Jeśli twoje dziecko chce być e-sportowcem, nie hejtuj tego pomysłu. Spróbuj wspierać je w treningu

Kacper Peresada
Jako szesnastolatek, noce spędzałem, grając w GTA San Andreas. Mama czasami wchodziła do mojego pokoju około 10 rano, a ja nie miałem nawet siły mówić, bo od 30 godzin byłem zanurzony w świecie jednej z najlepszych gier w historii.
Fot: Alex Haney/Unsplash
Były wakacje, więc mama tylko kiwała z politowaniem głową i prosiła, żebym położył się spać. Im jestem starszy, tym rzadziej przeżywam fascynacje grami, coraz rzadziej czuję potrzebę poznawania kolejnych etapów i zaliczania misji.

Brakuje mi na to czasu, a także chęci, ale jest też inny powód. Coraz trudniej jest mi poczuć ekscytację nową grą.

Ponieważ jako dziennikarz recenzuję sporo gier, często zdarzają mi się też momenty, w których jestem bliski załamania i po prostu nie mam siły na granie. Mój syn jednak wie, że moja praca polega na tym, że gram w gry.


Czytaj też: "Tego się nie spodziewaliście: ojcowie to nowi superbohaterowie ze świata gier komputerowych

Pytany o to, co chciałby robić w przyszłości, ostatnio coraz częściej wspomina o tym, żeby chciałby zarabiać na życie jako e–sportowiec.

Na razie jest mu do tego bardzo daleko. Ba, na razie, rzadko kiedy pozwalam mu grać w gry, ale nie przeraża mnie myśl, że jako nastolatek mógłby pójść w stronę e–sportu.

Nastoletni e–sportowi milionerzy
16-letni Amerykanin Kyle Giersdorf wygrał 3 miliony dolarów w zeszłorocznych Mistrzostwach Świata Fortnite. Za rozwojem jego kariery stoi manager, agent, w teamie Kyle'a są trenerzy, współpracownicy, a on spędza tysiące godzin rocznie na treningach.

Oczywiście, oprócz przygotowań, liczy się też talent, świetny refleks, umiejętność przewidywania ruchów przeciwników i setki drobiazgów, które odróżniają zawodowców od dobrych "gamerów".

W ostatnich latach kariera zawodowego gracza przestała być mrzonką. Nadal jest to szalenie trudny rynek, ale przykłady takich zawodników jak XQC, Ninja czy Destiny pokazują, że gaming otwiera przed młodymi ludźmi dużo możliwości, nawet jeśli etap bycia graczem mają za sobą.

Każda z wymienionych przeze mnie osób ma na koncie e–sportową karierę, jednak udało im się zamienić popularność na coś więcej, stali się osobowościami i znanymi "streamerem".

Kariera e–sportowca zazwyczaj trwa bardzo krótko, ale wielu zawodników, dzięki popularności, może spędzić resztę życia, robiąc to, co kocha – grając w gry.

Świat gamingu to wiele możliwości rozwoju

Kariera profesjonalnego gracza to marzenie wielu młodych osób. Według badań liczba graczy na świecie przekroczyła 2 miliardy. Wielu z nich marzy o tym, że zamienić swoje hobby w pracę, która przyniesie dobry zarobek.

Rynek e–sportu rośnie z każdą sekundą. Ocenia się, że w 2022 roku największe wydarzenia e–sportowe obejrzy nawet 645 milionów fanów. Tak gigantyczny rynek będzie potrzebował kolejnych utalentowanych graczy, którzy swoją miłość do e–rozrywki zamienią na coś, co pozwoli im zarabiać pieniądze.

Nieważne, czy zostaną graczami, komentatorami, członkami teamów, dziennikarzami piszącymi relacje z turniejów czy producentami wydarzeń e–sportowych. Ta gałąź szołbiznesu rośnie każdego dnia i powoli staje się jednym z najbardziej lukratywnych biznesów na świecie.

Jeśli wasze nastoletnie dziecko powie, że chce trenować kilka godzin dziennie, bo myśli o karierze e–sportowca, nie reagujcie paniką. Na świecie setki tysięcy młodych ludzi każdego dnia poświęcają wiele godzin na grę na instrumencie, kopanie piłki czy pływanie, bo wierzą, że ich ulubione zajęcie w przyszłości stanie się ich zawodem.

Tymczasem gry to temat, o którym większość rodziców woli nie rozmawiać. To relatywnie nowe zjawisko, często postrzegane przez pryzmat uzależnienia, które odcina dzieci od innych, "zdrowszych", rozrywek.

Jednak mądrze wspierając pasję waszych dzieci, utrzymując balans między ciężką pracą a zachowaniem obsesyjnym, jesteście w stanie pomóc im spełnić ich marzenie.

A przecież na tym właśnie polega bycie rodzicem.