Ta animacja dostała Oscara, obejrzysz ją w sieci za darmo. Jest o ojcach, ale powiela zły stereotyp

Aneta Zabłocka
Ojcowie wciąż mają pod górkę. Starają sie udowadniać na co dzień, że radzą sobie ze wszystkim nie gorzej niż matki, ale potem trafia się taki film jak ten, i wszystko trzeba zaczynać od nowa. Winne są niemądre stereotypy na temat ojcostwa.
YouTube
Oscary to nie tylko nagrody dla największych gwiazd. Oskarowa noc to tak naprawdę korowód wyróżnień – oprócz statuetek w najważniejszych kategoriach, takich jak "Najlepszy film", "Reżyseria” czy wyróżnienia za role aktorskie, nagrody przyznaje się też w wielu innych kategoriach: choćby za montaż, scenografię, czy krótkometrażowy film animowany.

Właśnie w tej kategorii w tym roku nagrodę Amerykańskiej Akademii Filmowej dostał film "Hair Love" w reżyserii Matthew A. Cherry'ego. Niektórzy mogli go zobaczyć w polskich kinach, w bloku reklamowym przed pokazem filmu "Angry Birds 2". To urocza, wizualnie bardzo ładna opowieść o pełnej miłości relacji ojca z córką. Wszystko dobrze? Niekoniecznie. Film powiela bowiem głupkowaty stereotyp na temat ojców.


Po kolei. "Hair Love" opowiada historię dziewczynki, która na spotkanie z mamą (jest w szpitalu) chce się ładnie uczesać. Najpierw próbuje zrobić to sama, ale jej nie idzie. Prosi się więc o pomoc ojca – i tu zaczynają się schody.

Okazuje się, że ojciec, na myśl o tym, że miałby ogarnąć fryzurę swojej córeczki, wpada w panikę. Tak, dokładnie – facet, który ma w domu kilkuletnie dziecko, po raz pierwszy staje wobec sytuacji, gdy musi je uczesać. Najwidoczniej jak dotąd nigdy tego nie robił.
Mamy więc powtórzenie stereotypu, że ojcowie to gamonie, których przerastają najprostsze sprawy w domu. Nieporadny tata próbuje różnych metod, ale do zadania zabiera się z przerażeniem w oczach. Na jakim świecie my żyjemy? Naprawdę chcemy wierzyć, że ojcowie mdleją na widok grzebienia?

To prawda, że film "Hair Love" jest bardzo ładnie zrealizowanym krótkim metrażem, ale zabrakło w nim tego, co powinno się znaleźć w filmiku o relacji taty z córką – uczciwego pokazania współczesnego ojcostwa, bez chodzenia na skróty.

A przecież w tym roku było kilka innych dobrych propozycji w kategorii "krótkometrażowy film animowany". Na przykład "Lost & Found", autorstwa Andrew Goldsmitha i Bradleya Slabe'a o poświęceniu się dla przyjaciela czy "Age of Sail" Johna Kahrsa, przepięknie narysowana przygoda starego rybaka i pyskatej panienki.

Moim zdaniem na statuetkę w tej kategorii najbardziej zasługiwał film "One Small Step" Andrew Cheswortha i Bobby'ego Pontillasa. Też podejmuje temat ojcostwa, ale w zupełnie inny sposób, opowiada o wspieraniu marzeń dziewczynki o podróży w kosmos. Mamy więc podwójnie dobry motyw – ojcostwo plus kariera kobiet. To zdecydowanie lepszy wybór niż historia ojca panikującego na widok grzebienia.