robić pierogi czy naleśniki – tłumaczy S.
Planowanie
Najlepszą radą, jakiej udzielili mi "preppersi" brzmi: przygotuj różne zestawy obiadowe i wrzuć je do zamrażarki. Co, jeśli nie mam miejsca, żeby mrozić tyle rzeczy? – Dwie puszki pomidorów, jedna cebula, paczka makaronu i masz spaghetti na obiad dla całej rodziny – mówi O.
Nasiona warzyw
Na to bym nie wpadła, ale "preppersi" naprawdę myślą o wszystkim. Jeśli masz kawałek ogródka, najlepiej samemu wyhodować warzywa. Z pewnością się nie zmarnują, bo ich wzrost przypadnie na miesiące późnowiosenne. Zanim warzywa z własnej uprawy urosną, można zasadzić zioła czy kiełki, urozmaicą dietę. – Cebulę i pietruszkę wsadź do skrzynek. Możesz przycinać natkę, bo ona będzie odrastać – podrzucają pomysły preppersi.
Chemia i środki higieny
Kolejny aspekt bycia przygotowanym na to, co niespodziewane, to zapasy chemii domowej i środków higieny. O to pytam kobiety–"prepperski". – Dwie paczki pieluch? Dwa opakowania mleka w proszku? Za mało. Dotąd miałam w zapasie minimum 4 opakowania mleka i 4 opakowania pieluch. Teraz mam jeszcze więcej – wyjaśnia mi jedna z rozmówczyń.
– Jak masz małe dzieci, 4-6 opakowań pieluch to minimum – wyjaśnia S. – Mam 4 dzieci i wiem, o czym mówię. Do tego dobrze mieć trochę pieluszek tetrowych, gdyby zabrakło jednorazowych. Inne niezbędne rzeczy? Oczywiście podpaski, tampony, pasta do zębów i to, na co zwracają uwagę wszyscy moi rozmówcy i rozmówczynie – prezerwatywy. Kwarantanna czy nieplanowane zdarzenia to nie okazja do niechcianych ciąż. Zdaniem "preppersów" Istotne są też względy zdrowotne, kobiety w ciąży są bardziej podatne na infekcje, a w sytuacjach kryzysowych może być problem z dostępem do leków czy środków czystości.
Leki
– Spirytus, propolis, syrop z bzu i lipy. Leki przeciwwirusowe i paracetamol, witamina C i D3, magnez, cynk, echinacea. Przy trójce dzieci trzeba być gotową na każdy scenariusz – wylicza jedna z moich rozmówczyń. Wymienia też środki opatrunkowe i leki przeciwgorączkowe dla dzieci. – No i nervosol – żartuje jeden z "preppersów". – Przy kwarantannie z trójką dzieci jest niezbędny.