"Przepraszam, że nie byłam synem". Tak ojcowie krzywdzą swoje córki, to boli potem przez całe życie

Aneta Zabłocka
Ojcowie uwielbiają córki, niektórzy mówią, że żadna relacja w rodzinie nie jest tak silna i wyjątkowa. To wszystko prawda, ale prawdą jest też, że żyjemy w kulturze, w której mężczyźni wciąż wierzą, iż potwierdzeniem ich męskości jest syn. Gdy zamiast niego, rodzi się córka, niektórzy czują, że ponieśli porażkę. Nie zauważają, że w ten sposób krzywdzą swoją córkę, dla której są najważniejszą osobą na świecie.
Fot: Katie E/Pexels
Dzieci kochają swoich rodziców bezwarunkowo. Przychodzą na świat z czystą kartą i zakochują się w tych, którzy otaczają je opieką. Z dorosłymi jest inaczej. Zdarza się, że od chwili narodzin dziecka mamy jakieś oczekiwania wobec dzieci.

Pół biedy, jeśli chodzi tylko o to, by było grzeczne i dobrze się uczyło. Bywa dużo gorzej – na przykład, gdy pojawiają się niespełnione marzenia ojców o synu, którego nigdy nie było, bo zamiast niego na świat przyszła córka.

Dawno temu urodzenie potomka płci męskiej miało być sprawdzianem płodności dla kobiet. Dzięki nauce wiemy, że za płeć dziecka odpowiedzialny jest ojciec. Przeniesienie przez niego na zarodek chromosomu X lub Y determinuje jakiej płci będzie dziecko. Teraz pora na liczby – w Polsce rodzi się ok. 360-380 tysięcy dzieci rocznie. W ostatnich latach coraz częściej na świat przychodzą chłopcy.


"Syn jest bardziej wartościowy, niż córka" - mawiał ojciec jednej z moich rozmówczyń. Po prostu w brutalny sposób wyrażał myśli, które nadal ukrywają niektórzy ojcowie.

Co, jeśli syn jednak nie przychodzi na świat? Strategię ojców bywają różne. Jedni starają się wychowywać córkę trochę jak chłopca, inni, to wariant ekstremalny, odcinają się od dziecka, bo mają poczucie, że zawiodło ono ich nadzieje. Niezależnie od podejścia, ojciec, który postępuje w ten sposób, krzywdzi swoją córkę. Rujnuje relacje, która nie ma sobie równych.

Zniszczyłam jego marzenie
– Mój ojciec wychował mnie na faceta – opowiada Iza. – Pochodzimy ze wsi, więc rąk do prac w polu zawsze brakowało.

Iza ma krótkie włosy, dość atletyczną sylwetkę i silne dłonie. Najpierw w rodzinie pojawiła się jej siostra, Martyna.Była wcześniakiem. Rodzice bardzo o nią dbali, bo była drobna i chorowita.

W stosunku do mnie ojciec się nie zmienił, nadal dla niego właściwie nie istnieję.

Gdy okazało się, że jej matka znowu jest w ciąży, ojciec liczył, że tym razem urodzi się syn. – Powtarzał, że chłopcy są silniejsi. Przenoszą lepsze geny – Iza stuka się w czoło.

Na porodówce okazało się, że na świat przyszła dziewczynka. Ojciec Izy cieszył się, że dziecko jest zdrowe, ale w jego oczach był zawód, bo liczył na syna, który pomoże mu w gospodarstwie.

– Ja byłam jego synem. Chodziłam za nim krok w krok, pomagałam naprawiać maszyny rolnicze, jeździłam na pole – opowiada Iza. Inni ojcowie zazdrościli jej ojcu tak pracowitej córki. Narzekali na swoje, że są leniwe.

Iza nie miała łatwego życia w podstawówce. Chłopcy z klasy z niej żartowali, że wygląda jak chłopak albo że podniesie traktor, bo ma takie mięśnie. Dziewczynki z kolei nie chciały się z nią bawić.

– Zamykałam się w relacji ojciec –córka. On był szczęśliwy z tego powodu, mi odpowiadała rola ulubieńca w spódnicy.
Fot: Kelly Sikkema/Unsplash
– Gdy zaczęłam dorastać, zorientowałam się, że świat mężczyzn to nie miejsce dla mnie – wspomina. Gdy zaczęła uciekać w świat nastolatki, ojciec diametralnie zmienił nastawienie do niej.

– Zaczął kpić z moich ubrań, czepiał się, że robię mejkap albo gdy chciałam iść na dyskotekę – opowiada.– To była gehenna. Dręczył mnie psychicznie z powodu mojej płci do tego stopnia, że musiałam wyjechać z domu.

