"Odchodzę, bo masz alergię na sierść kota". Powody rozpadu związków bywają cudownie absurdalne

Aneta Zabłocka
Rozstania mogą trudne i bolesne. Byłeś z kimś, kto stał ci się bliski, aż pewnego dnia wasze drogi się rozchodzą. Cierpisz, jak każdy, kto musi odchorować takie sytuacje. Czasami jednak wcale nie jest ci przykro. Wręcz przeciwnie, masz ochotę pokładać się ze śmiechu.
Fot. Jonathon Burton /Pexels
Trudno się dziwić, czasami powody rozstań bywają tak absurdalne, że śmiech jest jedyną sensowną reakcją. No bo zastanówmy się – jak zareagować, gdy twoja partnerka postanawia odejść, bo nie masz umowy o pracę, ubierasz się niezbyt elegancko albo... na widok jej kota lecą ci łzy (bo masz alergię).

Dużo prościej jest powiedzieć partnerowi: "już tego nie czuję", "problem jest we mnie, nie w tobie", "Poznałam kogoś innego". Kobiety jednak zadają sobie niekiedy sporo trudu, by wymyślić bardzo precyzyjny powód rozstania, w sytuacjach, w których najlepszym rozwiązaniem byłoby milczenie.


Sztuką jest też zerwać znajomość tak, by nie zrobić z siebie głupka. Nie zawsze się udaje. Oto kilka historii, które zamieniły dramat rozstania w komedię. I żeby nie było, walnąć z grubej rury potrafią nie tylko kobiety. Mężczyźni wcale nie są lepsi.

Odchodzę, bo tak mówi moja mama
Marta była z facetem 5 lat. Zastanawiali się nad kupnem działki pod budowę domu. Pewnego wieczoru, gdy obładowani zakupami wracali do mieszkania, jej partner wypalił: – Nie jestem w stanie budować swojej przyszłości z kimś, kto nie ma umowy o pracę – Marta do dzisiaj płacze ze śmiechu na wspomnienie tej rozmowy. – Dosłownie ręce mi opadły, a wraz z nimi torby z zakupami – dodaje.

Eliza pamięta, że relacja z jednym z jej byłych zapowiadała się całkiem ciekawie. Planowali nawet wspólne wakacje. On, niestety, miał inne plany. – Oznajmił mi, że choć super jest nam razem, to latem jest pełno dziewczyn w mieście i na festiwalach muzycznych, więc ma ochotę się wyszaleć – wspomina. – Najlepsze na koniec – śmieje się Eliza. – Po zaspokojeniu potrzeb napisał do mnie, że znów możemy być razem.
Fot: Luis Quintero/Pexels
Czasami zdarza się, że umawiasz się z jakimś facetem, a potem wychodzi na to, że tak naprawdę o wszystkim decyduje matka twojego potencjalnego partnera. – Jego mama i siostra oznajmiły mu, że do siebie nie pasujemy, więc przekazał mi ten komunikat – mówi Basia. Najdziwniejsze było to, że nie chodziło o licealną miłość. Oboje byli razem kilka lat i właśnie kończyli studia.

Bywa, że druga strona, planując odejście, chce osłodzić gorycz rozstania i w efekcie porywa się na niezbyt przemyślane komplementy. Lidia usłyszała od swojego byłego, że choć robi najlepiej "laskę" na świecie, on ciągle tęskni za swoją eks. – Trochę komplement, ale bardziej jednak policzek – wspomina.

Odchodzę, bo masz alergię
– Anka była bardzo fajna, ale miała w nosie moją alergię na sierść kotów – wspomina Konrad. – Miała w domu dwa. Brałem leki przed każdą randką, ale to na nic, i tak cały czas łzawiły mi oczy.

– Chciałem zerwać tę znajomość, ale uprzedziła mnie. Stwierdziła, że nie może patrzeć na to, jaki jestem wrażliwy, bo ciągle płaczę bez powodu – śmieje się Konrad.

Związek Adama był pełen radości. – Była super dziewczyną. Radosną, gadatliwą. I na tym polegał problem. Gdy miała spokojną buzię wyglądała jak anioł.

Ale gdy zaczynała się śmiać, jej policzki tak się trzęsły, że umierałem ze śmiechu. Nie byłem w stanie z nią gadać – mówi. By nie wpędzać swojej partnerki w kompleksy, wymyślił inny powód rozstania – i zniknął.
Fot: Eduardo Dutra/Pexels
Czasem ludzi łączy wspólny gust muzyczny. Dzięki temu można bawić się razem na koncertach i mieć wspólną playlistę na Spotify. A co, jeśli muzyka dzieli? – Spotykałem się kiedyś z dziewczyną, która słuchała disco polo.

Na początku pomyślałem, że nie będzie mi to przeszkadzało, bo jest fajną kobietą. Niestety, w domu regularnie włączała kanały telewizyjne z tą muzyką. Musiałem odejść, bo bałem się, że oszaleję – mówi Marcin.

Odchodzę, bo co to w ogóle za język!
Sławek nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, gdy umówił się z najpiękniejszą z koleżanek. Wszyscy jej pragnęli, ale jemu udało się z nią zagadać. Okazała się jednak piękna tylko z zewnątrz.

– Była seksowna, przyznaję – opowiada Sławek. – Ale gdy zaprosiła mnie do domu, nie mogłem pohamować obrzydzenia. Była patologiczną bałaganiarą. W kuchni walały się resztki jedzenia, a na kanapie – sierść kota i brudne ubrania. Gdy jej bielizna przykleiła mi się do nogawki, wyszedłem bez słowa – wspomina.

Na koniec historia od znajomego reżysera. – Zaangażowałem do sztuki pewną piękną aktorkę. Widzowie zakochali się w niej od razu. Jeden szczególnie, przesyłał jej do garderoby bukiety róż. Widziałem, że bardzo jej to schlebia.

W końcu raz zebrał się na odwagę i zapukał do garderoby. Aktorka czytała właśnie grafik prób, który nie przypadł jej do gustu i powiedziała głośno: "Co to, k..., za debil doj... mi tyle prób!". Wielbiciel wycofał się jak spłoszony. Słownictwo jego ulubienicy bardzo go rozczarowało – wspomina.