– Rozumiem, że zniszczyłam jego marzenie, ale nie dał mi wyboru – wyznaje. Od czasu do czasu przyjeżdża do domu rodzinnego, ale stara się nie rozmawiać z ojcem. – Gdy zostajemy sami, zaczyna tę samą śpiewkę o tym, jakim byłam dobrym chłopcem. Czasami wydaje mi się, że chcę mu ulżyć i znów wejść w rolę syna, którego nigdy nie miał. Tylko co to da? – pyta.

Skrzywdzona w dzieciństwie, Iza nie potrafi zbudować normalnego związku. Nie chce pozwolić, by inni się nią zaopiekowali, czuje, że nie powinna pozwolić sobie na słabość. To przekłada się na jej relacje z mężczyznami, którzy nie wytrzymują presji. Oni chcą okazywać jej czułość, ona czuje się osaczona. Nawet dotyk wydaje jej się niestosowny. – Znów jestem sama – przyznaje ze smutkiem.

Całe życie przeżyłam bez jego czułości
Dorota ma trzy siostry. Teraz już wszystkie są dorosłe, ale ich dzieciństwo to był jeden wielki zawód, który sprawiły ojcu, przychodząc na świat. Pierwsze dwie córki jakoś przebolał, ale gdy urodziły się bliźniaczki, przeżył załamanie. Liczył, że w końcu będzie syn.

– W domu pełnym dziewczyn na pewno nie żyło mu się łatwo – mówi Dorota. – Potrafiłyśmy dać do wiwatu – opowiada. Tyle że jej ojciec właściwie nie uczestniczył w życiu córek. Nie zaglądał do ich pokoju. Nie pomagał w lekcjach, unikał rozmów.

– Głównie przekazywał komunikaty przez matkę. Spróbuj to sobie wyobrazić: w dzieciństwie nie rozmawiałam z moim ojcem bezpośrednio – tłumaczy Dorota. Gdy zaczęła dojrzewać, ojciec wściekał się na jej krótkie spódniczki, ale swój gniew kierował w stronę matki.

– Najbardziej bolesne wspomnienie pochodzi z czasu, gdy byłam w ciąży. Mój ojciec wtedy nazwał mnie "bardzo przykrym widokiem". Miałam urodzić mu pierwszego wnuka, a on uważał, że brzydko wyglądam – mówi.

Takie dzieciństwo przełożyło się na dużą samodzielność Doroty i jej sióstr. Radziły sobie w życiu. Z drugiej strony, pakowały się w związki z mężczyznami, którzy po prostu wykazali nimi zainteresowanie. Chciały czuć się kochane.

Dorota ma trzech synów. – W stosunku do mnie ojciec się nie zmienił, nadal dla niego właściwie nie istnieję. Ale bardzo kocha swoje wnuki, gdy patrzę jak się z nimi bawi, boli mnie serce. Całe życie przeżyłam bez jego czułości, nie przytulił mnie nawet na moim ślubie. A dla moich synów zrobiłby wszystko.

To do niego nie dotarło
– Ja opowiem, bo mój mąż nie widzi problemu – zaczyna Klaudia. – Długo staraliśmy się o dziecko. Zaliczyliśmy kilkanaście badań, pilnowaliśmy faz płodności i regularnie robiliśmy testy ciążowe – wspomina. Gdy w końcu pojawiły się dwie kreski, oboje oszaleli ze szczęścia. – Mój mąż był od początku przekonany, że urodzi się chłopiec. Dla mnie najważniejsze było to, że w ogóle zostaniemy rodzicami.

Powtarzał, że chłopcy są silniejsi. Przenoszą lepsze geny.

Pierwsze rozczarowanie spadło na męża Klaudii w czasie USG w po 13. tygodniu ciąży. Lekarka powiedziała, że na 70 procent będzie miał córkę. – Jakby do niego nie dotarło. Dalej oglądał w sklepach niebieskie śpioszki dla chłopców.

– Teraz mój mąż twierdzi, że wychowuje dziecko bez wskazania płci. Denerwował się, gdy stroiłam małą w sukienki księżniczek. Chciał, żeby w szafie miała tyle samo sportowych koszulek co spódniczek – opowiada Klaudia. – Widzę, jak podsuwa małej samochodziki, włącza "chłopięce bajki". Żyjemy w XXI wieku i wiem, że płeć niczego nie determinuje, ale u mojego męża niepokoi mnie ta tendencja do "usynowienia" na siłę naszej córki – podkreśla.

Ich córka jest jeszcze mała, ale Klaudia martwi się, że niezadowolenie męża z powodu płci ich córeczki przerodzi się w obsesję, która może skrzywdzić ich córkę. Nie daje jej spokoju myśl, że jej dziecko będzie dojrzewać w cieniu niespełnionych oczekiwań ojca, który syna kochałby bardziej niż córkę.